Czasem wydarzenia, które wydawałyby się zupełnie niezwiązane, mają na siebie wpływ. Czasem przeszłość wraca do nas po latach, pokazując inne spojrzenie na świat. Czasem człowiek i natura nie potrafią współistnieć. Te wszystkie kwestie porusza w swojej nowej książce Joanna Szczepkowska, pokazując, czasem w nieoczywisty sposób, działania i współdziałania człowieka i przyrody.
Pięć opowiadań, które znajdują się w tym zbiorze, wydają się z pozoru niezwiązane, jednak czym głębiej wchodzi się w lekturę, tym wyraźniej widać pewne elementy wspólne, punkty styczności, które łączą te historie niewidzialną nicią. Trzy współcześnie osadzone, a dwa opowiadają historię XIX wieku. Niektóre pokazują codzienność nam znaną, inne dotykają spraw trochę mistycznych, a trochę fantastycznych. Wszystkie jednak łączy jedno - człowiek, przyroda, zmiany.
Nazwisko znane i nieznane jednocześnie. Autorka, która ma na swoim koncie kilka wcześniejszych tytułów, bardziej znana jako autorka teatralna i telewizyjna. Ale dopiero dopiero podczas lektury zostałam uświadomiona, że to właśnie Joanna Szczepkowska wypowiedziała te sławetne słowa o końcu komunizmu w Polsce. Nigdy nie połączyłam osoby z tym cytatem. A teraz miałam okazję przeczytać historie, przez które pisarka chciała wyrazić siebie, chciała dotrzeć do czytelnika i w jakiś sposób ostrzec go przed niebezpieczeństwami, które czyhają na nas w tym świecie.
Są to dość różnorodne historie, które mogą bardziej lub mniej przypaść do gustu. Nie każda z nich jest oczywista, pokazują różne historie, które mniej lub bardziej dotykają czytelnika. Autorka inspiruje się różnymi stylami, jedna z historycznych powieści kojarzy mi się trochę z Agathą Christie, drugie ma wydźwięk opowiadanej historii rodzinnej. Te bardziej współczesne również ze sobą kontrastują. Pisarka pokazuje przez z pozoru zupełnie niezwiązane historie kwestie natury, człowieka i wzajemnych relacji, które w dzisiejszym świecie często są niewłaściwe.
Nie zagłębiając się w sam przekaz, są to historie ciekawe, wciągające i inspirujące. Dają do myślenia i myślę, że każdy może inaczej je odebrać. Osobiście najmniej zaciekawiła mnie historia pewnej diwy operowej, być może dlatego, że to zupełnie nieznany mi świat. Nie do końca potrafiłam się w nim odnaleźć. Pozostałe cztery z kolej, każde na swój sposób, mnie wciągnęły. Szczególnie tytułowe, ostatnie opowiadanie pokazało dwuznaczność pewnych kwestii, które może trochę zamiatamy pod dywan, a może przyzwyczailiśmy się, że tak właśnie wyglądają w dzisiejszym świecie. To opowiadanie zawiera sporą dawkę realizmu magicznego, który w pewnym momencie staje się głównym punktem historii.
"Wyspa Teo" to zbiór pięciu opowiadań, poprzez które autorka stara się pokazać związek człowieka i przyrody, czasem w sposób nieoczywisty ostrzec przed zagrożeniami, których jesteśmy sprawcami. Bardzo różnorodne historie, które z jednej strony wyróżniają się stylem i historią, a z drugiej łączy je pewna nić. Ciekawe, wciągające, dające do myślenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.