Kogo widzicie oczyma wyobraźni, słysząc słowo "pirat"? Pijaczynkę w kolorowym ubraniu, żeglującego po morzach i śpiewającego niepoprawne i sprośne piosenki? Pociesznego Jacka Sparrowa z rewelacyjnej serii filmów? Czy może burkliwego obdartusa, który zrobi wszystko dla pieniędzy? Pirat jako sylwetka przedstawiana w książkach przygodowych to schemat, który utracił sens bytu przeszło sto lat temu. Współczesny pirat powiela niechlubne tradycje przodków - jest przede wszystkim buntownikiem, przestępcą odpowiedzialnym za grabieże, napaście i przemyt. Jest porywaczem, nierzadko mordercą. Jest pozbawiony sumienia i litości, aby osiągnąć cel zabije każdego, kto spróbuje mu się postawić. Nie ma on nic wspólnego z wyobrażeniami z naszych dziecięcych
lat. Dziś zamiast szabli trzyma karabin.
Kapitan Richard Philips sam o sobie mówi "zwykły gość z Vermont". Kochający mąż i ojciec, ale i wymagający szef, nie znoszący lenistwa i partactwa. Ten rejs miał być po prostu jednym z wielu, jakie odbył i pewnie jeszcze odbędzie. Traf chciał, że jego kontenerowiec Maersk Alabama miał płynąć przez niestrzeżone, niebezpieczne wody u wybrzeży Somalii. Kapitan miał pod swoją komendą nową grupę marynarzy, ludzi przyzwyczajonych do pracy, a nie walki. Kiedy więc statek atakują piraci, robi się gorąco, gdyż nie są perfekcyjnie przygotowani na stan najwyższego zagrożenia...
Richard Philips tylko dzięki zachowaniu zimnej krwi nie poddaje statku i ochrania załogę od śmierci, albo smutnego losu somalijskich niewolników. Choć po raz pierwszy przychodzi mu zmierzyć się z na wpół zdziczałymi grabieżcami, nie poddaje się. Ta myśl będzie mu towarzyszyć przez resztę jego przerażających przeżyć - nie poddać się.
"Wiele razy w czasie tego porwania nękały mnie myśli, że nie przetrwam kolejnych pięciu minut, zwłaszcza podczas udawanych egzekucji. Był to tak wszechogarniający strach, że zamieniałem się w roztrzęsioną galaretę. Ale nigdy się nie poddałem. Dowiedziałem się, że mogę znieść o wiele więcej, niż przypuszczałem."*
Nie zdaje sobie sprawy, że w czasie, gdy on mierzy się z bezgranicznym strachem i zmęczeniem, cały świat zastygł, obserwując jego los.
Po lekturze książki mam wrażenie, że właśnie to jest przesłaniem - nigdy nie dać się złamać przeciwnościom. Możemy śmiało podnosić sobie poprzeczkę, pokonywać kolejne etapy, odnosić kolejne sukcesy, coraz większe. Jesteśmy wolni - i nie bójmy się wyzwań.
Na okładce książki przeczytamy "Historię tę czyta się jak rasowy thriller, bija ona jednak na głowę powieści sensacyjne, ponieważ wydarzyła się naprawdę". Myślę, że nic więcej nie trzeba tu dodawać. Książkę pochłonęłam w przeciągu właściwie jednego dnia. Bardzo ją polecam wszystkim, którzy nie boją się pożeglować na ogromnym kontenerowcu hen, aż ku wybrzeżom dzikiej Afryki...
*"Kapitan na służbie", s. 305
Za książkę dziękuję: