12/31/2020

Opinie o książkach na koniec roku 2020

Opinie o książkach na koniec roku 2020

Poniżej znajdą się opinie o książkach, które przeczytałam w roku 2020, ale które nie doczekały się pełnych recenzji. Wpisy te można znaleźć również na fanpage Książkowych Wyliczanek na FB. 


"Zakochany Święty Mikołaj" Witkiewicz, Misiołek, Wilczyńska, Kieres, Jeż, Niemczynow, Olejnik

Od kilku lat wydawnictwo Filia przygotowuje na święta antologie opowiadań polskich autorów. W tym roku opowiadania łączy postać Świętego Mikołaja, albo osoby, która w tę postać się wciela. Opowiadania są różne, tak samo jak autorzy, którzy je napisali. Mają różny ciężar emocjonalny, każdy miał trochę inny pomysł na pokazanie osoby, która w jakiś sposób oddaje cząstkę siebie. Trzy opowiadania zrobiły na mnie trochę większe wrażenie: opowieść Agnieszki Jeż o pewnej traumie sprzed wielu lat i próbie otrząśnięcia się z niej - było niezwykle wzruszające, Tomasz Kieres stworzył historię, która dzieje się w małym schowku, a jednak bardzo przypadła mi do gustu, polubiłam bohaterów i bardzo chętnie poznałabym pełnowymiarową książkę, a także opowiadanie Magdaleny Witkiewicz, która pokazuje współczesne podejście do wychowania dziecka i nastawienia go na wygraną od najmłodszych lat, to również daje do myślenia. Ale każde z tych opowiadań jest ciekawe i wciągające, nie ma tu żadnego, które można nazwać słabszym. Po raz kolejny widać, że opowiadania świąteczne, które wydaje wydawnictwo Filia to idealna lektura na okres świąteczny. 


"Światło w środku nocy" Jojo Moyes

Od kilku lat chciałam poznać autorkę, szczególnie najbardziej znaną książkę "Zanim się pojawiłeś". Bez wahania zdecydowałam się na lekturę "Światła w środku nocy", najnowszej książki pisarki, która w Polsce swoją premierę miała na początku 2020 roku. Zaskoczyła mnie, choć bardzo pozytywnie, bo większość książek, które popełniła autorka osadzone jest współcześnie, a ta historia przenosi czytelnika do lat '30. Alice przeprowadza się wraz z mężem do jego domu w Kentucky i stara się przystosować do zupełnie innej rzeczywistości, niż ta którą zna z Anglii. Nie pomaga jej w tym teść, który okazuje się niezwykle problematycznym człowiekiem. Bohaterka decyduje się przystąpić do pracy w konnej bibliotece, która zostaje stworzona w ich miasteczku. Razem z kilkoma innymi kobietami jeździ po okolicznych górach dostarczając książki do rozrzuconych chat, ale praca ta nie jest łatwa. Niewiele osób przyjmuje wizyty z radością, większość jest nieufna albo wręcz agresywna. Mieszkańcy miasta nie mają najlepszego mniemania o bibliotekarkach, twierdząc że podsuwają grzeszne książki, co powoli doprowadza do konfliktu. 
W tej książce jest wszystko, co lubię. Wyraziści bohaterowie, każdy ze swoim bagażem doświadczeń,  klimat ówczesnego świata, wciągająca historia, która do końca zaskakuje i nie pozwala się oderwać. Każdy fan powieści historycznych powinien poznać tę historię. Historia konnych bibliotek, które w tamtych czasach powstawały i które przyczyniły się do eliminacji analfabetyzmu, to dodatkowy atut dla fanów literatury. Autorka łączy tu wiele trudnych tematów, jak przemoc wobec kobiet, wykluczenie czaronoskórych, feminizm i męskie spojrzenie na świat. Zdecydowanie polecam. 


"Podróże serc" Agnieszka Panasiuk

Osadzona w XIX wieku historia młodej szlachcianki, która po zawodzie miłosnym rzuca się w wir zarządzania własnym dworem. Po kilku latach, po tragicznej śmierci swoich przyjaciół, dostaje pod opiekę swoją chrześnicę. Chichotem losu jest to, że ojcem dziewczynki jest ukochany przez nią mężczyzna. Kobieta postanawia zaopiekować się dzieckiem do czasu powrotu do Polski drugiego rodzica chrzestnego. Historia opisuje codzienne życie we dworze i jego otoczeniu. Wierzenia i zabobony. Tradycje na każdy dzień, codzienne obowiązki. 
Sięgając po tę lekturę miałam w głowie powieści Moniki Rzepieli, która również pokazuje życie ludzi w dawnej Polsce i ich codzienność. Początkowo książka była ciekawa, jednak czym bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym miałam z nią większy problem. Sama historia da się opisać na mniej niż 100 stronach, pozostałą część to opis codzienności. Zdecydowanie za dużo było tradycji i wierzeń, w pewnym momencie miałam wrażenie, że ówcześni ludzie, bohaterowie tej książki nic innego nie robią, tylko wypełniają tradycję swoich ojców i dziadów, żyją tylko obowiązkami i powinnościami. Dodatkowo przy tak dużej ilości opisów ówczesnych tradycji, jakiś czas po lekturze już niewiele z nich pamiętam. Sama historia zaczyna się robić ciekawa, kiedy do dworu przyjeżdża ojciec chrzestny dziewczynki, Marcin Czarnocki. Akcja, do tej pory jakby zatrzymana w kadrze, zaczyna biec do przodu i rzeczywiście wtedy czyta się już z przyjemnością. 
"Podróże serc" to książka, która nie bardzo trafiła w mój gust, choć nie mogę powiedzieć, że jest zła. Na pewno znajdzie swoich miłośników, którzy lubują się w takich klimatach. 


"PS I życzę Ci dużo miłości" Witkiewicz, Krawczyk, Ligas-Łoniewska, Socha, Gołębiewska, Knedler, Warda, Misiołek

Antologie opowiadań polskich autorów pojawiają się coraz częściej na rynku. Pod koniec października swoją premierę miał zbiór opowiadań świątecznych wydanych przez wydawnictwo Muza. Opowiadania z tego zbiorku łączy pocztówka świąteczna, która zostaje odnaleziona po latach. Najbardziej poczytne polskie autorki złożyły się na powyższy zbiór tworząc barwną i ciekawą książkę. Jak zawsze w takich wypadkach, opowiadania sią różne, jedne przemawiają bardziej, drugie trochę mniej. Sporo z nich sięga do historii z przeszłości, często bohaterowie są starszymi osobami, które po latach mają okazję wrócić do swojej przeszłości. Bardzo podobało mi się opowiadanie Magdaleny Knedler o dwójce adoptowanych dzieci z domu dziecka, które zdecydowały się ratować więzy rodzinne, choć przez to straciły cząstkę siebie. Natasza Socha swoim opowiadaniem "Zapach pieczonych jabłek" sprawiła mi dużo przyjemności podczas lektury, główna bohaterka wniosła powiew świeżości swoją początkową butą i wiarą w bycie lepszą od innych, a rozwinięcie tej historii zaskakuje. Na tle innych wyróżnia się również opowiadanie Agnieszki Ligas - Łoniewskiej, być może dzięki temu, że tutaj pierwszoplanową postacią jest mężczyzna po przejściach. 
Patrząc na całokształt antologii, jest to sympatyczny zbiór, który czyta się z uśmiechem na ustach. Nie jest może tak bardzo świąteczny, raczej zimowy, co absolutnie nie przeszkadza cieszyć się nim w tym okresie. 


"Gruzowisko" Aleksandra K. Maludy

Książki o wojnie, holocauście, obozach koncentracyjnych, walce partyzanckiej, AK, takich wątków na rynku wydawniczym pojawia się z każdym rokiem coraz więcej, co jednak działo się w Polsce chwile po wyjściu z niej nazistów, aliantów i wojsk sowieckich? Jak wyglądało codzienne życie mieszkańców w odradzającym się państwie pod rządami rosyjskich komunistów? I jak wyglądała Warszawa chwilę po Powstaniu? Aleksandra K. Mulady przedstawia stolicę w styczniu 1945 roku, kiedy wojna dopiero dobiegała końca, ale do miasta wracali już powstańcy, wracali jej mieszkańcy, wracali wywiezieni do łagrów Polacy. W tym mieście gruzów można można było się nieźle obłowić. Pojedyncze ocalałe budynki skrywały wiele tajemnic. Wśród ruin ludziom przyszło żyć, szukać pracy w odradzającym się kraju. Ale wielu z nich traumatyczne przeżycia wojenne chowało głęboko. 
Ewa po powrocie ze zsyłki do Kazachstanu robi wszystko, żeby zdobyć informację o swojej małej córeczce. Ratując jej życie, kobieta musiała podjąć dramatyczną decyzję, którą teraz musi naprawić, a przez to staje się doskonałym donosicielem w nowym aparacie władzy. Leon wraca do Warszawy kilka miesięcy po powstaniu. Jako stroiciel fortepianów znajduje prace w nowo powstałym teatrze. Cały czas nie dają mu spokoju obrazy wojny, poległych towarzyszy, których musiał zostawić i ucieczki. Czy teraz, w nowych realiach będzie w stanie zacząć życie na nowo? 
Ta niezbyt obszerna książka niesie ze sobą bardzo wiele obrazów. Pokazuje, że koniec wojny nie był momentem, kiedy wszystko wróciło do normy. Pokazał, że ludzie musieli nauczyć się żyć od nowa, pokonać swoje traumy, ale również stworzyć miejsce, gdzie to życie będzie możliwe, a to wiązało się z odbudową zniszczonego miasta. To nie jest lektura, która napawa nadzieją, raczej odziera rzeczywistość z resztek złudzeń i pokazuje prawdziwe ludzie życie, pełne dramatycznych wyborów, codziennych trosk i każde zastanowić się nad tym, ile człowiek może poświęcić. 
"Gruzowisko" zdecydowanie jest jedną z tych książek, które zostaną ze mną przez dłuższy czas i do których będę chciała wrócić. 



"Zdradzona" Magdalena Krauze

W ubiegłym roku dużą sympatię zdobyła u mnie nowo odkryta pisarka Magdalena Krauze swoją dualogią: "Czekałam na ciebie" i "Zaufaj mi jeszcze raz". Lekka historia, miała jednak drugie dno pokazując, jak postrzegamy ludzi jedynie ze względu na ich wizerunek zewnętrzny. Czytałam te książki z przyjemnością, to było coś nowego i odświeżającego. 
Wiosną tego roku swoją premierę miała nowa książka autorki, traktująca tym razem o czymś innym. Nad idealnym małżeństwem pojawia się cień. Oddalający się mąż, który coraz więcej czasu spędza w pracy i na wyjazdach, a telefonu pilnuje niczym największego skarbu, zdecydowanie coś ukrywa. Odkrycie zdrady wstrząsa całym życiem Joanny, która musi sobie poradzić z nową sytuacją. 
Historia, która nie jest najlżejsza tematycznie, czyta się jednak bardzo szybko. Nowo poznane osoby, wsparcie dzieci i codzienne przeprawy z mężem, który zrobi wszystko, żeby naprawić swój błąd. Historia jest przyjemna, czyta się momentalnie. Ale po pół roku od lektury, mam tylko ogólny zarys tej historii, bardzo szybko wyparowała mi ona z głowy i cały czas mam wrażenie, że jest taka "letnia". To raczej jednak z tych książek, które czyta się i dość szybko o nich zapomina. Zdecydowanie wolę debiutancką książkę autorki. 


"Dzieci żółtej gwiazdy" Mario Escobar

Po lekturze tej pozycji uświadomiłam sobie, że choć tak wiele książek na temat II wojny światowej i jej aspektów, pojawia się na polskim rynku, to nadal wiele kwestii jest mi nieznanych. To, o czym czytałam w "Dzieciach żółtej gwiazdy" wzbudziło nie smutek, wściekłość i bezsilność na ówczesne realia, ale pokazało także ogrom ludzkiej bezinteresowności. 
Rok 1942. Jacob i Moise, młodzi Żydzi, przebywają w Paryżu pod opieką ciotki, kiedy ich rodzice szukają spokojnego miejsca do życia. Chłopcy nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które im grozi aż do dnia, kiedy ich ciotka znika, a oni zostają zatrzymani przez francuską żandarmerię i przewiezieni na paryski welodrom. Tam znajdują się już tysiące Żydów. Chłopcom udaje się uciec i planują odnaleźć rodziców, o których miejscu pobytu wiedzą z listów. Ich podróż zaczyna się na niebezpiecznych ulicach Paryża i przebiega na południe Francji, a następnie do Hiszpanii. Tylko, że dwójka dzieci nie jest w stanie sama pokonać takich odległości. Mogą zostać w każdej chwili schwytani przez Nazistów. Powodzenie tego planu wiąże się z pomocą wielu osób, które z bardzo różnych pobudek pomagają chłopcom na różnych etapach tej wędrówki. Historia tej podróży jest niezwykła, wielokrotnie niebezpieczna, wielokrotnie wywołująca całą gamę uczuć podczas lektury. 
Po raz drugi autor zaskoczył mnie historią zawartą w swojej książce. Temat łączący dzieci i II wojnę światową jest trudny do udźwignięcia uczuciowo, ale po raz drugi autorowi udało się doskonale dotrzeć do czytelnika. Tworząc historię zawartą w książce autor inspirował się tajną siecią transportu dzieci we Francji i sposobie ich ukrywania przed wrogiem. Ta książka pokazuje ludzkie poświęcenie, a także bezduszność Nazistów, którzy bez najmniejszych oporów zabijali dzieci. Tutaj pojawia się jeszcze jedna, dodatkowa kwestia, dotycząca ukrywania swojej tożsamości. Młodszy z braci ma problem z zatajaniem swojego pochodzenia, ale u niego również szybciej zacierają się wspomnienia rodzinnego domu. Po raz kolejny Mario Escobar zmusił mnie do wielu refleksji, wywołał całą gamę uczuć i wiem, że do tej książki jeszcze kiedyś wrócę. Jest to lektura dla każdego, kto interesuje się II wojną światową. 


"Gorsza siostra" Justyna Bednarek, Jagna Kaczanowska

Patrząc na dotychczasowy dorobek autorek ta książka ma o wiele większy ciężar emocjonalny. Pojawia się tu kilka wątków, które rozwijają się wraz z rozwojem historii. Na pierwszy plan wychodzi białaczka, na którą zapada córka głównej bohaterki, młoda żona i matka. Poszukiwanie dawcy szpiku, który mógłby uratować życie kobiety spowoduje odkrycie tajemnicy rodzinnej, której początki sięgają wiele lat wstecz, do lat 30-tych ubiegłego wieku. Historia rodziny okazuje się niezwykle burzliwa, mocno splątana z wydarzeniami ówczesnych lat, pokazująca, jak bardzo zawiść i zaślepienie mogą doprowadzić do zerwania rodzinnych więzów. 
Choć autorki poruszają bardzo ważny temat we współczesnych wydarzeniach, to jednak ta warstwa historyczna wyłania się jako ciekawa i wciągająca. Bieżące wydarzenia są jakby tłem do tego, co działo się wiele lat wstecz. A dzieje się tam niesamowicie dużo: zdrady, miłość, nienawiść, ukrywanie Żydów, marzenia o karierze. Na początku pojawia się zapomniany świat II Rzeczypospolitej, który był pociągający i przerażający zarazem, żeby dość szybko przejść do realiów II wojny światowej, po pierwsze lata stalinizmu i marzec roku 1968, kiedy doszło do eskalacji antysemityzmu w Polsce. 
Po raz kolejny autorki pokazały, że razem da się napisać świetną historię, która chwyta za serce i od której ciężko się oderwać. Tło historyczne było niezwykle barwne, a współczesne tło otwiera oczy na chorobę, o której być może większość z nas nie myśli. Wspaniałą lektura, zdecydowanie warta polecenia. 


"Dom na Kurzych Łapach" Sophie Anderson

Motyw Baby Jagi oraz przepiękna okładka zdecydowały, że sięgnęłam po ten tytuł. Historia Marinki, która mieszka ze swoją babcią w Domu na Kurzych Łapach. Dwunastolatka obserwuje swoją krewną i wraz z nią pomaga duszom zmarłych przenieść się na drugą stronę. Dlatego też podróżują po całym świecie, budząc się czasem w bardzo niezwykłych miejscach. To wszystko sprawia, że dziewczynka jest samotna i bardzo pragnie towarzystwa osoby w swoim wieku. Nie zgadza się ze swoim przeznaczeniem, którym jest przejęcie roli swojej babci. Jej poczynania sprawiają, że babcia znika za Bramą, a dziewczynka robi wszystko, żeby ją odzyskać. 
Historię Mariki można uznać za baśń, którą czyta się przyjemnie, ale tak jak marzenie nocne, z nastaniem dnia zostaje po nim tylko niejasne wrażenie. Tak jest ze mną i tym tytułem, który czytałam kilka miesięcy temu. Pamiętam ogólny zarys tej historii, wiem, że czytałam ją z przyjemnością, choć nie z zachwytem. Jednak to książka pisana dla młodzieży i to raczej tej młodszej, w wieku głównej bohaterki, więc najprawdopodobniej nie powinnam być wyznacznikiem, czy jest to ciekawa lektura. Autorka porusza kwestie życiowych wyborów i odgórnie narzuconej roli, więzi rodzinne, samotność młodej bohaterki i mocną potrzebę przyjaźni. To wszystko osadzone jest w realiach baśni, gdzie oprócz wątków lekko przerażających (budowa muru z ludzkich kości) pojawia się walka o odzyskanie straconej osoby. Dla młodego czytelnika będzie to z pewnością przyjemna i wartościowa lektura. 



"Szlacheckie gniazdo. Ogień buntu" Monika Rzepiela

Powrót do świata bohaterów Szlacheckiego Gniazda sprawił mi dużo przyjemności. Autorka zaczyna akcję w tym samym momencie, w którym zakończył się tom pierwszy. Dramatyczny wybór młodej chłopki Marysi, która nie widzi dla siebie przyszłości jako samotnej matki bękarta, w ostatnim momencie zostaje zmieniony. Z pomocą przychodzi jej mężczyzna, którego nigdy by o to nie podejrzewała. Tymczasem Leontyna wychodzi za mąż za młodego warszawiaka, co jednak jest początkiem tragicznego związku. Młodsza siostra szlachcianki ucieka z domu, aby uniknąć klasztornego życia i wbrew rodzicom poślubia ukochanego mężczyznę. 
Ten tom jest bardziej dramatyczny, pokazuje życie o wiele większej ilości osób, zarówno tych wywodzących się ze szlachty, jak również chłopów, a także Cyganów. Wiele związków rozpada się z braku porozumienia, wiele osób samotnie cierpi, ale również pojawia się tu śmierć, która zbiera obfite żniwo. W tym tomie pojawia się o wiele więcej kobiet z różnych środowisk, które dokonując swoich wyborów skazują się na cierpienie ale i śmierć. Autorka pokazuje, że podążanie za głosem serca bardzo często kończy się tragicznie. Jednocześnie czytelnik może poznać nowe grupy społeczne, warszawskie mieszczaństwo, a także cygański tabor. To wszystko opisane jest na tle ówczesnych wydarzeń, czyli Insurekcji Kościuszkowskiej, wojen napoleońskich i III rozbioru Polski. Mimo odległości wszystko to odbija się na mieszkańcach ówczesnej Rzeczypospolitej. 
Mimo ogromnej ilości zgonów, która w innym wypadku mogłaby wydawać się przesadna, lektura tej książki była bardzo przyjemna. Trudy codziennego życia, obraz ówczesnego społeczeństwa, historie związków, wszystkie te elementy sprawiają, że lektura jest satysfakcjonująca. To świetna kontynuacja pierwszego tomu Szlacheckiego Gniazda. Zdecydowanie zainteresuje osoby, które interesują się obyczajami i życiem w czasach polski szlacheckiej. 


"Kiedy jak nie dziś" Paulina Wiśniewska

Licząc na lekką i wciągającą historię zabrałam się za historię bohaterów książki. Klara wyjeżdża na wakacje do ojca, który po rozwodzie założył nową rodzinę. Dziewczyna spotyka tam chłopaka, do którego zaczyna żywić żywsze uczucia, ale ich relacje będą wystawione na próbę, jako że pochodzi on z "trudnej rodziny". Matka bohaterki skrywa trudny sekret, który zmieni życie całej rodziny, a z zagranicy wraca przyrodnia siostra bohaterki z własnym mrocznym sekretem. 
Początkowo czytało mi się dobrze, kilkuosobowa narracja pozwala spojrzeć na tę historię z różnych stron, bohaterowie są sympatyczni i łatwo ich lubić. Jednak gdzieś od połowy książki zaczęłam czuć pewną niechęć i zastanawiałam się, czym jeszcze uraczy mnie autorka. Ciekawie jest wprowadzić kilka wątków, żeby książka nie była nudna, jednak ilość problemów, społecznych odchyleń, chorób i śmierci, które pojawiają się w tej historii wręcz przytłacza. W zwykłym życiu jest to prawie niemożliwe, żeby wszystkie problemy świata spadły na jedną rodzinę i jej otoczenie. To bardzo utrudniało mi lekturę, w pewnym momencie miałam już dosyć dramatów bohaterów, którzy stali mi się obojętni. Myślę, że ta książka jest ciekawa do połowy, kiedy są pewne kwestie, z którymi muszą zmierzyć się postacie, jednak później kiedy kolejne prawdy wychodzą na jaw, czytałam tę książkę z podejściem "co jeszcze dorzuci autorka". Ta lektura zdecydowanie nie przypadła mi do gustu, choć na pewno znajdzie swoim amatorów.


"W piekle pandemii" Jolanta Kosowska

Do tego tytułu trzeba podejść z odpowiednim nastawieniem, na które w dzisiejszych czasach być może nie każdy jest gotowy. Z pewnością łatwiej czytałoby się ją, gdyby przyjąć że to czysta fantastyka, jakich wiele powstało już wcześniej. Wizja postapokaliptyczna. Jednak tym razem autorka opisuje tylko prawdzie wydarzenia, a jest nimi początek pandemii, która dopadła na początku roku cały świat. 
Urlop wiosenny spędzony na górskich stokach z przyjaciółmi, to ostatnie normalne chwile, jakie spędzają Oliwia i Marcello. Chwilę potem kobieta jedzie do Toskanii, gdzie ma zaopiekować się babką swojego chłopaka, a miejsce to odcięte jest od świata kilometrami winnic. Marcello natomiast wraca do Wrocławia, gdzie jako odpowiedzialny lekarz, podejmuje się pracy w swoim szpitalu. Jednak tę historię opowiada Oliwia, młoda kobieta, która zamknięta w toskańskiej willi przez wiele dni nie ma świadomości, co dzieje się na świecie. Dopiero połączenie z Internetem przynosi obrazy i słowa, w które nie może uwierzyć, a także kontakt z ukochanym, który dość szybko zaraża się nowym wirusem. 
Trudna lektura, przede wszystkim dlatego, że jest prawdziwa. To przede wszystkim obraz uczuć i wrażeń ludzi, którzy znaleźli się w zupełnie nowej sytuacji. Oliwia, odcięta od świata, poznaje relacje ludzi, tych dobrze jej znanych przyjaciół, rozrzuconych po różnych zakamarkach Europy, jak i obcych, którzy pisząc internetowe pamiętniki, starają poradzić sobie z rzeczywistością. Jest tu obraz Bergamo w tych trudnych pierwszych tygodniach, opuszczona Wenecja, praca w Dreźnie na pierwszej linii ognia i Wrocław. Są wspomnienia chwil sprzed pandemii i obrazy tego co dzieje się obecnie. Każdy z nas pamięta, jak bardzo trudne były te pierwsze miesiące, kiedy większość państw zamknęło swoich mieszkańców w domach, kiedy każde wyjście dla wielu było otoczone strachem i niepewnością. Ta książka niesie ze sobą właśnie te obrazy, ale również pokazuje ludzką dobroć i poświęcenie. To lektura, która być może obecnie wiele nie wniesie, bo każdy z nas zna z autopsji, to co działo się i nadal dzieje. Ale być może za kilka lat pozwoli ponownie spojrzeć na te wydarzenia i je przemyśleć. 



"Gabrynia" Ewa Szymańska

Dalsze losy rodziny Bąków już na samym początku naznaczone są tragedią. Śmierć Franciszka wywrze duże zmiany na młodej wdowie, która musi teraz sama zaopiekować się czwórką dzieci. Postanawia przyjąć nieoczekiwaną pomoc i wyjść ponownie za mąż, w imię dobra dzieci. Tytułowa Gabriela, od początku bardzo zdolna i pojętna dziewczynka, zaczyna naukę w gimnazjum w pobliskim mieście. Rozwija tam swoje zdolności pisarskie. Młodsza, Weronika, która nie zgadza się z wyborami matki, buntuje się przeciwko światu. Obie dziewczyny przeżywają pierwsze miłosne zauroczenia a także odkrywają swoją seksualność. Codzienne zmagania w jednej chwili zmienia wybuch wojny, który zmusi wszystkich do przewartościowania swoich ideałów. 
Książka wciąga od pierwszych stron, wchodzi się w nią jak w masło i z przyjemnością wraca do bohaterów z "Apolonii". Tym razem historia rozdziela się na większą ilość bohaterów, dzieci Apolonii dorastają i zabierają własny głos w tej historii. Wiele się dzieje, realia ówczesnych czasów przeplatają się z życiem, z wyborami i uczuciami młodych ludzi. Niektóre z nich przyniosą rozpacz, inne będą właściwym wyborem. Autorka pisze historie niezwykle wciągające, od której ciężko się oderwać. Jest to równie dobra lektura jak tomu pierwszego, którego jest bezpośrednim przedłużeniem. Z chęcią poznam zakończenie tej historii i jej bohaterów, których autorka zostawia tuż po końcu II wojny. 



"Szarlatani" Lydia Kang, Nate Pedersen

Ta książka to istne kompendium wiedzy jak NIE LECZYĆ ludzi. Autorzy, pokazując podejście ludzi i jego zmianę na przestrzeni wieków, pokazują bardzo różne, przedziwne i czasami wręcz nieprawdopodobne sposoby, które miały pomagać i leczyć chorych. Rozdziały dzielą się na pierwiastki, rośliny, narzędzia, zwierzęta i tajemne moce, w których to szczegółowo opisywane są różne sposoby na pomoc pacjentom. 
Czytając ten tytuł ma się wrażenie, jakby ówcześni ludzie nie chcieli pomóc swoim pacjentom, a wręcz im zaszkodzić. Niektóre metody leczenia, a także środki, które były do tego używane wywołują obrzydzenie, śmiech i lęk. Często sposoby zabezpieczania się przed chorobami były pustymi życzeniami, które nie miały nic wspólnego z prawdziwym życiem, często też leczenie doprowadzało do szybszej śmierci pacjenta. Upuszczanie krwi, leczenie radem, rtęcią, częściami ciał zwierząt czy prądem to tylko jedne z wielu sposobów, na które wpadali ówcześni ludzie. 
To lektura, która wywołuje wiele bardzo różnych emocji, a jednocześnie zmusza do refleksji, że żyjemy w dobrych, spokojnych czasach. Dobrze, że praktyki, które są w niej pokazane, już raczej nie występują we współczesności, chyba że u prawdziwych szarlatanów. Książka dla każdego, kto interesuje się choć odrobinę medycyną, a także jest ciekawy sposobów, jakie podejmowali lekarze w przeszłości, żeby pomóc ludziom.

"Osiedle odmieńców" Anna Klejzerowicz

Choć rzadko sięgam po kryminały, tutaj postanowiłam jednak spróbować, bo czasem warto odejść od utartych ścieżek. Był to zdecydowanie dobry wybór. 
Na nowo powstałym osiedlu domów jednorodzinnych w pożarze domu ginie cała rodzina, młode małżeństwo z małymi dziećmi. Ta tragedia staje się początkiem dramatycznych wydarzeń, których rozwiązanie próbuje znaleźć policja, ale również Felicja Stefańska, która jest rzecznikiem prasowym gminy i która miała już do czynienia ze śledztwami. Tropy prowadzą do wydarzeń z przeszłości, o których mieszkańcy pobliskiej wioski nie chcą pamiętać. Czy współczesne wydarzenia to zemsta z przeszłości i czy uda się odnaleźć na czas winnych? 
"Osiedle odmieńców" to trzeci tom przygód Felicji Stefańskiej. Choć nie miałam do czynienia z wcześniejszymi tomami, w żaden sposób nie wpłynęło to na odbiór lektury. Książka jest mocna, momentami brutalna, początkowo jest sporo elementów, które idą w kierunku nadprzyrodzonym. Cały czas coś się dzieje i trudno przewidzieć, jak potoczy się dalej akcja. Głowna bohaterka i jej najbliższe otoczenie, to postacie, które dość szybko obdarza się sympatią. Zaskakujące poczucie straty, które kończy tę książkę powoduje, że kończy się lekturę z mieszanymi uczuciami. To nie jest lekki kryminał, gdzie ginie ktoś daleko i mało to czytelnika obchodzi, tutaj śmierć czai się za rogiem i nigdy nie wiadomo, jak skończy się bieżący dzień. 
To była lektura pełna napięcia i pasji, którą czytałam z przyjemnością. Choć moja kryminalna historia jest raczej szczupła, to myślę, że ten tytuł mogę zakwalifikować na górnej półce. Wiele wątków sprawia, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.

12/30/2020

Podsumowanie roku 2020

Podsumowanie roku 2020

Kończy się rok, który dla wszystkich był trudny. Pora na małe podsumowanie tego, co działo się w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy, zarówno pod względem lektur jak i pracy na blogu. Mam pewne poczucie winy, bo był to rok kiepski jeśli chodzi o posty, ale o tym za chwilę.

Jako czytelnik


Patrząc na liczbę przeczytanych (i w tym roku przesłuchanych) książek  wynik nie pogorszył się w stosunku do poprzednich lat. Udało mi się przyswoić 67 pozycji. Większość to lektury papierowe, kilka z nich przeczytałam w formie ebooka, a 12 poznałam w formie audio. Połowa z poznanych tytułów została popełniona przez polskich autorów, a 34 pozycje to książki z zagranicznymi nazwiskami. W tym roku, ze względu na kiepski nastrój, wróciłam do książek i serii które lubię i które sprawiają mi dużo radości. Dzięki temu ponownie poznałam przygody bohaterów Zwiadowców (10 tomów), po raz kolejny zagłębiłam się w świat Harrego Pottera (słucham 6 tom serii), oraz ponownie odkryłam kilka romansów historycznych. 

Myśląc o najlepszych tytułach z tego roku od razu przychodzi mi do głowy "Słowik" Kristin Hannah. Ta książka wzbudziła we mnie niesamowicie wiele emocji, pokazała całą gamę zachowań, które powodowały ludźmi w czasie wojny, a wszystko to łączy się w piękną, wzruszającą i tragicznie smutną historię. Również "Światło w środku nocy" Jojo Moyes sprawiło mi dużo przyjemności. Ta historia osadzona w Kentucky w latach '30 ubiegłego roku pozwoliła mi odkryć nowy kawałek historii. Jeśli chodzi o rodzimą literaturę to zdecydowanie "Gorsza siostra" duetu Bednarek&Kaczanowska warta jest polecenia. To historia osadzona w dwóch osiach czasowych, która pokazuje jak bardzo możemy zniszczyć własną rodzinę. To zadziwiające, że dwie pisarki potrafią tworzyć tak dobre książki. 



Jako bloger


Tutaj niestety nie mam się czym pochwalić. W tym roku na blogu pojawiło się jedynie 27 wpisów, jest to najgorszy rok od początku istnienia bloga. Przez nastrój bardzo ciężko tworzyło mi się nowe wpisy, choć całe szczęście to się powoli zmienia i liczę na to, już tak zostanie. Jutro pojawi się jeszcze post z 15 opiniami o książkach, które poznałam w tym roku, a które nie doczekały się recenzji. 
Mimo wszystko w tym roku miałam przyjemność objąć patronatem medialnym trzy tytuły, z trzech różnych gatunków: "Diabelski hrabia" Melisa Bel, "Miłość pod naszym niebem" Sylwia Kubik oraz "Winter" Marissy Meyer. Wszystkie trzy tytuły polecam z czystym sumieniem.
Nadal trwa comiesięczna zabawa na fanapgu Książkowych Wyliczanek: Czytaj, pisz, wygrywaj. Cieszę się, że ta zabawa cieszy się powodzeniem i mam nadzieję, ze nadal będziecie brać w niej udział. 

Ludzie, ludzie, ludzie


... (powinnam zostawić ten ustęp w takim stanie). Niestety pandemia spowodowała, że wszystkie tegoroczne wydarzenia zostały odwołane. Nie widzimy się od dawna w realnym świecie, zostaje jedynie Internet, ale ja mam z tym problem. Nie jestem w stanie odkryć radości ze spotkań online. Mogę mieć jedynie nadzieję, że nadchodzący rok będzie choć odrobinę lepszy i pozwoli chociaż na małe zloty.

I co dalej? 


Mam tylko nadzieję, że rok 2021 będzie lepszy, że pozwoli nam choć odrobinę wrócić do normalności. Nie planuję, bo wiem, że to w tych czasach wszystkie założenia mijają się z celem. Chcę czytać i pisać, czy uda się coś więcej, zobaczymy. 

Życzę Wam, żeby ten zbliżający się wielkimi krokami Nowy Rok 2021 dał nam normalność. Tak po prostu!



12/26/2020

Czym są "Filary Świata" Anne Bishop

Czym są "Filary Świata" Anne Bishop


Wystarczyła jedna książka, żebym zakochała się w twórczości Anne Bishop. Przeczytany kilka lat temu pierwszy tom Innych "Pisane szkarłatem" pokazała mi świat niezwykle różny od nam znanego, ale jednocześnie piękny i brutalny. Świat w którym ludzie nie są najważniejsi na ziemi, choć jak zawsze nie są w stanie tego przyjąć do świadomości. Z przyjemnością zagłębiłam się też w nowy cykl autorki, który kreuje zupełnie inny świat, choć jednocześnie jest tak podobny: ludzie znów nie potrafią pojąć, ze nie są najważniejsi.

Witajcie w świecie, gdzie obok siebie żyją Ludzie, Piękni Ludzie i Mali Ludzie. Żyją obok siebie, choć nie ze sobą. Jedynym odstępstwem są czarownice, które mieszkają w Starych Miejscach, opiekując się nimi. Jednak świat zaczyna się zmieniać, zaczynają się polowania na czarownice, które zaburzają cienką równowagę między światem ludzi a światem Fae, Pięknych Ludzi. Ari stara się przeżyć odkąd została sama, jest najmłodszą czarownicą w swoim rodzie, ale ludzie już dawno się od niej odsunęli. Podczas Letniego Księżyca jedna decyzja powoduje lawinę zmian, nie tylko w życiu Ari, ale także w świecie Fae i ludzi. Czym są Filary Świata? Czy bohaterowie odkryją to na czas? 

Wkraczając do tego świata ma się wrażenie, że trafiło się w najgorszy okres polowań na czarownice, które poprzez niezwykle brutalne tortury zostały zmuszane do przyznania się do paktowania z diabłem. Inkwizytorzy zataczają coraz szersze kręgi w kolejnych królestwach, a lokalni możnowładcy z chęcią płacą za pozbycie się czarownic ze swoich ziem, choć jaki cel im przyświeca, wiedzą oni sami. Czym kierują się inkwizytorzy? Większość z nich wierzy w walkę ze złem, ale ten pierwszy, który stworzył ruch ma swoje ukryte powody walki z magią, z pozbyciem się z tego świata wszystkiego co nieludzkie. 

Autorka czerpiąc z wierzeń ludowych stworzyła własne spojrzenie na Fae. Nazwała tak stworzenia magiczne, którym daleko do tradycyjnych wróżek. Mroczne, egoistyczne, wierzące w swoją wielkość, próżne, a jednocześnie posiadające boskie moce. Te postacie z pewnością przerażały większość ludzi, jednocześnie fascynując. Osadzenie ich w świecie przypominającym Wieki Średnie pokazuje, że ta historia będzie z pewnością mroczna i tajemnicza. 

Ari jest postacią pozytywną i sympatyczną. Spokojna dziewczyna, która urodziła się w rodzinie czarownic, jednak już dawno izoluje się od ludzi i myśli tylko o codziennych obowiązkach. Gdyby nie pewne zaklęcie podczas Letniego Księżyca być może nigdy nie zostałaby wplątana w świat Fae. Jednak staje w centrum wydarzeń, z jednej strony zagrożona przez Inkwizytorów, z drugiej zauważona przez Fae, które chcą od niej czegoś więcej. Oparcie ma tylko w przyjacielu. 

Czarownice stają się tutaj najbardziej pozytywnymi postaciami, mądrymi kobietami, które opiekują się ziemią, na której przyszło im żyć. Odprawiając rytuały, które przechodzą z pokolenia na pokolenie, żyją spokojnie i samotnie. W postaciach tych można znaleźć też feministyczne elementy. Szczególnie, kiedy porównać je z Inkwizytorami i ich jedynym słusznym spojrzeniem na świat, a także na kobietę, która ma stać się posłuszna i bezwolna. 

Wiele się dzieje w tej historii, pojawia się spory korowód postaci, każda z nich różna i oryginalna. Fae, które okazują się nie tak zgodne, jak można przypuszczać, Inkwizytorzy, ludzie. W najbliższym otoczeniu głównej bohaterki żyją osoby, które mają wiele tajemnic. Dzięki temu wkraczając w świat wykreowany przez pisarkę nie można się nudzić. Początkowo, przez pierwszych kilkanaście stron można się delikatnie pogubić, ale czym bardziej zagłębić się w lekturę, tym wszystko zaczyna stawać się jaśniejsze, choć do końca niektóre kwestie nie zostają rozwiązane. 

Filary Świata można czytać jako samodzielną książkę, bo jej zakończenie pokazuje wybory wielu bohaterów. I choć nadal wiele fundamentalnych spraw zostaje nie rozwiązana, to można uznać, że ta historia kończy się właśnie w tym miejscu. 

Tir Alainn bardzo się różni od serii Inni w wykreowanym świecie i bohaterach, a jednak ma wiele cech wspólnych, które przyciągnęły mnie do twórczości pisarki. Magia łącząca się bezpośrednio z brutalnością, nikt nie jest jednoznacznie dobry ani zły. Ta historia, czytana z przyjemnością, wywołuje również sporo pytań i zmusza do przemyślenia niektórych kwestii światopoglądowych. Dobra powieść fantastyczna, posiadająca wszystkie cechy wciągającej lektury. Zdecydowanie historia do mnie przemawia i nie mogę się doczekać, kiedy poznam kolejny tom cyklu. 



  • Autor: Bishop Anne
  • Tytuł: Filary Świata
  • Cykl: Tir Alainn #01
  • Tytuł oryginalny: The Pillars of the World
  • Wydawnictwo: Initium
  • Liczba stron: 530
  • Premiera: 14 styczeń 2019



 

12/19/2020

Szczęśliwie "Bo nadal cię kocham" Magdalena Kordel

Szczęśliwie "Bo nadal cię kocham" Magdalena Kordel



Lektura tej książki to jak spotkanie z dawno nie widzianymi przyjaciółmi, przynosi wiele radości, spokoju i daje wiarę na przyszłość. I jak każda książka Magdaleny Kordel zaskakuje, bo choć to książka świąteczna, to porusza również inne kwestie, które być może na pierwszy rzut oka nie wydają w żaden sposób ze świętami związane. Oto powraca widmo wojny i trauma, która zostaje z jej uczestnikami na długie lata. Czy takie połączenie może dać dobrą, lekką lekturę idealną na ten nadchodzący czas? 

Leontyna zaniedbuje Kuferek, wystawa nie zmieniła się już od dłuższego czasu, zaczyna być opryskliwa dla klientów i unika listonosza. A to wszystko przez listy, które przychodzą i próbują zburzyć jej równowagę. Listy, które każą jej wrócić do przeszłości i zmierzyć się z tym, o czym próbuje od dawna zapomnieć. Pojawiają się też inne znaki: pewne zdjęcie i szuflada skrywająca niezwykłe tajemnice. Co musi się wydarzyć, żeby odważyć się na rozliczenie z przeszłością? I czy zbliżające się coraz bardziej święta pomogą w tej decyzji? 

To była trochę zaskakująca lektura, inna niż sobie założyłam. Pozwoliła mi ona spojrzeć na pewne kwestie jeszcze raz, z trochę innej strony. Puste miejsce przy stole wigilijnym nabrało dla mnie nowego, podwójnego znaczenia. A przygotowania do świąt, cała ta bieganina i wieczny rozgardiasz w wydaniu bohaterów pokazały, co tak naprawdę liczy się w tych dniach, o czym bardzo często zapominamy. 

Dobrze zabrać się za lekturę tego tomu po poznaniu "Tajemnic bzów", bo wiele wątków łączy się, co nie powinno dziwić, kiedy Leontyna staje się główną bohaterką tej świątecznej powieści. Odsuwanie od siebie przeszłości, zamykanie za sobą drzwi sprawia, że Zośka się zmienia, oddala od innych i otoczona strachem chce przeczekać licząc, ze wszystko potoczy się samo i jakby poza nią. Tajemnicze listy, które przychodzą stają się zapalnikiem z opóźnionym zapłonem. W końcu doprowadzi do wybuchu. 

Byłam zaskoczona, bo ta książka, to połączenie świątecznych klimatów, tych pozytywnych, rodzinnych, ciepłych i radosnych, o których większość z nas marzy, z wojną i traumą jaką zostawiła w ludziach, którzy żyli w jej cieniu. Wydawać by się mogło, że te dwa tematy trudno połączyć, że nie ma dwóch bardziej odległych od siebie kwestii, które wywołują zupełnie inne uczucia. A jednak. Autorce się udało i to ze świetnym skutkiem. 


(...) Ileż by dała, żeby zobaczyć uch wszystkich raz jeszcze. Jeszcze raz usiąść przy wigilijnym stole w komplecie, bez świadomości tego, co tak naprawdę znaczy puste miejsce.

Najszczęśliwszy jest ten, kto może nadal wierzyć w anonimowego, zbłąkanego wędrowca - przemknęła jej przez głowę gorzka myśl.

Jej puste miejsce przy wigilijnym stole nie musiało czekać, aż zajmie je tajemniczy podróżnik. Od niepamiętnych lat miało stałych rezydentów. Tłoczyli się za tym krzesłem wszyscy, których pożegnała (...) 

Po trudnych latach Leontyna odzyskała też cząstkę przeszłości. Choć niektórym może wydać się to ckliwe, to wątek odzyskanej znajomości nie tylko daje nadzieję, ale też odrobinę szalonego charakteru, który również sporo wnosi w tę historię. Zresztą w tej książce znaleźć można również kilka innych elementów, które z pewnością ubawią czytelnika, a które roznosi wraz z pocztą listonosz Krzysztof. 

Powrót do Malowniczego to spotkanie z jej bohaterami, szczególnie rodziną Madaleine, a jednocześnie z bohaterami serii o Miasteczku. W ten sposób po raz pierwszy Magdal i Klementyna, Michał i Kuba stają ramię w ramię i razem szukają zgubionej starszej pani, która stara się odnaleźć swoją przeszłość, a która odkrywa jednocześnie jak wspaniała ma rodzinę, co z tego że przyszywaną. 

"Bo nadal cię kocham" to książka, z której tchnie Duch Świąt, miłość, radość i nadzieja, a przede wszystkim wspólni czas dla wszystkich, którzy o sobie myślą. Samotność jest najgorszym przekleństwem człowieka, a wspólny czas, choćby przepełniał go harmider, daje nadzieję na przyszłość. Dlatego książki Magdaleny Kordel są idealnym lekarstwem na ten trudny czas. Ta nowa doskonale pasuje do kolekcji i jest jak kolejna dawka leku na całe zło. I pokazuje, jak normalnie może być. 

- Lubię święta - mruknęła Magda. - A wiesz dlaczego? (...) Bo wtedy miłość jest taka... Taka skondensowana i widoczna i wszyscy się do wszystkich garną. I to wszystko ma taki głęboki sens, i bałagan w kuchni, i kiczowate ozdoby, i poplamiony przez dawne barszcze obrus... I to puste miejsce, bo patrząc na nie, można czuć ogromną wdzięczność za to, że tyle nas przy tym stole nadal siedzi... (...)




  • Autor: Kordel Magdalena
  • Tytuł: Bo nadal cię kocham
  • Cykl: Malownicze #06
  • Wydawnictwo: Znak
  • Liczba stron: 384
  • Premiera: 25 listopad 2020

11/29/2020

Czym cechuje się "Nasze niebo" Sylwia Kubik

Czym cechuje się "Nasze niebo" Sylwia Kubik



W tym trudnym dla większości z nas czasie warto sięgać po lektury które dadzą chwilę odpoczynku, a jednocześnie pozwolą poznać codzienne życie bohaterów i problemy, z którymi muszą się mierzyć. Kolejny powrót do Brzozówki, na który czekałam i po który sięgnęłam z wielką chęcią, staje się jednocześnie ostatnim spojrzeniem na życie mieszkańców. Kolejne miesiące pokazują życie spokojne i te bardziej problematyczne. Nowe trudności i te skrywane od lat. Wszystko tworzy barwną historię "Naszego nieba".

Powrót do mieszkańców Brzozówki odbywa się chwilę po wydarzeniach z "Miłości pod naszym niebem". Bohaterowie borykają się z codziennością, jej radością i smutkiem. Sołtyska zmaga się z istotną kwestią życiową, a jej decyzja wpłynie na przyszłe życie jej i męża. Stanisław łamie nogę i potrzebuje pomocy. Czy znajdzie się ktoś, kto podejmie się opieki nad starszym, zrzędliwym człowiekiem? Pewna pensjonariuszka nowo otwartego domu starości pojawi się przed domem Hani i jej rodziny, co budzi wiele nieporozumień. Monika i Maciej próbują porozumieć się co do własnej przyszłości, w czym niespodziewanie pomaga im Kuba. 

Lektura tej książki po raz kolejny sprawiła mi naprawdę dużo radości, i choć starałam się ją sobie dozować, żeby przyjemność trwała dłużej, to niestety nie udało mi się i pochłonęłam ją w momencie. Dobrze znane postacie, ale również nowi bohaterowie, sprawili, że miałam uśmiech na ustach lub łzy smutku i wzruszenia. Tych ostatnich szczególnie dużo uroniłam pod koniec książki, kiedy wiele spraw powoli się wyjaśniało. Poza tym przez całą lekturę miałam wrażenie, że zaglądam do dobrze znanych przyjaciół. 

 - Ich miejsce na ziemi - wyszeptała Karolina. - I nasze. Zobacz, tak wiele nas różni, właściwie wszystko... Wiek, wykształcenie, przeszłość, a wszystkie tu odnalazłyśmy swój kawałek świata. 

- O to mi właśnie chodziło. Jeden zakątek, jedno niebo, a łączy tak wiele różnych ludzi, dając im szczęście - stwierdziła rozpromieniona Hania. 


Uwielbiam tego typu historie, książki które pozwalają spojrzeć na problemy szerzej, dają nadzieje, że nawet największa przeszkoda jest do pokonania. Dają nadzieję w drugiego człowieka i wywołują poczucie wspólnoty. To chyba jest najważniejsze w Brzozówce, jedność bohaterów, którzy mimo swoich małych kręgów rodzinnych, mają też ten większy wspólny świat. Każdy wzajemnie się tu wspiera i w razie potrzeby jest w stanie pomóc drugiej osobie. I co najpiękniejsze, nawet te postacie, które pierwotnie nie wzburzają sympatii, które są opryskliwe, gderliwe i utyskujące, potrafią pokazać czasem drugą twarz. A czasem trzeba spojrzeć na nie inaczej i zobaczyć to co kryją pod swoistą maską. 

I tym razem autorka porusza kilka istotnych kwestii, o których być może nie myślimy. Kwestia dostosowania się do środowiska, wytrwałość w nauce, polsko-niemieckie kwestie wojenne i odbieranie dawno porzuconych domów oraz obawa z tym związana, postępowanie adopcyjne i wszystkie związane z nim etapy, odejście od Kościoła, przebaczenie po latach oraz problemy wynikające z przeszłości. I po raz kolejny wszystkie te kwestie idealnie ze sobą współgrają. 

"Nasze niebo" to pozycja, którą czyta się z przyjemnością, dająca wiarę w drugiego człowieka. Idealne zakończenie wszystkich trzech tomów cyklu powiślańskiego. Można ją czytać jako samodzielną książkę, ale jak wspomina autorka w posłowiu, zdecydowanie lepiej poznać wszystkie trzy tomy, dzięki którym historie poszczególnych bohaterów będą kompletne. 

Dawno już dopisałam Sylwię Kubik do grona swoich ulubionych polskich autorów, ten tytuł potwierdza tylko, że nie pomyliłam się w swoim osądzie już przy pierwszym tomie. "Nasze niebo", a także poprzednie części: "Pod naszym niebem" oraz "Miłość pod naszym niebem" to pozycje obowiązkowe z literatury obyczajowej dla każdego, kto lubi ten gatunek. Książki pokazują codzienne życie ludzi, ich wzajemne relacje, a także problemy z którymi się zmagają. Wszystko to jednak spaja ogromna doza przyjaźni i miłości, która sprawia, że pomimo wszystkich przeciwności losu książki te dają ogromną otuchę i napawają radością, co w dzisiejszych czasach każdemu z nas jest potrzebne. 


    • Autor: Kubik Sylwia
    • Tytuł: Nasze Niebo
    • Wydawnictwo: eSPe
    • Liczba stron: 312
    • Premiera: 13 listopad 2020




    11/25/2020

    Czy dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki czyli "Ja, ocalona" Katarzyna Berenika Miszczuk

    Czy dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki czyli "Ja, ocalona" Katarzyna Berenika Miszczuk


    Seria o Wiktorii Biankowskiej, to jedne z pierwszych książek, które wyszły spod pióra autorki. Od tamtego czasu zmienił się styl pisarki, jej nowi bohaterowie są doroślejsi. Czy w takim razie warto wracać, kiedy wydawać by się mogło, że tamta historia jest zamkniętą sprawą? A jednak bez wahania postanowiłam sięgnąć po ten tytuł, wrócić do dawno nie odwiedzanych bohaterów i świata, stworzonego przez Katarzynę Berenikę Miszczuk. Czy było warto, a autorka się odnalazła? 

    Kilka lat po wydarzeniach z "Ja, potępiona" Wiktoria wiedzie żywot w zaświatach. Od pewnego czasu spędza go w Niebie, gdzie zajmuje się kandydatkami na przyszłe anielice, biorące udział w anielskim show. To tutaj nawiązuje bliższą relację z Uzjelem, podczas wspólnych zajęć. Wiktoria nadal nie może pogodzić się z byciem potępioną duszą, co wpływa zarówno na nią jak i relacje z innymi. W piekle od pewnego czasu się nie pojawia, zerwała ze swoimi przyjaciółmi z tamtego miejsca, a także z Belethem. Nie potrafiła stworzyć długiego i dobrego związku. Teraz zaś została wplątana w nadzór nad Azazelem, który wychodzi z więzienia. Jednocześnie to dopiero przygrywka do wydarzeń, które się zbliżają i mają wiele wspólnego z depresją Lucyfera, a także kilkoma niemile widzianymi postaciami. Czy tym razem wszystkim uda się wyjść cało z kłopotów? 

    Mija kilka lat. To chyba idealny zabieg, o którym wspomina autorka w posłowiu. Ciężko cofnąć się do momentu sprzed dziesięciu lat, a tak bohaterowie dojrzali i trochę się zmienili. Widać to szczególnie po Wiktorii, która jest starsza, a brak Łaski Bożej ma na nią duży wpływ. Nie jest już tą samą naiwną dwudziestolatką, która daje się wodzić za nos. Teraz stała się kobietą pewną siebie, ale i lekko zgorzkniałą przez los, który ją dotknął. Widać też inne podejście do relacji damsko-męskich. Choć samych scen tutaj nie ma, to jednak nie ma biegania za króliczkiem przez większość historii. Tutaj Wiktoria również jest inna, mniej pruderyjna, a może po prostu pewne kwestie stały się zwyczajne. 

    Pozostali bohaterowie również się zmieniają, a u niektórych można zobaczyć trochę inną twarz. Prym w tej kwestii wiedzie Azazel, który nadal mąci i knuje, a jednak okazuje się również postacią pozytywną, prawdziwie kochającą i potrafiącą przeciwstawić się w odpowiednim momencie. 

    Relacja Wiktoria - Beleth pokazuje słodko-gorzką prawdę o związkach, które często rozpadają się, bo nie są odpowiednio pielęgnowane. Zwyczajne życie, codzienność wymaga innych starań niż niezwykłe wydarzenia, które trwają zazwyczaj chwilę. Często niezrozumienie, inne priorytety i nuda sprawia, że szuka się czegoś innego. Wydawałoby się, że w zaświatach będzie lepiej, ale tam też bywa tak jak w zwyczajnym, znanym nam życiu. 

    - Nie przerywaj. Chcę ci powiedzieć, Wiki, że ja się nie poddam. Przysięgam ci na wszystko, łącznie z moimi diabelskimi rogami i czarnym sercem. Wierzę, że jesteśmy sobie przeznaczeni. A błędy…? Każdy je popełnia. Ani ty, ani ja nie jesteśmy kryształowi. 

    Tu akurat musiałam się z nim zgodzić. To nieprawda, że związek rozpada się z winy jednej osoby. Oboje przyczyniliśmy się do zniszczenia naszej przyszłości. Ja mogłam obwiniać go za to, że zostałam pozbawiona Łaski Bożej, co sprawiało, że notorycznie nachodziły mnie czarne myśli. A on? No cóż. Może ja byłam wystarczająco nieznośna, żeby go do siebie zniechęcić. 

    Sama intryga jest ciekawa, płynie z zupełnie innej strony niż zwykle (czyli to nie Azazel z Belethem są sprawcami całego zła ;) ), a jednak może spowodować jeszcze większe problemy. Wiktoria oczywiście zostaje wciągnięta w te wydarzenia. Choć może to wszystko jej przeznaczenie. Kolejna kwestia, którą ten tytuł pokazuje i każe się nad nim zastanowić - jak bardzo Bóg czuwa nad nami i wywołuje pewne wydarzenia, żeby w jakiś sposób na nas wpłynąć. 

    Choć "Ja, ocalona" to świetny kawałek fantastycznej literatury przygodowej, kto w porównaniu z pierwotną trylogią jest dojrzalszy. Nadal widać momentami nieprzemyślanie zachowanie bohaterów, ale są oni bardziej opanowani. Pojawia się więcej postaci, które nadają więcej barw tej historii. To przyjemna lektura, która pokazuje, jak ewoluowała twórczość autorki. 

    Wróciłam do świata Wiktorii Biankowskiej z przyjemnością, momentalnie się wciągnęłam i równie szybko poznałam nowe przygody bohaterów. Na koniec autorka zostawiła kilka niezamkniętych kwestii, które będą mnie męczyć. Ale czy ponownie postanowi wrócić? Teraz wydaje się, że historia Wiktorii jest kompletna. 

    "Ja, ocalona" to świetny kawałek literatury rozrywkowej, który pokazuje jak autorka dojrzała w swojej twórczości. Na pewno będzie to świetna lektura dla fanów pisarki, którzy zachwycają się "Kwiatem Paproci" czy książkami mniej fantastycznymi spod pióra K. B. Miszczuk. Być może ktoś, podobnie jak ja, z pewnym rozrzewnieniem wróci do Wiktorii, Beletha, Azazela i innych bohaterów. A może jeszcze nie znacie tej serii? Wtedy poznanie wszystkich czterech tomów będzie świetną zabawą!

     (...) Gdybym nie uważał, że potraktowano cię źle, to nie wspierałbym cię przez te wszystkie lata. Ja wierzyłem w to, co zawsze mówiłaś. (...) ja dla ciebie skusiłem Ewę. To dla ciebie doprowadziłem do wygnania ludzkości z Raju. Dla ciebie wywołałem rebelię, przez którą straciłem skrzydła. A teraz dla ciebie chciałem zniszczyć świat. 




    • Autor: Miszczuk Katarzyna Berenika
    • Tytuł: Ja, ocalona
    • Cykl: Wiktoria Biankowska #04
    • Wydawnictwo: WAB
    • Liczba stron: 416
    • Premiera: 28 październik 2020

    11/17/2020

    Przedpremierowo poznajcie "Winter" Marissa Meyer

    Przedpremierowo poznajcie "Winter" Marissa Meyer


    Połączenie czterech klasycznych baśni i wkomponowanie ich w świat przyszłości wyszedł autorce doskonale. Do tej pory poznaliśmy losy Kopciuszka (Cinder), Czerwonego Kapturka (Scarlett), i Roszpunki (Cress). Przyszła pora poznać Królewnę Śnieżkę. Jak łączą się losy czterech dziewczyn i ich towarzyszy? Muszę przyznać, że ten tom od pierwszych stron wbija w fotel i nawet na chwile nie pozwala oderwać się od lektury. Podczas lektury niektórzy bohaterowie wydają się bliżsi i to im się kibicuje, ale czy w ostatecznej rozgrywce wszyscy wyjdą cało i pokonają Królową Levanę? Czas wyruszyć na Księżyc!

    Winter od lat żyje u boku swojej macochy, Królowej Levany. Piękna i dobra dziewczyna jest kochana przez Księżycowych, co coraz bardziej przeszkadza władczyni. Dziewczyna zmuszona w żyć w pałacu pełnym przemocy i okrucieństwa jedyne oparcie znajduje w strażniku królewskim, swoim przyjacielu z dzieciństwa, który robi wszystko, żeby ją chronić. Jednak któregoś dnia przyjdzie mu podjąć bardzo trudną decyzję, kiedy królowa każe zabić swoją podopieczną. 
    Cinder wraz z towarzyszami przybywa na Księżyc i zaczyna podburzać mieszkańców do powstania przeciwko rządom tyranii. Dziewczyna zrobi wszystko, żeby pokonać swoją ciotkę i nie dopuścić do jej ślubu z cesarzem Wschodniej Wspólnoty. Jednak przeciwko ma potężne siły królowej, która zrobi wszystko, żeby pozostać na tronie. 
    Czy Winter będzie w stanie pomóc Cinder? Jak skończy się ta rozgrywka? 

    Każdy kolejny tom ma większą objętość niż poprzedni. Finałowa część liczy sobie ponad 850 stron, co niektórych może przerazić. A jednocześnie świadomość, że będzie można trochę dłużej pobyć w świecie stworzonym przez autorkę, daje dużo radości. Co ciekawe, w całej historii nie wyczuwa się dłużyzn czy momentów nużących. Akcja zaczyna się od pierwszych stron, kiedy poznani wcześniej bohaterowie dokonują ostatnich przygotowań, aby dotrzeć na Księżyc. Jednocześnie poznajemy tytułową bohaterkę tej części - Winter. Życie młodej królewny najbardziej mnie dotknęło. Dorastanie u boku tyranki, która zamieniła zamek i stolicę w miejsce zadawania bólu i śmierci, jest ciężkie. A zamek i okolice to  jedyny świat który zna Winter. Bardzo wyraźnie wydać, jak wpływa to na jej psychikę. A jednocześnie dziewczyna myśli o innych, stara się nawet w drobnych rzeczach pomóc i w żadnym wypadku nikogo nie skrzywdzić lub zniewolić. 

    Losy Winter idealnie wpasowują się w wydarzenia, łączą z pozostałymi, wcześniej poznanymi postaciami. A jednocześnie po lekturze widać wyraźnie wiele elementów wspólnych z klasyczną historią Królewny Śnieżki. Co najdziwniejsze Winter jest bardzo podobna do klasycznej bohaterki baśni, a jednocześnie bardzo nie jest do niej podobna, co szczególnie widać pod koniec historii. Mały paradoks, który dodaje smaku postaci. 

    Historia pozostałych bohaterów jest pełna zwrotów akcji i nagłych niespodziewanych przygód. Naprawdę do samego końca nie wiadomo, czy uda się pokonać Levanę (choć może tego wypada się spodziewać), a co ważniejsze czy wszyscy przeżyją to starcie. Szczególnie, że wiele bohaterów niestety zostaje w różnych sposób skrzywdzonych zarówno fizycznie jak i psychicznie. I choć jednych można darzyć większą sympatią, to nawet te mniej lubiane postaci chciałoby się obronić przed złą królową. 

    Tym razem akcja przenosi się na Księżyc. Poznajemy świat Księżycowych i choć są oni pełni uroków to autorka pokazuje, że samym otoczeniem nie można się zachwycić. Wręcz przeciwnie, dalsze rejony tego świata są smutne i niezbyt przyjazne. Na każdym kroku porównuje się je do Ziemi, gdzie wszystko jest lepsze, większe i ładniejsze. Może to jakieś przesłanie, że sami nie potrafimy stworzyć nowego świata? 
    Właściwie już w poprzednim tomie, kiedy bohaterowie wyruszyli w przestrzeń kosmiczną, świat wykreowany przez pisarkę się powiększa. Tym razem jeszcze bardziej widać jego  rozmiary. Świat, który wydawać by się mogło zamieszkują inne postacie, niż ludzie, a jednak tak bardzo do ziemskiego świata podobny i tak bardzo karykaturalny. 

    Losy poszczególnych bohaterów są inne, każdy na swój sposób przeżywa walkę i związaną z nią wydarzenia. Losy Scarlett i Wilka pokazują nowy poziom związku. Ich relacja jest niezwykła, bardzo dojrzała, a bohaterowie są w niej na równych prawach. Tu nikt nikim się nie opiekuje, nie ma tej słabszej strony. Oboje wiele przeszli, a wzajemne relacje dają im siłę i oparcie. 

    "Winter" to świetne zakończenie tej historii, pełne zwrotów akcji, do końca z niewiadomą, jak to się wszystko ostatecznie rozwiąże. Po ostatniej stronie odetchnęłam z ulgą, ale i smutkiem. Z chęcią wróciłabym do tego świata, przeczytała dalsze losy niektórych bohaterów. Może jakiś off-topic z głównym udziałem Thorne'a. Jednocześnie jednak mam poczucie, że Winter to trzymająca poziom finałowa część Sagi Księżycowej, która kończy wszystkie wątki i pozwala "żyć długo i szczęśliwie". Jeśli czytaliście poprzednie części to ten tom jest obowiązkowy! Jeśli jednak przez przypadek trafiliście na tę recenzję, a lubicie alternatywne wersje klasycznych baśni to polecam całą Sagę Księżycową. Marissa Meyer wykonała kawał naprawdę doskonałej pracy. Ja z pewnością jeszcze wrócę do tej historii i do tego świata. 

    • Autor: Meyer Marissa
    • Tytuł: Winter
    • Cykl: Saga Księżycowa #04
    • Tytuł oryginalny: Wintewr
    • Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
    • Liczba stron: 852
    • Premiera: 25 listopad 2020

    10/21/2020

    No właśnie Czterdzieści i co z tego" Katarzyna Kostołowska

    No właśnie Czterdzieści i co z tego" Katarzyna Kostołowska



    Miło wrócić do dobrze znanych postaci i sprawdzić co się w międzyczasie w ich życiu zmieniło. Właśnie takie wrażenie miałam kiedy sięgnęłam po "Czterdzieści i co z tego", czyli trzeciego tomu przygód czterech wrocławskich przyjaciółek. Dwa poprzednie tomy "Czterdzieści minus" i "Czterdzieści plus" czytałam z przyjemnością wiedziałam więc, że po kontynuację również chętnie sięgnę. Jak bardzo zmieniły się bohaterki, a także jak bardzo zmienił się świat wokół nich? 

    Minęła chwila czasu od rozstania z Anitą, Aśką, Magdą i Karolą. Każda z nich wydawałoby się, że wiedzie szczęśliwe i spełnione życie, ale pierwsze wrażenie może bardzo mylić. Każda będzie musiała przejść przez próby, które pokazują, czym naprawdę jest szczęście. Wszystkie cztery przyjaciółki znów spotykają się we Wrocławiu, spędzają razem upalne lato, przyjemną jesień, żeby powoli wejść w nowy, całkowicie zaskakujący rok. Jak potoczy się ich życie? 

    Nie wiem, czy to ze względu na powrót do dobrze już znanych postaci, czy dzięki piórowi autorki, ale ten tom czytałam z jeszcze większym zaangażowaniem, niż poprzednie. Wiele dzieje się w życiu przyjaciółek, każda z nich przeżywa chwilę trudne, które nigdy do końca nie wiadomo jak się skończą. Przywiązanie, jakie poczułam do bohaterek sprawiło, że gryzłam palce z niecierpliwości, licząc że wydarzenia potoczą się we właściwym kierunku.

    Autora bardzo zręcznie wplata w wydarzenia nasz obecny świat, czyli pandemię, która zmusza bohaterów do zmian, do ostrożności i nie powala na dawne życie. Ten zabieg sprawia, że książka staje się jeszcze bliższa podczas lektury, można doskonale identyfikować się z bohaterami. 

    Trzecia odsłona z życia bohaterek dalej wywołuje uśmiech na ustach. Jest to lekka i przyjemna lektura, która może umilić wieczór. Bohaterki przeżywają życie podobnie jak każda z nas, mają problemy w związkach, w pracy, z rodziną i otoczeniem. Ale w tym wszystkim trzymają się razem i wspierają jak tylko mogą. 

    "Czterdzieści i co z tego" to lektura, w którą wchodzi się jak w masło, choć oczywiście jest to kolejna część przygód bohaterek i bez znajomości wcześniejszych wydarzeń może być ciężko się odnaleźć. Idealna lektura na gorszy dzień, na poprawę humoru lub oderwanie się od codziennych spraw. Bohaterki pokazują, że wiek nie jest wyznacznikiem życia. Czasami warto skakać na głęboką wodę i cieszyć się tym wyborem. 

    Trzeci tom to idealne zakończenie historii, które jeszcze bardziej zbliża do bohaterek. Lektura o codzienności okazuje się momentami bardzo niezwykła. 





    • Autor: Kostołowska Katarzyna
    • Tytuł: Czterdzieści i co z tego
    • Wydawnictwo: Książnica
    • Liczba stron: 296
    • Premiera: 02 wrzesień 2020
    Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger