10/08/2017

PRZEDPREMIEROWO Przepiękne "Serce z piernika" Magdalena Kordel


Pewnego pięknego, słonecznego jesiennego dnia dostałam niespodziewaną przesyłkę. Było wtedy cieplutko i bardzo przyjemnie, a jednak wystarczył rzut oka na zawartość paczki, żeby poczuć zimowy klimat. Zapach pierników, skrzypienie śniegu pod butami, wcześnie zapadające wieczory, przygotowania i okres oczekiwania. Takie były moje założenia, bo co znajdę w najnowszej książce Magdaleny Kordel nie miałam pojęcia. Myślicie, że "Serce z piernika" mnie urzekło? A może to lektura, która jednak ma swoje wady? 


Klementyna zapamiętała dzieciństwo jako czas podróży, nagłych, niespodziewanych i nie zawsze komfortowych. Wychowywana przez babcię kobieta musi poradzić sobie w dorosłym życiu zarówno z opieką nad starszą osobą jak i niepewnością własnej córki, dla której nie chciałaby powrotu własnego dzieciństwa. Klementyma dostrzega ideę zmian, jednak dopiero piernikowa kamieniczka naprowadza ją na właściwy trop. Czy odnalezienie spokoju jest możliwe? 

Kolejna zimowa opowieść autorki już dawno mnie ciekawiła, a jednocześnie jak zawsze bałam się, czy się nie zawiodę, tym bardziej, że poprzeczkę postawiłam tym razem wysoko. Początkowo miałam problem, pierwsze strony nie do końca mnie wciągnęły. Może dlatego, że Magda wrzuca czytelnia w tę historię dość chaotycznie i wydarzenia nie do końca są spójne. Ale to tylko wrażenie, być może nawet mylne, które po dwudziestu, trzydziestu stronach znika. Potem historia wciąga niezwykle mocno i właściwie nie chce puścić aż do ostatniej strony, a nawet chciałoby się wiedzieć co dalej (to naprawdę koniec?).

W końcu z sercami trzeba obchodzić się delikatnie. Szczególnie jeśli ktoś pełen ufności zechciał nam je podarować. 

Klementyna nie ma lekko, mam wrażenie, że to najbardziej poturbowana życiowo bohaterka główna, którą autorka stworzyła. Naprawdę ciężkie, traumatyczne dzieciństwo, opieka nad babcią, która nie bez powodu nazywana jest Pogubioną Agatą, samotne wychowanie córki. Nie jest lekko. Jednocześnie Klementyna jest osobą z niezwykle dużą ilością cierpliwości, siły i zaparcia. Mimo wszystkich przeciwności losu nie poddaje się i walczy każdego dnia o lepsze jutro. 


Historia nie byłaby pełna bez innych bohaterów, równie ważnych jak Klementyna. Mamy tu całą gamę bardzo barwnych postaci. Jednych smutnych, innych radosnych. Każde z nich niesie ze sobą jakąś przeszłość, bagaż doświadczeń, oryginalny charakter lub coś, co go wyróżnia. Najwięcej pociechy miałam z Dobrochny, córki bohaterki, która na swój dziecięcy sposób próbowała wytłumaczyć innym świat. To dziecko było jasnym promieniem w trudnych dorosłych sprawach, choć jednocześnie wiele z tych spraw rozumiała lepiej, niż niektórzy by tego chcieli. Pogubiona Agata jest ważną, tragiczną postacią, która zamyka obraz tej rodziny. Są również inni: Stara Anna, doktor Piotr, kościelny Józek, Kuba... 

Swoją drogą dałam się zwieść, do domu bohaterki przybywają bowiem różne osoby i w pierwszym momencie nie uświadomiłam sobie, kim są. Pięknie połączone losy, nie trzeba było bardzo rozwijać tego wątku, żeby wyobrazić sobie wszystko z przeszłości. 

"Ja panią pokocham. Obiecuję. Tylko musi mi pani na to pozwolić" - brzmiało w jej uszach, zaglądało do oczu i spływało prosto do poranionego serca. 

Styl autorki jej czytelnicy z pewnością znają. Lekki, wciągający język, który kryje jednak w sobie wiele tragicznych historii. Momenty niezwykle komiczne, wiele dziwnych wydarzeń, a jednocześnie traumatyczne przeżycia, życiowe kłopoty i tragedie. Zdarzyło mi się na jednej kartce śmiać w głos, żeby za parę linijek uronić łzy. Ta zmienność, świetna kompozycja, która potrafi wywoływać i łączyć tak różne uczucia, to wizytówka twórczości Madzi. 

Czytając tę książkę mimowolnie nasunęły mi się skojarzenia z polskimi filmami i serialami. Ot taka dziwa metafora, trochę klimatu starszego "U pana Boga w ogródku", trochę z dopiero co wyprodukowanego "W rytmie serca". Absolutnie nie negatywnie, po prostu pewne elementy w tej historii, motywy, a może bardziej nastroje wywołały takie skojarzenia.

Cała ta historia otulona jest magią świąt, choć zaczyna się już teraz, w październiku. Czuć zapach świątecznych wypieków, uroku małego miasta, prawdziwej białej zimy, miejsca, gdzie wszyscy wszystkich znają. Jest magia oczekiwania, małe i duże cuda, a może po prostu zrządzenia losu. Ten magiczny klimat nadaje wspaniałego uroku całej historii. 

Bo widzi pan, panie doktorze, życie to jest most, który może unieść określoną ilość kilogramów. Przechodząc przez niego, dźwigamy o wiele, wiele więcej. To zmartwienia, smutki, niepowodzenia. Żeby most się nie zawalił, musimy je podrzucać, spowodować, by zawsze któraś z piłeczek była w powietrzu. To właśnie jest recepta na życie. Na nienaruszenie mostu. Kazałam Julii ruszyć dupę, wracać jak najszybciej do domu i nauczyć się żonglować (...)

"Serce z piernika" to piękna historia, pachnąca świętami, a jednocześnie poruszająca wiele trudnych tematów. Wywołująca śmiech, zmuszająca do łez, wzburzająca wściekłość, smutek i żal. Bardzo ciekawi bohaterowie, nieprzewidywalność i magia. Nie można się od niej oderwać do ostatniej strony. 


Za możliwość przedpremierowej lektury dziękuję: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger