1/23/2016

PRZEDPREMIEROWO Odkryj "Sekret zegarmistrza" Renata Kosin


Niektóre tajemnice i sekrety rodzinne nie powinny wyjść na światło dzienne, żeby nie burzyć spokoju i szczęścia. Jednak ich skrywanie potrafi przynieść wiele smutków i niepokojów, doprowadzić ludzi do nieporozumień i kłótni. Wydarzenia, te dobre i te złe, wpisane są w historie rodzinne. Sekrety również są w nie wplecione, szczególnie te mroczne i nieprzyjemne. Zawsze wierzymy, że nasz ród nie posiada nic, co warte jest odkrycia, do czasu, kiedy zupełnie przypadkiem trafiamy na coś, co zmienia nasz świat.



Lena uwielbia dworek, który odziedziczyła po dziadkach. Od lat nic w nim nie zmienia, z jednej strony oddając hołd zmarłym, a z drugiej próbując uchwycić ulotne chwile przeszłości. Mąż i córka przyjeżdżają do niej, jednak nie potrafią zamieszkać tam na stałe. Kiedy w końcu kobieta zmuszona jest do remontu, odkrywa stary dziennik, który rzuca zupełnie nowe światło na wydarzenia z przeszłości, dając możliwość wejrzenia w XIX wiek. Ciekawość zwycięża, Lena postanawia odkryć tajemniczą właścicielkę znaleziska, a sekrety, które wychodzą na jaw zburzą jej spokojne życie i wpływają na całą rodzinę.


Spotkało mnie duże zaskoczenie


Miałam podejrzenia co do tej książki, ale nie spodziewałam się, że tak mocno mnie wciągnie. Lubię historie rodzinne, stare sekrety, odkrywanie dawno zapomnianych wydarzeń, ale to co przedstawiła autorka przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Na okładce znajduje się rekomendacja Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk, coś łączy te dwie pisarki, jakaś nutka którą można wychwycić w stylu, w sposobie pisania i tworzeniu historii. 

Nie znała bardziej oddanych sobie ludzi niż Ignacy i Stefania. Kochali się przez całe swoje życie miłością piękną i całkiem staroświecką. Taką, która choć przetrwała do czasów zupełnie innych od tych, w których się narodziła, tkwiła nadal w swojej epoce. Pewnie już niemodna i dlatego rzadka.

Bohaterów nie da się nie polubić, choć mają wady, które czasami mogą denerwować. Lena żyje przeszłością, wspomina zmarłych dziadków, których pamięć nadal stawia na pierwszym miejscu, a jednocześnie jest sympatyczną panią w średnim wieku, która spełnia się tworząc niecodzienną biżuterię i żyjąc w miejscu, które jest jej najbliższe. Córka Ksenia, studentka, pozytywna dziewczyna, z czasem pomaga matce znaleźć rozwiązanie sekretu. Nowa sąsiadka, Nadia, sama stanowi wielką niewiadomą. Mówią, że jest czarownicą, że zabiła dzieci, choć ludzie lubią obmawiać. Wspaniała postać Honoraty, starej kuzynki/babci, która walczy z demencją, a jednocześnie być może skrywa odpowiedź na niezadane pytania. Wądołowa, która od lat przynosi rodzinie Leny owoce lasu. Szczepan należy do osób, których nikt nie chciałby poznać bliżej, a swoje racje przedstawia za pomocą przekleństw i nieodzownej siekiery. Jest też tajemnicza kobieta z Francji, która poszukuje rozwiązania swoich zagadek. Bohaterów jest więcej, nie można zapomnieć o zmarłych dziadkach, którzy również odcisnęli mocne piętno zarówno na głównej bohaterce i na historii. Te postacie są bardzo barwne, z całą gamą zalet i wad, podczas lektury ma się wrażenie, że istnieją naprawdę, że gdy pojedzie się na Polesie znajdzie się dworek Śmiałowskich, a w nim sympatycznych mieszkańców. 


Autorka zdecydowała się na narrację trzecioosobową, co wcale nie utrudnia lektury. Wydarzenia opisane są z punktu widzenia Leny, a czytając wcale nie przeszkadzało mi, że nie mogłam wejść w głowę bohaterki, wręcz przeciwnie, ten sposób narracji idealnie oddaje historię.

Dziadkowie od dawna byli nierozłączni. Stanowili jedność, a to, jakie było każde z nich, wynikało z tego, kim było drugie. Wydawali się nie tyle stworzeni dla siebie, co wspólnie. Od początku z założeniem, że mogą funkcjonować tylko razem. Jak dwie połówki jabłka, które nie pamiętały, że kiedykolwiek istniały osobno. 


Sekrety się mnożą i mnożą 


Sekrety, które pojawiają się na kartach powieści stanowią istotny element tej książki. Razem z bohaterką bawiłam się z detektywa, przeżywałam każdy nowy odkryty trop, próbowałam powiązać fakty, ale wielokrotne nagłe zwroty uniemożliwiały mi poznanie odpowiedzi do samego końca. Tajemnice, które skrywa ród Leny są bardzo złożone, a odkrywanie ich wygląda trochę jak odkrywanie kart, dopiero poznając całą talię wszystko wskakuje na swoje miejsce i obraz staje się czytelny. 


"Sekret zegarmistrza" to wspaniała, pozytywna historia, którą czyta się jednym tchem. Dla fanek literatury kobiecej, lubiących sekrety rodzinne, ciekawych bohaterów i wciągającą akcję to pozycja wręcz obowiązkowa. Sama dopiero odkryłam twórczość Renaty Kosin, ale to początek mojej przygody z twórczością autorki. Na półce czekają już dwie starsze pozycje, których lektury nie mogę się doczekać.  A do "Sekretu zegarmistrza" jeszcze wrócę, żeby odkryć ją na nowo, teraz kiedy już znam sekrety przeszłości. Polecam serdecznie!


Za wspaniałe odkrycie literackie dziękuję: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.

Copyright © 2014 Książkowe Wyliczanki , Blogger