Siedemdziesiąt lat po wojnie, która zmieniła historię Polski. Jest głośno o hitlerowcach, niemieckich obozach zagłady, rzadziej za to mówi się o poczynaniach sowietów w tym czasie, wywózkach ludzi i gułagach. Na pewno wynika to z wieloletniego poddańczego stosunku Polski wobec Związku Radzieckiego, w wolnym kraju żyjemy dopiero od dwudziestu sześciu lat. Teraz można mówić, nikt za to nie zamyka do więzień, nie skazuje na katorgę. Moja babcia opowiadała mi w dzieciństwie o wojnie. Miała wtedy dosłownie parę lat kiedy do jej wioski przychodzili Niemcy i Rosjanie. Ci pierwsi bawili się z nią, przed drugimi wraz z całą rodziną się chowała. Dziś chyba niewiele osób rozumie, dlaczego wojska radzieckie napawały przerażeniem.
Obok, w odległości kilku kroków, stała kryminalistka. Była bardzo piękną dziewczyną i, co ciekawe, podobno pochodziła z arystokracji. Nagle podbiegła do nas inna Rosjanka z siekierą uniesioną nad głową i z całej siły uderzyła moją sąsiadkę w głowę. Cios był zadany znienacka, ofiara nawet nie zdążyła się zasłonić. (...) Przypuszczałam, że obie te kobiety podzielił jakiś zażarty spór, i byłam świadkiem bestialskiego aktu wendety. Potem dowiedziałam się, że chodziło o coś zupełnie innego. Otóż morderczyni po prostu chciała wydostać się z obozu koncentracyjnego. (...) Wiedziała, że jeśli zabije człowieka, zostanie wysłana do więzienia, będzie toczyło się wobec niej śledztwo. (...) Najgorsze w tej historii jest to, że swoją ofiarę wybrała całkowicie przypadkowo. Owa kryminalistka nawinęła jej się akurat pod rękę. A przecież stałam parę kroków dalej...
Przychodzili nocą, wyrywali ze snu, zabierali często w piżamie. Potem odbywała się haniebna podróż w bydlęcych wagonach, w ścisku, bez możliwości choć odrobiny intymności. Na końcu przychodziło zmierzenie się z nową rzeczywistością - krajobrazami Syberii, niewolniczą pracą, wiecznym głodem, niebezpieczeństwem śmierci. Gułagi są synonimem piekła. Dla wielu ludzi, którzy ocaleli, to piekło zostaje w świadomości do dziś. Dziesięć kobiet, które z różnych przyczyn spędziły na Syberii lata życia, opowiada o swoich przeżyciach. Są to historie przejmujące, doprowadzające do łez - smutku i wzruszenia, wzbudzające gniew na oprawców i litość do tych tysięcy niewinnych ludzi, którzy tam zginęli.
Na okładce młoda dziewczyna. Zimna, zlodowaciała twarz, przejmujące spojrzenie. Przenika mnie chłód. Otwieram książkę - dedykacja, smutna, ckliwa. Opowieść pierwsza - Janina. Na zdjęciu starsza pani, która wzbudza zaufanie. Podtytuł "Ochotniczka na Sybir". Biorę do ręki szklankę herbaty i zaczynam zagłębiać się w jej historię. I znowu wzruszenie, złość, łzy. Widzę zdjęcie młodej dziewczyny, dokumenty. To jest takie prawdziwe, wydaje się jakby zdarzyło się wczoraj. Ale to zupełnie inny świat, nie do wyobrażenia dla współczesnego, młodego człowieka. Jedna opowieść starczy, potrzebuję odetchnąć.
Do dziś pamiętam rozpacz pewnej prostej kobiety z Polesia. Deportowano ją dlatego, że jej syn uciekł za Bug, pod okupację niemiecką. Bolszewicy zastosowali odpowiedzialność zbiorową wobec całej rodziny. Ta kobieta, oprócz najstarszego syna, miała pięcioro małych dzieci, z którymi ją wywieźli. Wszystkie umarły. Jedno po drugim. Kiedy umierało ostatnie, wyła jak pies. Wiła się z bólu po ziemi niczym obłąkana. Bezmiar ludzkiego nieszczęścia.
Filiżanka herbaty i spotkanie z drugą bohaterką - Stefanią. I znów zdjęcie starszej pani, sympatycznej uśmiechniętej. I znów zatrważająca historia "Zostałam przegrana w karty". Ból, gniew, żal, złość. Znowu zdjęcie szczęśliwej dziewczyny, patriotki, która za wszelką cenę chciała odzyskać wolną Polskę. I historia rodem z horrorów. Więzienie, tortury, głód, wywózka, wegetacja... A w środku czuję niewyobrażalny kłąb emocji, których nie potrafię do końca opisać. Starczy, dość.
Historia trzecia, czwarta, piąta. Ostatnie opowiadanie czytałam jednocześnie z ulgą i smutkiem. Z jednej strony cieszyłam się, że te wszystkie negatywne emocje będę mogła porzucić, z drugiej czuję, że wiele wyniosłam z tej książki. Nie można zapomnieć o tych osobach, które przeżyły sowieckie zsyłki, ale przede wszystkim nie można zapomnieć o tych, którzy tam polegli.
Podziwiam autorkę, za odwagę i wytrwałość przy zbieraniu materiałów i pisaniu tej książki. Mogę sobie wyobrazić spotkania z paniami, które są bohaterkami poszczególnych rozdziałów. Jak wielkie emocje pojawiły się po każdej ze stron: Pań, które wracały do tych przerażających lat, ale również pani Anny, która stała się odbiorcą. Zebranie tych materiałów w jedno, stworzenie tak ważnej dla Polski jest bardzo ważne.
Byłam jedyną deportowaną z domu, choć miałam zaledwie dziesięć lat. Naprawdę nie wiem, jakie zagrożenie mogłam stanowić dla wielkiego Związku Sowieckiego. Gdy zabierałam rzeczy, obie z Malcią szlochałyśmy. (...) Malcia zapakowała mi jakieś ubrania, trochę konfitur. Zawinęła wszystko w prześcieradło. Ja wzięłam lalkę (...) i ukochanego misia.
W tym zbiorze znajdziemy historię kobiet wywodzących się z różnych środowisk, zamieszkujących różne regiony kraju, zabranych na zsyłkę w różnym wieku. Historia wywózki również jest różna, pojawiają się oddziały Andersa, podróże do Afryki, na Bliski Wschód. Ale wszystkie te historie łączy jedno - przeżyte cierpienie, zbydlęcenie drugiego człowieka. Dlaczego to kobiety stały się bohaterkami tej książki? Myślę, że najlepiej odpowie na to pytanie fragment wypowiedzi jednej z pań: "Najczęściej na zesłaniu umierały dzieci, starsi ludzie i właśnie młodzi mężczyźni. Kobiecych nazwisk na listach było mniej. (...) Na zesłaniu widziałam wiele kobiet, które każdego dnia z zaciśniętymi zębami toczyły walkę o przetrwanie. Swoje, swoich dzieci, mężów, rodziców. Wiele z nich tę walkę wygrało. Nie było takich przeciwności i przeszkód, których nie mogły pokonać. Nic, ale to nic nie było w stanie nas złamać."
"Dziewczyny z Syberii" to tytuł wzbudzający wiele emocji, na pewno trzeba odpowiednio do niego podejść, być może nie każdy jest w stanie zmierzyć się w cierpieniem i śmiercią, które pojawiają się na kartach książki. Jednak jeśli zdecydujecie się na tę lekturę, pozwoli ona odkryć tragizm pokolenia naszych dziadków. Będziecie zmuszeni zmierzyć się z historiami, które dziś mogą wydać się nieprawdopodobne. Takie wspomnienia powinny być utrwalane, stanowić pamiątkę i ostrzeżenie, a jednocześnie być hołdem dla poległych tam ludzi. To mocna, momentami wstrząsająca lektura, ale warto po nią sięgnąć, poznać historię bohaterek i zastanowić się nad losem ich i milionów innych zesłańców.
Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia.
Już jakiś czas temu postanowiłam zmierzyć się z tą trudną tematycznie lekturą. Dlatego też jak znajdę wolną chwilę to od razu zabiorę się za jej czytanie.
OdpowiedzUsuńJest to trudna ale jednocześnie wartościowa lektura. Myślę, ze to będzie udana lektura dla Ciebie :)
UsuńJestem w połowie lektury i pochłaniam każdą historię z niesamowitą ciekawością.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem Twoich wrażeń, po skończeniu czytania :)
UsuńTrudne, bolesne historie, do tego prawdziwe....
OdpowiedzUsuńNiestety się wydarzyły i warto je zapamiętać dla przyszłych pokoleń. Dlatego ciesze się, że takie wspomnienia się ukazują.
UsuńArcyciekawa pozycja!
OdpowiedzUsuńTo prawda, mocna i bolesna, ale niesamowicie ciekawa.
UsuńTak pięknie i dobitnie o niej napisałaś, że koniecznie muszę ja mieć! Historie prawdziwe, zwłaszcza z czasów wojennych to moje ulubione, mimo tego, jakie są przerażające. I ja słyszałam kilka historii o żołnierzach rosyjskich w moich okolicach od babci... Podobno w jednym domu zamknęli i pozatykali wszystkie drzwi i okna, a później pani w średnim wieku włożyli kij od miotły w miejsca intymne (i nie tylko), po czym ją gwałcili i niestety zmarła... Chrzestnego mojej babci przywiązali do wozu za szyję i jeździli z nim po całej wsi, oczywiście zmarł z męczarniach. Eh, te historie mrożą krew w żyłach. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie byli w stanie coś takiego robić...
OdpowiedzUsuńCiesze się, ze moja recenzja Ci się spodobała. Łatwiej mi się pisze o książkach, które do mnie przemawiają.
UsuńTo o czym piszesz jest przerażające, ale prawdziwe. O sowietach pokolenie naszych dziadków mówi z lękiem, zachowywali się jak najgorszy rodzaj szarańczy...
Pokochałam Dziewczyny Z Powstania. Myślę, że pokocham również Dziewczyny z Syberii. :D
OdpowiedzUsuńWspaniała książka, bardzo potrzebna i bardzo poruszająca.
OdpowiedzUsuń