Niektóre wydarzenia zostawiają tylko blizny, czasem jednak rany nie chcą się zagoić, nie pozwalają dalej normalnie żyć. Czasem traumy nie dopuszczają do normalnego funkcjonowania, mimo że człowiek się stara, to codzienne małe przyjemności nie są w stanie sprawić, że widzi życie w jasnych barwach. Przeciwnie, czasami drobiazg sprawia, że ciemne chmury zasłaniają widok i ma wrażenie, jakby go przygniatały. Niekiedy jednak życie kieruje nas na takie ścieżki, które pozwalają wydostać się z ciemności, dając nadzieję na porzucenie przeszłości i radość z codziennego życia.
Ewa żyje z dnia na dzień, a raczej z minuty na minutę. Od paru lat ucieka od przeszłości, stara się trwać. W trudnych chwilach poprawia sobie nastrój kawoterapią połączoną z pączkoterapią. Ma jeszcze parę innych pomysłów na złudne chwile szczęścia. Wycofana i skryta kobieta mieszka w Samulkach, niewielkiej miejscowości, gdzie stara się zapomnieć. Wizyta w niezwykłej kawiarni i zupełnie niespodziewane spotkanie sprawiają, że Ewa zaczyna powoli wychodzić ze swojej skorupy. Czy da radę się zmienić, kim jest tajemniczy nieznajomy i czy pudełko po kremie nadal będzie potrzebne?
Opis książki nie przygotował mnie na historię, którą zafundowała pisarka. Na początku bardzo autoironiczna bohaterka dała mi nadzieję na lekką i przyjemną lekturę o idealnym miejscu na ziemi, odnalezieniu swojego szczęścia i miłości, a na końcu miało się pojawić "i żyli długo i szczęśliwie". Po pewnym czasie Ewa zaczęła mnie mocno irytować, swoją skrytością, nieporadnością, życiowym niezorganizowaniem i przepraszaniem za to że żyje. Nie przepadam za takimi postaciami, ciężko mi się do nich zbliżyć. Myślałam, że dalej będę musiała jakoś przebrnąć przez ten tytuł. Nie musiałam jednak długo czekać, żeby zacząć rozumieć zachowanie Ewy, powody które nim kierują, chciałam zobaczyć czy sobie poradzi, czy czarne chmury znikną z jej życia. Byłam ciekawa co spowodowało, że znalazła się w takim, a nie innym punkcie życiowym. Kawiarnia 'Pod Aniołami" wprowadziła jeszcze jeden ciekawy element, który pojawia się bardzo rzadko w książkach beletrystycznych. Wątek wiary, rozmowy z Bogiem, szukaniem go - a to wszystko poprzez rozmowy, zwykłe życie, życzliwość, codzienne radość i wspieranie się w ciężkich chwilach. Ewa zaczęła stawać się częścią społeczności, choć była niesamowicie wycofana, ktoś znalazł sposób żeby się do niej zbliżyć.
Pewnie, że jestem niepełnosprawna. I to bardzo. Nie nadaję się do życia. Ale przecież nie powiem tego tej miłej kobiecie.
Sięgając po ten tytuł spotkacie bliskie Wam postacie literackie: ukochaną Anię Shirley, bohaterki dzieł Austen, elfy i hobbitów z Władcy Pierścieni, skrytego zwiadowcę Halta... Bohaterów, których Ewa pokochała, którzy stali się dla niej codziennością, widziała ich podczas spacerów w parku, zapraszała na herbatę. Czasami granica między fantazją a realnym życiem była tak cienka, że bohaterka się w niej zatracała. Z drugiej strony pojawił się Bóg i Jego Aniołowie. Próba odnalezienia wiary, rozmowy, kłótnie, powolne pogodzenie się z losem. Za wszystkim stała przeszłość, ta dramatyczna i brutalnie bolesna, oraz ta dawna, rozwlekła, a jednak kująca i nadal nie pozwalająca o sobie zapomnieć.
Ogłuszona czarnymi wizjami, które przewalały się z hukiem w mojej głowie, bezwiednie pojechałam okrężną trasą. Niebo obniżyło się jeszcze bardziej, więc musiałam pochylić się nad kierownicą jak zawodowy kolarz. Czułam, że jeśli podniosę głowę, znajdzie się ona na jakimś niebezpiecznym terytorium i mogę ją na zawsze stracić.
Nie spotkałam się wcześniej z tego typu lekturą. Są tu elementy znane i stosowane w innych książkach, jak tragedie i brak możliwości przejścia nad nimi do porządku dziennego. Jest jednak bardzo silnie zaakcentowana wiara, która może nie każdemu się spodoba, ale z drugiej strony jest bardzo pięknie przedstawiona. Jest sama postawa bohaterki, przez większość czasu mam wrażenie że jest cały świat i jest ona, zamknięta w swojej bańce, nie mająca sił, żeby się z niej wydostać. Bardzo powolne zmiany, przede wszystkim w psychice pokazują, że nie da się nic zmienić w przeciągu chwili. Jest również nieznajomy, który stara się zbliżyć do bohaterki, zrozumieć ją i daje nadzieję, że daleko w przyszłości pojawi się światełko.
Wdrapałam się na strych. Wyciągnęłam z wielkiej walizki dużą walizkę, z dużej walizki średnią walizkę, ze średniej walizki małą walizkę. Jest. Błękitne pudełko ze słoiczkiem po kremie. A w nim grzechocząca śmierć.
"Samulka" to porywająca historia, pokazująca że wiara może człowiekowi pomóc, jeśli odpowiednio ją rozumie. Nadzieja na lepsze zawsze istnieje, dobrzy, bezinteresowni ludzie również się zdarzają, miłość gdzieś czeka i tylko trzeba się na to wszystko otworzyć, pozwolić żeby dobrze rzeczy do nas dotarły, zmieniły nas i nasze smutne, pochmurne dni. "Samulka" to również bardzo nierówna walka, samotność, zwątpienie, zniechęcenie i codzienne przeżywanie każdej kolejnej chwili, która staje się potworną odpowiedzialnością. Wygranie tej walki zależy tylko od zainteresowanej osoby, ale bez pomocy z zewnątrz jest ona prawie niemożliwa.
Słońce. Ptaki. Czyste błękitne niebo. Zadowoleni spacerowicze – i Halt, stojący w cieniu pod ścianą i obserwujący gołębie. Może czekał na jakąś wiadomość? Obeszłam rynek dookoła, obejrzałam wystawy sklepów z pamiątkami i galerii, a potem nareszcie mogłam odpocząć w kawiarni. Wybrałam najbardziej przytulną, ukryłam się w jednym z jej zakamarków, zamówiłam kawę i pączka i otworzyłam kolejny tom Zwiadowców.
Ciesze się, że miałam możliwość lektury tej książki. To piękna historia, przepełniona całą gamą emocji, pokazująca ogromną samotność, ale i szczęście. Dała mi ona nadzieję, była tym, co w danej chwili było mi potrzebne. Sięgnijcie po historię Ewy, poznajcie jej problemy i zobaczcie jak sobie poradzi. Może przy okazji spaceru spotkacie kogoś, kto jest Wam bliski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.