- Tytuł: Joyland
- Autor: Stephen King
- Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
- Rok wydania: 2013
- Tłumacz: Tomasz Wilusz
- Stron: 334
Pamiętacie swoje najlepsze lato? Co wtedy robiliście?
Devin Jones co ranek o wschodzie słońca szedł po plaży do pracy, jedząc jeszcze ciepłe croissanty. Jego praca polegała na sterowaniu karuzelami, bycie etatowym ulubieńcem dzieci i zachęcanie ludzi do zostawiania w Joylandzie jak największej ilości brzęczących monet.
Prywatnie zaś kurował serce po rozpadzie związku z pewną niezbyt mądrą dziewoją, oraz badał tajemnicę skrywaną pod płaszczykiem radości i rozrywki oferowanej przez specyficzny park rozrywki. Pomógł mu chłopiec, którego bardzo ciężka choroba mięśni przykuła do wózka.
Pierwszą książką Kinga, po jaką sięgałam, była "Misery", której recenzję robiłam jakiś tas temu i znajduje się ona tutaj. Powieść o obłąkanej pielęgniarce była jedną z wcześniejszych w karierze pisarza, zaś "Joyland" jest jedną z nowszych. W obu wydać charakterystyczny styl autora, bardzo dobry warsztat i mocno zarysowane postaci, nawet jeśli nie grają pierwszych skrzypiec.
"Joyland", co muszę uczciwie przyznać, czytało się przyjemnie, jednak nie wzbudził we mnie w trakcie lektury odczuć o takiej sile, jak "Misery". Nie uderzyła, nie poruszyła szczególnie. Czuć było wprawę pisarską, ale też jakiś taki brak tej iskry emocji, która sprawia, że czyta się z rumieńcami na twarzy. W dodatku zakończenie było trochę zbyt przewidywalne. Byłoby jednak nieuczciwe powiedzieć, że przedstawiona historia była nudna, bo nie była. Dla fanów Kinga powieść może się wydać za krótka, reszcie odbiorców polecę jako pozycję od sprawdzonego autora. Elementów grozy tam tyle, co kot napłakał, więc można się skupić bardziej na wątku obyczajowo-romansowym, który tam przeważa.
Całość jednak nie zapadła mi w umysł na tyle, abym chciała koniecznie do tej historii powracać.
Książkę czytałam jakiś czas temu, ale tak średnio mi się podobała. Po prostu nastawiłam się na literaturę grozy, a nie na powieść obyczajową. Stąd moje rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńNo właśnie King słynie z opowieści grozy, a tu tego nie ma wiele, za to jest po prostu obyczaj. Chyba rzeczywiście mogłabym powiedzieć, że jestem trochę rozczarowana.
UsuńNie przepadam za twórczością Kinga. Ale na ten tytuł mogłabym się skusić, zwłaszcza że nie jest to typowy horror. A za horrorami nie przepadam.
OdpowiedzUsuńNie ma tu za bardzo elementów grozy, to obyczaj, więc sięgaj śmiało, jak chcesz przede wszystkim dobrze, starannie napisaną książkę.
UsuńOstatnio oglądam ciągle ekranizacje książek Kinga i muszę przyznać, że aż chce mi się wrócić znowu do jego książek :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam je odkrywać. :)
UsuńTwórczość Kinga ciągle przede mną. Skoro w tej książce przeważa wątek obyczajowo-romantyczny to jak najbardziej jest to tytuł dla mnie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz ochotę przeczytać. Na blogu w przyszłości będzie jeszcze niejedna recenzja Kinga, więc będziesz mogła dalej decydować, po które tytuły sięgniesz. :)
UsuńKinga horrory nie dla mnie, ale skoro to "lżejsza" lektura to może spróbuję.
OdpowiedzUsuńJak na Kinga bardzo lekkie, spróbuj. :)
Usuń