3/21/2021

Co znajduje się "Na krawędzi nocy" Edyta Świętek

Co znajduje się "Na krawędzi nocy" Edyta Świętek


Czytanie blurbów często mija się z celem, bo po skończonej lekturze okazuje się, że okładkowe opisy fabuły zupełnie nie oddają tego, co kryje się wewnątrz. Czasem powoduje to, że lektura staje się mało atrakcyjna, czasem zaskakuje: pozytywnie lub negatywnie, a czasem sprawia, że czytamy ją z dużym zainteresowaniem. Właśnie to wydarzyło się przy mojej lekturze nowej książki Edyty Świętek. Choć blurb opisuje to, o czym traktuje ten tytuł, to jednocześnie okazuje się, że nie oddaje tej lektury. Dlaczego i co z tego wynikło? 

Nina nie mogła uwierzyć babci, kiedy ta zdradziła jej rodzinną tajemnicę: jest czarownicą. Nie taką latającą na miotle i przyrządzającą magiczne wywary, ale potrafiącą wpływać na ludzkie zachowania względem niej i poznawać ich myśli. Od chwili, kiedy w pełni uświadomiła sobie swoje możliwości, pozwala sobie na pomoc w kontaktach z ludźmi. Od lat niepokoją ją też sny, w których pojawiają się dwie tajemnicze postacie: Anioł i Mroczny - tak myśli o nich Nina. Nigdy nie myślała, że których z nich pojawi się w prawdziwym życiu, do czasu, kiedy piękny złotowłosy nieznajomy pojawia się niespodziewanie na jej drodze. Czy to spotkanie zapoczątkuje życiowe szczęście? A może również Mroczny stanie na drodze Niny? 

Miałam okazję czytać wcześniej kilka tytułów autorki, znam ją raczej z powieści obyczajowych i sag rodzinnych, byłam więc niezwykle ciekawa jak poradzi sobie z tytułem, który w pierwszym momencie wydaje się fantastyką, może z elementami romansu a nawet erotyki. Podczas lektury okazało się jednak, że ta fantastyka jest raczej pozorna. Co prawda pisarka wyposażyła Ninę w elementy magiczne, wpływanie na ludzi, ale jest to bardzo ezoteryczne i delikatne. Również te istoty, które pojawiają się w snach kobiety, okazują się kimś zupełnie innym, niż można zakładać po opisie. Książka bardziej plasuje się jako obyczaj, z elementami magicznymi. Jeśli więc przełknie się brak fantastyki jako takiej, można zabrać się za lekturę książki. 

Ten tytuł niesie bardzo dużo emocji, pokazuje przeżycia bohaterki od wieku nastoletniego do wieku trzydziestu lat. Mam wrażenie, że element czarownicy, którą okazuje się bohaterka nie jest wysunięty na pierwszy plan. Raczej pojawia się on z tyłu, wspomaga Ninę w życiu, jednak nie jest decydujący. Ważniejsze w tym tytule są emocje związane z poznaniem jasnowłosego mężczyzny, który staje się bardzo ważną postacią w jej życiu. Autorka pokazuje momenty piękne, ale również te gorsze. Bohaterka przeżywa bardzo skrajne emocje, które pokazują, jak niespotykane zwroty akcji decydują o naszym życiu. Bardzo wyraźne uczucia, emocje, które można przeżywać razem z bohaterką, sprawiają, że tytuł czyta się bardzo dobrze. Książka niesie ze sobą ciężar emocjonalny, to nie jest lekka i przyjemna lektura, którą czyta się jak ma się gorszy dzień. W takim momencie na pewno nie pomoże. A jednocześnie te wszystkie przeżycia, na które narażona jest bohaterka, a wraz z nią czytelnik, powodują, że książka jest bardzo wciągająca. 

"Na krawędzi nocy" to wciągająca książka obyczajowa z elementami magicznymi. Główna bohaterka posiada pewne zdolności nadprzyrodzone, lecz są one raczej na drugim planie. Na wierzchu widać związek Niny i wielką gamę emocji, które pojawiają się z tego powodu. Moc emocji staje się punktem rozpoznawczym, to właśnie one przychodzą mi na myśl w pierwszej chwili, kiedy myślę o tym tytule. To książka dla fanów powieści obyczajowych, którą lubią się wzruszać i czytać o codzienności. Trochę inna, a jednak w stylu Edyty Świętek. 
 




  • Autor: Świętek Edyta
  • Tytuł: Na krawędzi Nocy
  • Cykl: Alter Ego #01
  • Wydawnictwo: Replika
  • Liczba stron: 354
  • Premiera: 09 luty 2021




3/14/2021

Jak wyglądają "Zodiaki. Genokracja" Magdalena Kucenty

Jak wyglądają "Zodiaki. Genokracja" Magdalena Kucenty

Posapokaliptyczne światy zawsze mnie fascynują. Świat po wojnach, katastrofach naturalnych i ludzie, którzy muszą przystosować się do życia od nowa. Stworzyć struktury, nauczyć się wzajemnie funkcjonować, często w świecie, który zdecydowanie odbiega od tego, który był znany. Dlatego też lektura książki Magdaleny Kucenty była dla mnie oczywista, szczególnie że opis fabuły dawał nadzieję na wciągającą i nietuzinową historię. 

Świat po zagładzie, w którym pojawił się system kast, a ludzie podzieleni są według czystości genetycznej. Miasta otoczone kopułami są wyspami w świecie, gdzie promieniowanie wpływa na różne genetyczne mutacje. W zakładach inżynierii genetycznej powstały również Zodiaki, które są eksperymentami medycznymi i jako takie nie plasują się na żadnym stopniu drabiny społecznej, od początku są własnością instytutu. Osoby te posiadają bardzo zróżnicowane zdolności, z których korzystają ich twórcy. 

Autorka od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę, zaczynając lekturę bardzo powoli poznaje się świat, w którym przyszło żyć tytułowym Zodiakom. Właściwie całą historia oscyluje wokół kilku postaci stworzonych w laboratorium, a wydarzenia pokazują wycinek z ich życia i działań, które podejmują. 

Dużym plusem książki jest kreacja bohaterów, którzy są niezwykle różnorodni, ale jednocześnie bardzo wyraziści. Mimo, że nie są to postacie pozytywne w czystym tego słowa znaczeniu, to podczas lektury zaczyna się im kibicować w wyborach, których dokonują. Okazuje się też, że tak naprawdę nie mogą oni ufać nikomu, nawet najbliższej rodzinie. 

Trochę brakowało mi szerszego spojrzenia na społeczeństwo, które pokazane jest tylko w perspektywie wydarzeń związanych z Zodiakami, a więc bardzo fragmentaryczne. Myślę, że poznanie społeczeństwa, które jest tak bardzo wyczulone na czystość genetyczną, a jednocześnie w wielu wypadkach niezwykle zmutowane genetycznie (czego doskonałym przykładem jest postać o znaczącym imieniu Smok), byłoby dodatkowym smakiem tej książki. Oprócz tego większość wydarzeń dzieje się w jednym mieście pod kopułą, wydarzenia poza nią, w świecie skażonym dzieją się tylko przez chwilę, a i tak brakowało mi szerszej perspektywy, która pokazywałaby inność tych miejsc. 

Zodiaki bardzo wyraźnie pokazują, jak manipulacje genetyczne wpływają na ludzi i jak bardzo mogą namieszać im w głowie, ale jednocześnie te postacie zmuszają do zadania pytania o samo decydowaniu oraz o bycie czyjąś własnością. Zodiaki są tworzone w laboratorium, modyfikacja genetyczna następuje w zarodku, ale są to jednak ludzie, którzy czują i żyją. 

Sam język powieści, lekki i plastyczny, sprawia, że czyta się ją szybko i z przyjemnością. Narracja przechodzi przez kilku bohaterów, którzy biorą udział w poszczególnych wydarzeniach, aby ostatecznie połączyć się w którymś momencie historii. 

Patrząc na całokształt brakuje mi tu jednak wyraźnego zakończenia. Akcja toczy się w jakimś kierunku, ale na koniec nie widzę nic, co podsumowywało ten tytuł i dawało by odpowiedzi na powstałe w trakcie lektury pytania. Być może autorka tym tytułem zaczyna większą historię i "Zodiaki. Genokracja" jest wstępem, który pozwala odrobinę poznać świat i bohaterów, tego nie wiem. Patrząc jednak jedynie na ten tytuł, zabrakło mi podsumowania. 

"Zodiaki. Genokracja" to nowe spojrzenie na świat po zagładzie, gdzie ludzie tworzą społeczeństwo kastowe oparte na genetyce. Tytułowe Zodiaki, specjalnie zmodyfikowane jednostki, to ludzie którzy nie mają żadnych praw, od początku są własnością laboratorium, w którym zostali stworzeni. Ich różnorodne cechy, niektóre bardzo przydatne, inne utrudniające zwyczaje funkcjonowanie, powodują, że są niezwykle barwni i wyraziści. Mimo pewnym mankamentów, lektura tego tytułu sprawia wiele przyjemności, a jednocześnie wywołuje pytania o społeczeństwo. Ciekawa powieść postapokalityczna, warta uwagi. 




  • Autor: Kucenty Magdalena
  • Tytuł: Zodiaki. Genokracja
  • Wydawnictwo: Uroboros
  • Liczba stron: 462
  • Premiera: 24 luty 2021




3/07/2021

Poznaj "Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat" Matt Alt

Poznaj "Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat" Matt Alt


Z przyjemnością wspominam, kiedy w czasach podstawówki prosto po lekcjach biegłam do domu, żeby zdążyć na "Czarodziejkę z księżyca", która w tamtym okresie puszczana była w telewizji. Byłam zakochana w "wojowniczce o miłość i sprawiedliwość" i wcale nie przeszkadzała mi jej nieporadność i wieczne łzy. Choć w zabawach na podwórku wcielałam się w inną z czarodziejek, to księżniczka Serenity i jej ukochany książę Ziemi mnie fascynowali. To było chyba moje pierwsze zderzenie, które spowodowało fascynację anime, Japonią i jej licznymi tworami. Zresztą do dziś mam duży sentyment do tego obszaru Azji, który rozciągnęłam również na Chiny i obie Koree. W takim wypadku nie mogłam się oprzeć lekturze nowej pozycji wydanej przez Wydawnictwo Znak - "Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat". Czy warto po nią sięgnąć? 

Matt Alt od lat współpracuje z Japonią, tłumacząc gry, filmy, literaturę. Od kilku lat mieszka w Tokio, jest znawcą kultury japońskiej. Popełniona przez niego książka traktuje o szeroko rozumianej popkulturze japońskiej, która kształtowała się od końca II wojny światowej i czasów obecnych. Autor pokazuje jak powstały, oraz jaki wpływ miały na świat produkty takie jak zabawki, produkty elektroniczne, karaoke, manga, anime, gry wideo i cała otoczka japońskiej popkultury. Przeprowadza czytelnika przez tematy, które są powszechnie znane, ale pokazuje również mniej znane aspekty, które wpłynęły na światową popkulturę. 

Literatura faktu, a do takiej zalicza się ta książka, musi mieć jedną istotną cechę, bez której już od początku wiele traci - chodzi o przystępny język, który zachęca do lektury. W przypadku tego tytułu zdecydowanie od pierwszych stron można wciągnąć się w opowieść, którą autor snuje wracając na chwilę na koniec XIX wieku, kiedy Japonia otworzyła się na świat po wiekach izolacji, a świat zachłysnął się Japonią i wszystkim co z nią związane. 

Produkty, które dziś znamy w dużej mierze wywodzą się z Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie poszczególne osoby, lub firmy tworzyły produkty w pierwszym przeznaczeniu dla własnych mieszkańców, ale z chęcią eksportowały je również na rynki zachodnie. Autor zwraca szczególną uwagę na rynek amerykański i jego powiązania z japońskimi produktami popkultury, które przez długi czas były przemycane w taki sposób, żeby nie było wiadomo że z Japonii pochodzą. Wojna amerykańsko-japońska na długi czas zostawiła po sobie niechęć do wszystkiego co pochodziło z tego azjatyckiego kraju, dlatego japońskie produkty były zamerykanizowane przed pojawieniem się na tamtejszym rynku. 

Książka podzielona jest na trzy większe okresy, w których wyraźnie widać jak zmieniały się produkty wytwarzane przez Japończyków, ale również w jaki sposób były one przyjmowane poza granicami kraju. Pierwszy okres od końca II wojny światowej do początku lat '90 to czas, w czasie którego powstały różnorodne produkty, od zabawek, przez elektronikę taką jak walkman, pierwsze sprzęty do karaoke, ale również mangi i początki anime, gdzie zarówno komiksy jak i filmy bardzo mocno się przez te lata zmieniały i ewaluowały. Lata '90 i pierwsza dekada XX wieku to istny boom produktów japońskich na świat. W samej Japonii produkty popkulturowe niezwykle istotnie wpływały na życie i postrzeganie świata, szczególnie młodego pokolenia, które w dużej mierze wskazywało kierunki rozwoju, czego przykładem może być powstanie emoji. Ostatni, najkrótszy rozdział to ostatnie dziesięć lat, kiedy japońska popkultura wyraźnie zwalnia, wyprzedzona przez produkty z Chin i Korei Południowej. 

Kto by pomyślał, że Mario Bros, kolejny kultowy twór mojego dzieciństwa, to produkt prosto z Japonii, a nie, o czym przez lata byłam przekonana, z Ameryki. Powstanie Hello Kitty też raczej przypisała bym zachodowi niż wschodowi. Takich produktów, które trafiały do Europy i Polski bardzo zamerykanizowane było znacznie więcej. Teraz wiem, dlaczego Amerykanie przez wiele lat robili wszystko, żeby nie dać Japonii stać się potęgą, większość anime czy mang, które trafiały na tamtejszy rynek miało zmieniane nazwy, a nawet imiona bohaterów, żeby w żadnym wypadku nie kojarzyć się z pokonanym krajem. Jednak wystarczyło kilka lat, żeby młodzi ludzie na całym świecie zaczęli fascynować się tworami Japońskimi i w dobie Internetu samodzielnie je wyszukiwać. 

Kilka lat temu głośno było o grupie Anonimus, która swoje zaczątki miała na jednym z amerykańskich portali fanowskich japońskich produkcji. Zadziwiająca informacja. Takich perełek autor ujawnia o wiele więcej, pokazując jak w dobie Internetu fani w Stanach łączą fascynację japońską kulturą z współczesnymi wydarzeniami na świecie. 

Odchodząc od treści warto zwrócić również uwagę na polskie wydanie, które pięknie się prezentuje. Twarda oprawa, piękne wykończenie - taką pozycję warto postawić na półce. 

"Czysty wymysł" to książka, która zafascynuje każdego, kto choć trochę interesuje się Japonią lub szeroko rozumianą popkulturą. Autor pokazuje przekrój twórców japońskich zarówno pod względem czasowym, zaczynając od końca II wojny światowej do czasów współczesnych, ale również pod względem różnorodności produktów: od zwykłych zabawek, przez mangę i anime, gry komputerowe i sprzęt elektroniczny: walkman, Nintendo, PlayStation i wiele innych. Wszystko to pokazane jest przez pryzmat historii i relacji z innymi państwami. Lekkie pióro i przystępny język sprawiają, że mimo zawiłości w niektórych kwestiach, czas spędzony z książką to fascynująca lektura, która znacznie pogłębia wiedzę. 


  • Autor: Alt Matt
  • Tytuł: Czysty wymysł. Jak japońska popkultura podbiła świat
  • Tytuł oryginalny: Pure Invention: How Japan's Pop Culture Conquered the World
  • Wydawnictwo: Znak Literanova
  • Liczba stron: 368
  • Premiera: 15 luty 2021





3/05/2021

Dopiero "... i wtedy cię poznałem" K. Bromberg

Dopiero "... i wtedy cię poznałem" K. Bromberg


Miłość jest najwyższym dobrem, dla którego można poświęcić wszystkie inne wartości? To, co dziś jest dla nas najważniejsze, może okazać się błędnym wyborem? Jakie konsekwencje jesteśmy w stanie ponieść? Czy honor jest ważniejszy niż najbliższe osoby? To pytania, które pojawiają się w głowie już na początku lektury najnowszej książki K. Bromberg, która opowiada o nieufności, potrzebie sprawdzenia się, powoli pojawiających się uczuciach i rodzinnych tajemnicach. Wszystko osadzone na amerykańskim ranchu zapowiada wciągającą i emocjonującą lekturę. 

Śmierć męża i odkrycie jego sekretów były sporym ciosem dla Tatum Knox. Od tego czasu robi wszystko, żeby uratować rancho i dom w którym spędziła ostatnie lata. Kobieta nie jest w stanie nikomu zaufać, szczególnie, że mieszkańcy pobliskiego miasta robią wszystko, żeby wykurzyć ją z okolicy. Pojawienie się tajemniczego Jacka Suttona, który zapewnia, że jest w stanie wyciągnąć rancho z długów, wywołuje wiele emocji u Tatum, choć większość z nich zdecydowanie nie jest pozytywnych. Czy kobieta będzie w stanie ponownie zaufać, żeby uratować swoją własność. Kim jest Jack i dlaczego przybył do tego miejsca, co podobno obiecał swojemu ojcu? Czy ta dwójka będzie w stanie się porozumieć? 

Historie osadzone w świecie koni zawsze mnie fascynowały. Zazwyczaj taka lektura zyskuje kilka dodatkowych punktów właśnie z powodu tych pięknych stworzeń, które tworzą tło głównego wątku. Mam jednak wrażenie, że choć chęć uratowania rancha tworzy główny człon historii, to konie tutaj są bardzo mocno odsunięte. Analizując lekturę i uczucia, które mi się z nią kojarzą, wydaje mi się, że na pierwszy plan wysuwa się poczucie osamotnienia. Przez długi czas bohaterka jest wyobcowana ze społeczeństwa, a później okoliczni mieszkańcy nie chcą mieć z nią nic wspólnego. Tatum nie ufa nikomu, sama również izolując się od innych. Dopiero pojawienie się Jacka, który jako nowy zarządca, planuje zrobić wszystko, żeby uratować to miejsce, powoli zmienia postrzeganie Tatum. Ich relacja zaczyna się od niechęci, ale powoli przechodzi przez kilka innych, zupełnie odmiennych uczuć. 

Autorka stworzyła historię dwójki ludzi, którzy zostali pokrzywdzeni przez życie, nadal leczą traumy przeszłości, choć to Jack jest zdecydowanie silniejszy i bardziej samowystarczalny. Tatum, choć na zewnątrz tego nie pokazuje, w środku jest bardzo skrzywdzoną osobą, nie tylko przez męża, ale również przez rodziców, którzy zmusili ją do bardzo trudnego wyboru, nie licząc się z jej uczuciami. Dzięki Jackowi powoli odkrywa się na innych ludzi, choć ta historia właściwie w całości dzieje się na ranchu, gdzie pojawia się zaledwie kilka osób. 

Pomysł na tę historię bardzo mi się podoba, kilka motywów zdecydowanie zasługuje na uwagę, myślę, że można by je rozwinąć jeszcze bardziej, tworząc historię bardziej psychologiczną, wchodzącą w psychikę bohaterów. Jednocześnie były momenty, które mnie nie wciągnęły, w których historia gubiła bieg i czytało mi się wtedy gorzej. Sama relacja między bohaterami wydaje się ciekawa, momentami zaskakująca, szczególnie pod koniec książki, brakowało mi jednak mocniejszej chemii. 

"... i wtedy cię poznałem" to ciekawa historia miłosno-erotyczna, z elementami psychologii. Historia wydaje się poprawna, czyta się ją dobrze, ale w ostatecznym rozrachunku nie sprawia, że porywa bez pamięci. To jedna z tych historii, które dość szybko wyparowują z głowy, raczej letnia niż gorąca. Fani autorki sami muszą przekonać się jak wypada na tle innych jej tytułów. Ja lepiej wspominam "Sweet Ache" z serii Driven, którą miałam okazję czytać kilka lat temu. Jednak warto dać jej szansę i poznać własną opinię o tej historii. 



  • Autor: Bromberg K. 
  • Tytuł: ... i wtedy cię poznałem
  • Tytuł oryginalny: 
  • Then You Happened Wydawnictwo: Edito
  • Liczba stron: 397
  • Premiera: 10.02.2021






Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger