Wakacje sprzyjają podróżom. Gdzie więc udać się w tym czasie, jeśli nie do pięknych Włoch, a właściwie na południe na Wybrzeże Amalfińskie? Czasami wystarczy palcem po mapie, a czasem może być to podróż na kartach powieści. Ja wybrałam się tam z "Kuchnią miłości", co wyszło z tej wyprawy, zaraz opowiem.
Odkąd Mię opuścił Sebastian, kobieta przestała wierzyć w miłość. Od roku jej związki są krótkotrwałe, bez zaangażowania. Wszystko zmienia się, kiedy na pchlim targu znajduje pewną książkę kucharską. Niezwykła pozycja jest ręcznie napisana a wśród przepisów kuchni włoskiej przewijają się miłosne historie mieszkańców małego miasteczka. Kobieta postanawia odkryć tajemnicę tej książki, na miejscu odkrywa inny świat: małe nadmorskie miasteczko, przyjaznych ludzi i miłość do jedzenia. Czy Mii uda się uwierzyć?
Długo nie mogłam się przekonać do tej historii. Początek zupełnie mi nie podchodził, miałam nawet moment, kiedy chciałam ją odłożyć "na potem". Przełamałam się i w pewnym momencie moje odczucia diametralnie się zmieniły. Odkryłam małe włoskie miasteczko, z mieszkającymi tam ludźmi, wspaniałym jedzeniem i wolnością. Zauroczyło mnie to miejsce i wraz z bohaterką zaczęłam odkrywać jego uroki.
Początek powieści poznajemy w Berlinie, deszczowym, smutnym zarówno pod względem pogody jak i życia bohaterki. Samotna, pracująca w stresującej i nieprzyjemnej pracy, nie widzi żadnych uroków życia. Imprezy, jednorazowe nocne spotkania, najlepsza przyjaciółka i przyjaciel-gej, to jedyne, co ma z życia. Tajemnicza książka staje się początkiem zmian. Razem z przyjaciółką i jej synem wybierają się, aby poznać miasteczko o którym opowiadają historię. Znajomy Włoch zaprasza ich do siebie, a one odkrywają zupełnie inny świat.
Mia odkrywa magię jedzenia, z Rosą zaczyna poznawać przyjemność z gotowania, smakować, a jednocześnie doświadcza zupełnie innego życia, mniej stresującego, wolniejszego, trochę leniwego, którym żyje to miasteczko. Zmiana pozwala jej skosztować przyjemności życia. Powoli zaczyna myśleć również o miłości, co również wiąże się z książką kucharską. Co między przepisami robią historię jej mieszkańców dowie się bardzo szybko.
"Dlaczego człowiek nie może być szczęśliwy w pojedynkę? (...) Signiorita Mia, amore jest zawsze dla dwojga, nigdy dla jednej osoby. Nie jesteśmy stworzeni do tego, by być samotnymi, pustymi cannelloni, chcemy być delikatnymi cannolli!"
Miłość stanowi ważny element tej historii. Mia zaczyna się otwierać, a jej przyjaciółka odnajduje miłość w miejscu, gdzie zupełnie by się nie spodziewała. Jednak największym atutem tej książki jest samo miejsce, gdzie rozgrywa się historia. Autorce udało się tak przedstawić to miasteczko, że widzi się je oczami wyobraźni, wydaje się, jakby samemu przemierzało się jego wąskie uliczki, liczne schody i podziwiało kamienne budynki.
Nie tylko otoczenie, ale również włoska rodzina, naprawdę duża, hałaśliwa i radosna, to duży plus. Mia trafia do ludzi, którzy żyją dla siebie, spędzają razem czas, nigdzie się nie spieszą. Południowy styl bycia ma swój niepowtarzalny urok, którego w tej książce nie zabrakło.
To idealna lektura na wakacje, szczególnie kiedy spędza się je w domu, ale równie dobrze z tą lekturą byłoby się wybrać gdzieś na południe, może właśnie do Włoch? Spędziłam z nią bardzo przyjemne chwile, zwiedzałam wspaniałe, południowowłoskie miasteczko i odkryłam wspaniałych ludzi, co z tego że to wszystko na papierze. Autorce udało się przedstawić wszystko tak realistycznie, że można się poczuć, jakby samemu było się na miejscu. Może skusicie się i sami to odkryjecie?
Moja wizyta we Włoszech była możliwa dzięki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.