OPOWIEŚĆ, KTÓRA
PONAD 10 LAT
CZEKAŁA NA SPISANIE
Premiera: 13 stycznia 2016
Czasem życie wymaga od nas odwagi ponad nasze siły.
Jasmina to nie postać literacka. Wszystko, co zostało opisane w tej książce, wydarzyło się naprawdę, a los głównej bohaterki współdzieliły
setki innych kobiet.
Piękna, inteligentna, wykształcona. Była dumną Libanką, kochała wolność, ale
zawsze pozostawała wierna tradycji muzułmańskiej, w której ją wychowano.
Miała 23 lata, a nigdy nawet nie pocałowała mężczyzny.
Tego dnia znalazła się w niewłaściwym miejscu i czasie. Została porwana
przez irackich żołnierzy i uwięziona w ciemnej celi, wraz z kilkunastoma innymi
niewolnicami.
Jasmina wiedziała, że aby odzyskać wolność, sama musi o nią zawalczyć.
Oprawca zapanował nad jej ciałem, ale nie nad myślami i duszą! Jedyną bronią,
jaka jej pozostała, była oszałamiająca uroda i kobiecy spryt, dlatego – niczym
Szeherezada – rozpoczęła niebezpieczną grę. Postanowiła go w sobie rozkochać.
Jean Sasson to amerykańska dziennikarka, która w swoich książkach wstawia się za krzywdzonymi kobietami Bliskiego Wschodu i oddaje im głos. Tym razem opisuje historię Jasminy, która jako jedyna odważyła się rozmawiać z autorką o swoich tragicznych wojennych doświadczeniach.
Fragment
Od autorki
Kiedy przybyłam do Kuwejtu, by zobaczyć na własne oczy zniszczenia
kraju i spotkać się z ludźmi, którzy pozostali w nim przez długie miesiące
okupacji, kuwejcki następca tronu oraz minister informacji wielkodusznie
podsunęli mi kilka tematów, które – jak mówili – świadomie pomijali w
rozmowach z innymi pisarzami i dziennikarzami. Wydaje mi się, że chcieli mi w
ten sposób podziękować za moją książkę The Rape of Kuwait, jedyną, jaka
przedstawiała indywidualne cierpienia Kuwejtczyków, którzy doświadczyli irackiej
inwazji. Tak więc po kilku tygodniach pobytu w Kuwejcie dano mi możliwość
spotkania się z dziewczętami i kobietami, które zaszły w ciążę w wyniku
zgwałcenia przez irackich żołnierzy. Powiedziano mi, że wolno mi opisać ich
historie, prosząc jednocześnie, żebym nie robiła zdjęć ofiar ani nie podawała ich
nazwisk. Poza tym mogłam w całej pełni przedstawić tragedię kobiet, które
doświadczyły losu niewolnic seksualnych. Już wcześniej czułam się przytłoczona niekończącymi się opowieściami o
stratach i cierpieniach Kuwejtczyków, kiedy jednak weszłam do różowej willi,
schronienia ciężarnych dziewcząt i kobiet, znalazłam się w miejscu żalu i boleści,
jakich nie widziałam w całym kraju. Zastałam tam kilka poważnie wyglądających pielęgniarek ze Sri Lanki i z
Indii, które z czułą troską zajmowały się ofiarami gwałtów, ale także mnóstwo
beznadziejnie smutnych dziewcząt i kobiet, których wielkie brzuchy nie były dla
nich źródłem radosnego oczekiwania, jak to zwykle bywa u ciężarnych kobiet,
lecz wyraźnie widocznego cierpienia i bólu. Żal malujący się na tych młodych twarzach był dla mnie sygnałem, że nie
dotarłam jeszcze do najgłębszych pokładów ciążącej im tragedii. Kobiety mieszkały w luksusowej willi udostępnionej przez rząd Kuwejtu i
korzystały z darmowej opieki medycznej, lecz ich smutne twarze przypominały
mi zdjęcia więźniów obozów koncentracyjnych wyzwalanych pod koniec drugiej
wojny światowej. Przez trzy dni rozmawiałam z kilkoma kobietami trawionymi
głęboką depresją i niepokojem, ale cierpienia jednej z nich, dziewczyny o imieniu
Jasmina, sprawiły, że całym sercem i duszą skupiłam się na najtragiczniejszej
historii, jaką kiedykolwiek słyszałam. Po długim i wyczerpującym dniu wypełnionym pełną emocji, rwącą się
relacją o osobistym bólu i cierpieniu rozstałam się w końcu z Jasminą, która
powoli odeszła w głąb korytarza i popchnęła ciężkie drzwi. Przy tym rozstaniu
serce szeptało mi: Zapamiętasz tę kobietę i jej słowa na zawsze. I tak się stało.
***
Opuściłam dom niemowląt, a oczekujący na mnie w samochodzie Sud
odwiózł mnie do hotelu. W pokoju od razu usiadłam i przeczytałam notatki oraz
dopisałam własne uwagi. Czytając na nowo te zapiski, uświadomiłam sobie raz
jeszcze, że w świecie odważnych kobiet Jasmina zaliczałaby się do
najdzielniejszych. Zdawałam sobie sprawę, że jej wybór życia wymagał ogromnej
odwagi, bo nic chyba nie może być trudniejsze niż miłe uśmiechanie się do
brutalnego gwałciciela. Nie musiałam uzupełniać notatek, wiedziałam bowiem, że opowieść
Jasminy na zawsze wryła się w mój umysł i serce i że nie potrzeba mi niczego, co
by mi ją przypominało, ale też nie chciałam ani nie mogłam usiedzieć spokojnie. Nawet późno w nocy, gdy czułam już, jak stopniowo ogarnia mnie
wyczerpanie, nie mogłam zasnąć. Wciąż chodziłam tam i z powrotem po pokoju,
przeżywając rozmaite emocje. Owszem, odczuwałam ulgę, że wojna już się
skończyła. Owszem, cieszyłam się, że więzienia są puste. Wiedziałam jednak w
głębi duszy, że dziewczęta i kobiety, które właśnie spotkałam, wciąż są
więźniarkami i zawsze będą się nimi czuły. Mogą jedynie czerpać jakąś niewielką
pociechę z tego, że udało im się przeżyć niewyobrażalne piekło. Ich dalsze życie
może być już tylko lepsze. Do piekła można trafić tylko raz – a one mają to już
za sobą.
Dalsze informacje o Jasminie i Lanie
Jasmina jest autentyczną postacią i jej historia jest prawdziwa. Lana jest
też autentyczną postacią i jej historia jest prawdziwa. żałuję, że nigdy nie
spotkałam Lany, znaczyłoby to bowiem, że dziewczyna przeżyła. Niestety, znam
ją tylko ze wspomnień Jasminy z czasów, kiedy połączyły je straszliwe losy.
Jasminie nie udało się odnaleźć przyjaciółki. Zastanawiałam się często nad
losem Lany. Może tak jak wielu kuwejckich jeńców została wywieziona przez
żołnierzy do Iraku. Może znalazła się wśród tysięcy Irakijczyków i ich kuwejckich
zakładników, którzy zginęli w konwojach na szosie do Basry – na tej
„autostradzie śmierci” na przestrzeni wielu kilometrów usłanej wypalonymi
pojazdami. „Autostradę śmierci” obejrzałam wraz z Sudem A. al-Mutawą, uprzejmym
kuwejckim bankowcem, który zgodził się towarzyszyć mi jako kierowca i tłumacz.
W milczeniu patrzyliśmy na tę rzeźnię. Oboje cieszyliśmy się, że Kuwejt jest
wolny, jednak na tej drodze śmierci żadne z nas nie odczuwało radości. Całkiem możliwe, że któryś ze zwęglonych szkieletów w tych pojazdach to
było wszystko, co pozostało z Lany. A może jej bestialski gwałciciel zastrzelił ją,
zanim uciekł z Kuwejtu. To całkiem prawdopodobny koniec jej losów, choć
zapewne nigdy się tego nie dowiemy. Jeśli chodzi o samych gwałcicieli, to zastanawiałam się często, czy ponieśli
jakąś karę za swoje zbrodnie. Może tak, a może nie. Jeżeli dotarli bezpiecznie do
swoich miast i wsi w Iraku, kara nigdy ich nie dosięgła. Możliwe jednak, że zginęli
od bomb sojuszników, a ich szczątki leżą w zniszczonych pojazdach przy
niesławnej „autostradzie śmierci”. Nigdy nie poznamy ich losów, chyba że
rozpoznają się na kartach tej książki i przyznają do swoich zbrodni. Nie oczekuję,
by tak się stało, chociaż cieszyłabym się z takich wyznań. Chciałabym zadać
Kapitanowi, mężczyźnie zrodzonemu z kobiety, poślubionemu kobiecie i ojcu
córek, jedno pytanie: Jak mógł wykorzystywać niewinne kobiety? Spotkałam Jasminę w Kuwejcie po wojnie w okolicznościach dokładnie
takich, jakie opisano w niniejszej książce. Była jedyną ofiarą gwałtów, która
szczerze pragnęła przedstawić dokładnie, nie pomijając najintymniejszych spraw,
co to znaczy być ofiarą brutalnych gwałtów – każdego dnia i każdej nocy. Inne
kobiety były powściągliwsze, niechętnie ujawniały najbardziej osobiste aspekty
przemocy seksualnej, choć bez wahania potwierdzały, że były więzione i
wielokrotnie gwałcone. Tak więc siedziałam i słuchałam, jak Jasmina wyrzuca z siebie drastyczne
opisy. Nie pomijała żadnych szczegółów, mówiła o mężczyznach, którzy byli w
więzieniu strażnikami, o kobietach przetrzymywanych w celach, o aktach
brutalnej przemocy seksualnej. Słuchałam tego z pokorą, jaką odczuwałam na myśl o sile wszystkich tych
kobiet, najbardziej jednak poruszała mnie historia młodziutkiej Lany, która całą
mocą walczyła ze swoim gwałcicielem. Wielkie wrażenie zrobiła też na mnie
Jasmina ze swoją zdolnością do przechytrzenia gwałciciela i przetrwania. Jasmina
udowodniła, że jest silna i mądra. Trzeba jej oddać cześć za to, że ocaliła życie,
że przeżyła, aby opowiedzieć historię, której w przeciwnym razie nikt by nie
poznał. Żałuję, że musiało upłynąć tyle czasu, bym spisała tę prawdziwą opowieść.
Przede wszystkim była ona dla mnie zbyt świeża, zbyt nowa, zbyt bolesna, ale
także obawiałam się, że ktoś z personelu domu dla tych nieszczęśliwych kobiet
może zidentyfikować Jasminę. Co by się stało, gdyby jej nazwisko trafiło do
dociekliwych mediów? Niewykluczone, że Jasminie udałoby się wtedy zrobić coś,
czego wcześniej próbowała już kilka razy – mogłaby popełnić samobójstwo.
Uważałam, że trzeba dać wszystkim tym kobietom czas na zaleczenie ran, na
rozpoczęcie nowego życia. Był jeszcze inny powód. Choć sama jestem silną kobietą, przekonałam się,
że brakuje mi sił, by opowiedzieć tak przerażającą historię. Cały temat był dla
mnie niewiarygodnie bolesny. Tak więc wróciłam do Stanów Zjednoczonych, by
napisać książkę Księżniczka. Zaczęłam ją omawiać z księżniczką Sułtaną w
połowie lat osiemdziesiątych, kilka lat po tym, jak po raz pierwszy spotkałam ją
w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej. Napisałam też inne książki, razem dziesięć, począwszy od The Rape of
Kuwait, ale podczas pracy nad każdą z nich pamiętałam o Jasminie: myślałam o
niej i widziałam ją we wspomnieniach. Nigdy nie zapomniałam ani o niej, ani o
Lanie, ani o innych zgwałconych kobietach. Nie znam odpowiedzi na wszystkie
dręczące mnie pytania, ale jednak czegoś się dowiedziałam.
Kobiety w domu niemowląt urodziły dzieci, gdyż rząd kuwejcki postanowił,
że zgwałconym kobietom nie przysługuje prawo do aborcji. Tak więc Jasmina
urodziła dziecko Kapitana. Od pewnego przyjaciela w rządzie Kuwejtu dowiedziałam się, że był to
chłopiec. Powiedziano mi, że podobnie jak większość dzieci urodzonych w wyniku
wojennych gwałtów został przekazany do sierocińca. Ale co stało się z Jasminą po porodzie? Czy wróciła do Libanu, do swojej
kochającej rodziny? Dowiedziałam się, że trzy tygodnie później Jasmina odleciała
z Kuwejtu do Libanu. Wydaje mi się więc, że rzeczywiście powróciła do rodziny.
Czy Jasmina próbowała dostać się do Izraela? Nie sądzę, gdyż wydaje mi się, że
nie była całkiem sobą, kiedy mówiła, że nienawidzi wszystkiego co arabskie, i
kiedy wypowiadała swoje szokujące życzenie, by zostać Żydówką. Przemawiały
wtedy przez nią jej głębokie rany. Jasmina pokazała mi się jako kobieta tak niesamowita, że zastanawiałam
się często, czy nie szuka osobistej zemsty na Kapitanie, swoim gwałcicielu.
Twierdziła przecież, że zna jego nazwisko i nazwę irackiej wsi, w której mieszkał.
Zdarzało mi się wyobrażać sobie Jasminę, jak z całą swoją energią dopada
Kapitana w jego wsi i mści się na nim za wszystkie straszne czyny, jakich
dopuścił się w stosunku do niej i do innych kobiet. Począwszy od roku 2010, wspomnienia Jasminy i Lany zaczęły mnie
prześladować coraz intensywniej. Odpychałam te myśli, sądząc, że nigdy nie
znajdę dość sił, by ożywić opowiedziane mi historie. A potem pewnego dnia usiadłam przy komputerze, by kontynuować pracę
nad ksiąŜką opisującą liczne podróże, jakie podejmowałam, by ratować
wykorzystywane i okrutnie traktowane zwierzęta. Coś sprawiło, że otworzyłam
nowy dokument i zaczęłam pisać na temat, którego zupełnie nie rozważałam. Ku
własnemu zdumieniu zajęłam się mimowolnie losem libańskiej kobiety o imieniu
Jasmina. Wszystko, co od niej usłyszałam, było we wspomnieniu tak żywe i świeże
jak w dniu, w którym ją spotkałam. Moje palce przebiegały po klawiaturze, a
zdania płynęły niepowstrzymanie jak historia opowiadana przez Jasminę owego
dnia w Kuwejcie. Chciałabym, żeby Jasmina powróciła do Libanu na łono rodziny.
Chciałabym, żeby zakochała się i wyszła za mąż. Chciałabym, żeby była dziś
matką ukochanych dzieci. Chciałabym, żeby żyła szczęśliwie i nauczyła się radzić
sobie emocjonalnie z potwornościami, które wycierpiała w więzieniu w Kuwejcie. Chciałabym, żeby Jasmina zobaczyła tę książkę w jakiejś księgarni w
Libanie i przekonała się, że nigdy o niej nie zapomniałam – a teraz również świat
o niej nie zapomni.
Jean Sasson
lipiec 2013 roku
Żródło: Znak Literanova
****
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy zostawiony komentarz.