Przy tej pogodzie dobrze jest posiedzieć w domu, wypić coś ciepłego, otulić się ciepłym kocem i wziąć do ręki rozgrzewającą historię, która da uczucie radości i ciepła. "Kocia kawiarnia" w swojej niewielkiej objętości wywołuje właśnie takie uczucia, rozgrzewa i daje nadzieję, pokazuje drogę i wywołuje uśmiech na twarzy. O czym jest ta niewielka książka?
Nagore znajduje się na życiowym zakręcie: rozstała się z wieloletnim partnerem i wróciła do Barcelony, co wiązało się też z utratą pracy. Kobieta zbliża się do czterdziestki i nie wie, w jakim kierunku ma podążać, a widmo braku pieniędzy staje się coraz większe. Przyjaciółka załatwia jej pracę, jednak wśród licznych zalet jest jednak największa wada: to praca w kociej kawiarni, a kobieta nie cierpi kotów i ich miłośników. Życie zmusza ją do próby, która może przynieść nieoczekiwane rezultaty.
Myśląc o tym tytule od razu czuje ciepło, które z niej wypływa. Powolna, lekka historia, która pokazuje na co zwracać w życiu uwagę i w jakim kierunku podążać. W książce pojawia się tylko kilkoro ludzkich bohaterów i o wiele więcej kotów. To one stają się najważniejsze, to one pokazują drogę. Siedem różnych osobowości, siedem spojrzeń na świat, siedem kierunków do życia.
Gdyby zacząć analizować tę historię, rozbijać ją na części pierwsze, to ciężki powiedzieć co jest jej największym plusem. Historia jest krótka, pokazuje fragment życia głównej bohaterki i powolne otwieranie się na innych. Większość czasu Nagore spędza w kociej kawiarni, na niewielkiej przestrzeni, którą dzieli z siódemką podopiecznych. I tu właśnie pojawia się piękno. Nagore przechodzi pewien rodzaj terapii, dzięki kotom otwiera się na innych i odkrywa piękno codzienności. Staje się odważna, otwiera się na ludzi i ich historie.
Kiedy pierwszy raz trafiłam na ten tytuł byłam przekonana, że autorka ma japońskie korzenie. Bo właśnie w tym kraju niezbyt obszerne tytuły są w stanie oddać tak dużo emocji i pokazać niezwykłe historie. Sam pomysł zwierzęcych, a szczególnie kocich kawiarni kojarzy mi się jednoznacznie z wyspiarskim azjatyckim krajem. W tej powieści również jedna z bohaterek, właścicielka kawiarni to Japonka, choć zdecydowanie bardziej otwarta na zachodzi świat, niż wskazuje na to tamtejsza kultura.
Niewiele można napisać o samej fabule tej powieści, szczególnie jeśli nie chce się zepsuć przyjemności z lektury. Jednak rzadko która lektura zostawia po sobie tak wiele pozytywnych uczuć, które pojawiają się za każdym razem, kiedy wróci się do niej myślami. Myślę, że to idealny pomysł na chandrę, a jednocześnie lektura do której można wrócić, żeby ponownie odkryć wszystkie pozytywne emocje. Ja z pewnością to właśnie zrobię.
"Kocia kawiarnia" to zaskakująca lektura, która daje ogromne pokłady radości, ciepła, otulając jak ciepły koc. Siedem kocich bohaterów to bardzo indywidualne stworzenia, które jednocześnie dają sygnały i pokazują ścieżki życiowe. Sama akcja nie jest bardzo skomplikowana, ale nie o to chodzi. Chodzi o samą radość płynącą z lektury. To książka dla każdego, kto potrzebuje poczuć dobre emocje. Polecam na gorsze dni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.