Wreszcie polscy pisarze zabierają się za motywy słowiańskie. Do tej pory naprawdę niewiele było dobrych polskich książek fantasy inspirowanych naszą kulturą, dlatego tak chętnie sięgam po tytuły zza wschodniej granicy. Kierując się intuicją oddałam się lekturze najnowszej książki Katarzyny Bereniki Miszczuk (może trochę skusiła mnie do niej okładka. Kłamię, bardzo mnie skusiła :) ) i dostałam kompozycję idealnie wyważonych elementów, które w moim odczuciu tworzą wciągającą, ciekawą lekturę fantasy, którą chce się jak najszybciej skończyć, żeby poznać zakończenie, a z drugiej strony chciałoby się czytać bez końca.
Na pewno nie raz zastanawialiście się "Co by było gdyby...". Autorka również myślała nad tym pytaniem. Co by było, gdyby Mieszko nie przyjął chrztu. Jak wyglądałaby Polska w dzisiejszych czasach nadal będąc państwem pogańskim? I odpowiedziała na to pytanie pisząc "Szeptuchę".
XXI wiek. W Polsce nadal trwa monarchia piastowska, jest to kraj liczący się na arenie światowej. Gosia, a właściwie Gosława, wychowana w Warszawie, zupełnie nie wierzy w bogów i inne nadprzyrodzone zjawiska. Miasto jest bardzo nowoczesne, więc i wszystkie obchody są tu raczej tradycją niż prawdziwą wiarą. Dziewczyna po studiach medycznych, żeby zostać lekarzem, musi przejść roczną praktykę u szeptuchy. Wyjeżdża do małej wioski w okolicach Łysej Góry, żeby przemęczyć się i wrócić do upragnionego zawodu. Ten rok zmieni jednak wiele jej poglądów i nauczy wierzyć w siły nadprzyrodzone.
Szczytem marzeń mojej mamy było, żebym została jedną z tych wsiowych bab, które robią podejrzane medykamenty. Na studiach tłumaczyli nam, że szeptuchy to bardzo ważny element medycyny w Królestwie Polskim. Prawie każde mniejsze miasteczko albo wieś miały przynajmniej jedną własną szeptuchę. Poza robieniem niedziałających kremów do twarzy odpowiadały za podstawową diagnostykę i szybkie udzielanie pomocy. To one decydowały, czy chory powinien jechać do przychodni lub szpitala. Stanowiły pierwszą linię obrony polskiej medycyny - sito, które odsiewa naprawdę chorych od pozorantów i hipochondryków.
Gosia jest bardzo irytującą postacią - na początku. To dziewczyna, która zupełnie nie wierzy w sferę duchową, boi się przyrody, co widać jej ciągłą paranoją dotyczącą kleszczy, jest hipochondryczką, a wszystkie wydarzenia próbuje wyjaśnić naukowo. Początkowo. Po przybyciu do Bielin Gosia poznaje ucznia wróża, który robi na niej niesamowite wrażenie. Okazuje się również, że dziewczyna jest wybrana. Tylko ona może wypełnić pewien cel, którego wynik jest ważny zarówno dla bogów jak i ludzi. Od tej chwili dziewczyna powoli zaczyna się zmieniać, niektóre paranoje jej przechodzą, staje się sympatyczną młodą dziewczyną.
Styl autorki ma w sobie to "coś", co pozwala mi go odróżnić. Czytając "Szeptuchę" odnajdywałam w niej echo trylogii o Wiktorii Biankowskiej. Może to kwestia języka, może jakieś elementy wspólne bohaterek, coś z pewnością łączy te cykle.
"Szeptucha" pisana jest w pierwszej osobie, to Gosia jest tu główną postacią, to razem z nią przeżywamy przygody, poznajemy historię, odkrywamy wierzenia, które do tej pory znała jedynie z lekcji historii. Bohaterka jest bardzo nieufna w stosunku do szeptuchy, która każe nazywać się Babą Jagą. Jej dziwne zabiegi traktuje jak gusła i nie może zrozumieć, jak ludzie mogą się na nie nabrać. Jest jednak obowiązkowa, więc zaciskając zęby wypełnia polecenia, które dostaje od swojej mentorki. Parokrotnie w swoich wyprawach natrafia na Mieszka, tajemniczego ucznia wróża, który nie pozwala o sobie zapomnieć. Zresztą mężczyzna chowa tajemnicę, która skołuje Gosie i każe jeszcze raz przemyśleć swoje podejście do życia.
Sięgnęłam do jego płóciennej tuniki rozchełstanej pod szyją. Szarpnęłam mocno za brzeg. Materiał rozdarł się. Zobaczyłam długą na mniej więcej pięć centymetrów bliznę tuż pod jego sercem. Przejechałam po niej palcem- Kim ty jesteś? - zapytałam głucho.
Książka to prawdziwy leksykon stworzeń. Pojawiają się rusałki, utopce, upiry, leszy, płanetnicy i cała masa innych istnień, które znamy z pogańskich wierzeń. Będą i bogowie: Świętowit i Wieles, pan życia i śmierci, światła i ciemności. Od wieków rywalizujący i niezwykle niebezpieczni, bo nigdy nie myślą o ludziach, którzy są dla nich jedynie nic nieznaczącym pyłem.
Zderzenie współczesnego świata z dawnymi wierzeniami, a więc i obchodami świąt, jest bardzo ciekawym zabiegiem. Z jednej strony miasta, które niewiele różnią się od tych dobrze nam znanych, a z drugiej małe miasteczka i wsie, gdzie obchodzi się święta na przesilenia, Dziady i wiele podobnych.
Czytając o Babie wyobraźnia cały czas podpowiadała mi postać, która pojawia się w "Ranczu". Nic nie poradzę, choć przedstawiona była inaczej, to nie mogłam pozbyć się z głowy wizji niezbyt wysokiej kobiety przy kości, która ubrana w ludowy strój i różnego rodzaju naszyjniki budzi niepokój, a czasami przerażenie.
Dużo mogłabym pisać o tej książce. Bardzo mi się podobała, łączy w sobie elementy, które tworzą książkę idealną do czytania: wciągającą, ciekawą, niezbyt wymagającą i poprawiającą humor. Bardzo dużym plusem są stare wierzenia pogańskie, ale właściwie wszystko mi się w niej podobało. Powoli rozwija się wątek romansowy, mam nadzieję, że w kolejnym tomie autorka odkryje trochę więcej z przeszłości niektórych postaci.
Uroczo - proszę państwa, oto Gosława Brzózka - odrobinę przeterminowana i czerstwa, ale za to ma wizje w bonusie...
Jeśli lubicie tego typu książki, to "Szeptucha" z pewnością spełni Wasze wymagania. To świetna lektura, która wciąga i nie pozwala się oderwać do ostatniej strony. Poznajcie Polskę za panowania dynastii Piastów, współcześnie.
Książki autorki na blogu:
Książka bierze udział w wyzwaniu: Czytam fantastykę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.