Można odnieść wrażenie, że Koreańczycy myślą o sobie stale w kategoriach grupy, nie zaś jednostki. Zresztą sami są tego świadomi, podkreślając, że żyją w kulturze uri, czyli "my" a nie "ja". Gdy mówią o swoim kraju, używają wyrażenia uri nara, nasz kraj. Gdy opowiadają o własnym ojcu czy mężu, mówią często w liczbie mnogiej: "nasz tata" i "nasz mąż", nie "mój mąż". Dom to "nasz dom" nie "mój dom". W tej ogólnej "naszości" zgodnie z konfucjańskim widzeniem świata zawsze są kimś dla kogoś, nigdy nie są po prostu sobą.
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, które traktują o obyczajach, geografii, religii i kulturze. Dużą część zajmuje też historia i polityka, w której autor rozwinął mocno historię XX i XXI wieku. Jest też obszerna część o rozwoju ekonomicznym państwa, jego wyjściu z powojennej biedy i dotarcia do momentu, kiedy boom na kulturę koreańską trwa w najlepsze.
Z wielkim zainteresowaniem zagłębiłam się w wątek historyczno-polityczny. Dotychczas nie miałam okazji poznać historii tego kraju, co nieco liznęłam dzięki oglądanym dramom, a wiek XX z grubsza tylko znałam. Teraz, dzięki tej pozycji, usystematyzowałam sobie wiedzę, poznałam pewne niuanse, które wcześniej nie były mi znane. W rozdziale tym widać też bardzo dużą sympatię autora do narodu koreańskiego, a jednocześnie wielką niechęć do działań amerykanów, szczególnie od końca II wojny światowej, przez Wojnę Koreańską, po czas dyktatury.
Obraz który wyłania się z tej historii, pokazuje naród dążący do wolności, walczący o swoje prawa, a jednocześnie na szczycie pojawiają się osoby i organizację, które tę wolność mocno ograniczają. Poszczególni przywódcy kraju, początkowo po rozpadzie Korei, rządzący poprzez dyktaturę i nie zważający na ludzi i protesty (o czym autor wspomina nie tylko przy najgłośniejszej masakrze w Gwangju, podczas studenckich protestów w tym mieście). Politycy, sędziowie, większość aparatu władzy przez lata było skorumpowanych, nadal niestety to trwa. Chebole - wielkie firmy rodzinne, wykorzystują swoją władzę, żeby zyskiwać coraz to nowe przywileje, a członkowie rodzin czują się bezkarni, o czym autor również wspomina, przytaczając poszczególne wydarzenia.
Przedstawione są najnowsze wydarzenia i tragedie, które miały miejsce w XXI wieku, jak ta dotykająca promu Sewol, w którym zginęło ponad trzysta osób, w większości dzieci i nastolatków. W nowym wydaniu pojawia się również informacja o niedawnych przecież wydarzeniach w dzielnicy Itaewon w Seulu podczas obchodów Hallowen w 2022 roku. Autor bardzo wyraźnie pokazuje, że większość tego typu tragedii wynika z zaniedbań władz, a później z braku działań w najbardziej istotnych momentach.
Nie mogło również zabraknąć rozdziału traktującego o tym, w jaki sposób Korea wyszła z kryzysu ekonomicznego. Tutaj autor również pokazuje nieciekawe praktyki władzy. Nie myśląc o tysiącach własnych obywateli dąży ona do rozwoju nie myśląc o konsekwencjach. Autor pokazuje tutaj współczesny rozwój technologiczny i to, że w wielu dziedzinach Korea wyprzedziła zachód.
Co ciekawe, w języku koreańskim nie usłyszymy żadnego słowa przypominającego dźwiękiem "Koreę", chyba że mowa o Goryeo. Jak określają się zatem sami Koreańczycy? Na Południu mówią o sobie Janguk saram lub Hanguin, czyli "lud państwa Han". Na Północy - Joseonin, "ludzie Joseon", podkreślając swe pochodzenie od ostatniej koreańskiej dynastii królewskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.