Zapowiedź tej książki mnie zaintrygowała. Miałam nadzieję na lekką lekturę, idealną na zbliżające się walentynki, taką współczesną wersję Kopciuszka, który w końcu znalazł swojego księcia. Zaczęłam czytać właściwie zaraz po tym, jak książka trafiła do moich rąk. Jak skończyła się moja znajomość tą historią? Poznajcie "Flower".
Charlotte nie chce popełnić błędów swojej matki i siostry, które bardzo wcześnie zaszły w ciąże. Dziewczyna pragnie osiągnąć coś więcej w życiu, jej marzeniem są studia na Stanfordzie, dlatego też stroni od imprez, chłopaków i związków. Nauka, zajęcia pozalekcyjne i praca w kwiaciarni zajmują jej cały czas. W pewnej chwili zdarza się jednak coś, co każe jej przemyśleć swoją przyszłość i wprowadzić do niej pewne zmiany. Tajemniczy, przystojny chłopak, który co chwile staje na jej drodze może okazać się katastrofą lub nagrodą. Jak postąpi ambitna dziewczyna, kiedy odkryje jego tożsamość?
"Flower" to dzieło duetu pisarek: Elizabeth Craft i Shea Olsen. Niestety parokrotnie się już przekonałam, że wspólne pisanie rzadko przynosi ciekawy rezultat. Zabierałam się za ten tytuł pełna zapału, ale czym głębiej wchodziłam w lekturę, tym mniej miałam ochotę poznawać dalsze losy bohaterów i to, jak skończy się ta historia.
Dwa główne zastrzeżenia to bohaterka i ciągła powtarzalność w relacjach bohaterów. Charlotte przez całe życie stroniła od chłopców, nie chciała żadnych problemów. Wystarczyła chwila: otrzymane kwiaty i zainteresowanie przystojnego nieznajomego, żeby zmieniła zdanie, przełożyła swoje plany przez tą znajomość. Druga kwestia, która drażniła mnie chyba najbardziej była jej zmiana w relacjach miłosnych. Wcześniej nawet się nie całowała i wystarczył raz, żeby całkowicie zmieniła postrzeganie. To przed czym uciekała przez całe swoje życie stało się dla niej najważniejsze. Sama wyszła z inicjatywą seksu, a kiedy on ją odepchnął obraziła się, po czym za jakiś czas zrobiła to samo. Zdecydowanie charakter bohaterki zupełnie mnie nie przekonał.
I tu dochodzimy do cykliczności wydarzeń - mimo pozornej różnorodności w tej historii schemat przez cały czas jest taki sam: on ją rani/odsuwa od siebie - ona się obraża/jest zraniona - następuje chwila przerwy w związku - ona nie może wytrzymać, wraca do niego, żeby się wytłumaczył - on twierdzi że nie może bez niej żyć - są szczęśliwi - on ją rani/odsuwa od siebie... Istna sinusoida emocjonalna. Zakończenie wcale bardzo nie różni się od wcześniejszych wydarzeń, dlatego nie wiem czy to co wydarzyło się na ostatnich kartkach jest ostateczną wersją tego związku, równie dobrze bohaterowie znowu mogli się rozstać.
Tego typu lektura mnie frustruje. Liczę na coś lekkiego i przyjemnego, ale niekoniecznie głupiego i irytującego. Przez te zarzuty, które pojawiają się powyżej nie dostrzegłam nic ciekawego w tej książce, choć rozumiem, że były pewne motywy, które autorki chciały naświetlić. Biedna dziewczyna / bogaty chłopak z przeszłością / rodzina z problemami / poświęcenie dla przyszłości / przyjaciel homoseksualista. Sam pomysł na tę historię jest ciekawy, szkoda więc, że ostatecznie wyszło coś, czego nie da się czytać. Gdyby nie samozaparcie i postanowienie, że muszę ją skończyć nie wiem, czy za którymś kolejnym zranieniem i zerwaniem nie rzuciłabym tą książką o ścianę, a jak rzadko miałam na to wielką ochotę.
Niestety tym razem lektura zupełnie nie przypadła mi do gustu i dlatego nie mogę jej polecić. Być może znajdzie ona swoich fanów, w końcu każdy lubi coś innego. Może ktoś z Was nie będzie zwracał uwagi na irytującą bohaterkę i powtarzalność. Dla mnie była to jedna z najtrudniejszych do przebrnięcia historii od pewnego czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.