Dane techniczne:
- Autor: Izabela Szolc
- Tytuł: Jehanette
- Wydawnictwo: Runa
- Liczba stron: 304
- Rok wydania: wrzesień 2004
- Gatunek: fantastyka, historia, romans
Idzi de Rais, Marszałek Francji, za pomocą czarnej magii próbuje przywrócić do życia Jehannette D'Arc - swoją ukochaną i jednocześnie zbrojnego kompana spod bitwy pod Orleanem. Jeśli jego zamiary zostaną przejrzane, skończy na stosie jak przed paru laty Dziewica Orleańska, a jeśli mu się powiedzie...
Don Francisco Goya, nadworny malarz hiszpańskich Burbonów, daje się uwieść czarownicy - księżnej Alba, markizie de Villabranca. Pięknej i śmiertelnie niebezpiecznej. Wbrew zakazom Świętej Inkwizycji maluje ją nagą: dla niego to akt wiary i nadziei. Jednak Cayetana pragnie czegoś więcej...
Lukrecja, nieślubna córka kardynała Rodriga Borgii, próbuje odkryć sekrety ojcowskiej komnaty. Jest tajemnicą poliszynela, że kto spędzi w niej noc, rankiem opuszcza ją nogami do przodu...
Kiedy sięgałam po tę książkę, miałam nadzieję na mile spędzone chwile - choć Izabela Szolc nie jest szczególnie znaną autorką, to jej styl pisania sprawiał jak do tej pory, że bardzo ją lubiłam. "Cichego zabójcę" czy "Opętanie" przeczytałam szybko, tak więc i tu spodziewałam się sprawnego przeczytania.
W "Jehanette" otrzymujemy zbiór opowiadań, których bohaterkami są postacie kobiece - Lukrecja Borgia, Izabela Katolicka, Barbara Radziwiłłówna, Katarzyna Medycejska czy Lady Macbeth - wszystkie one targane są słabościami, nierzadko decydują o losach innych ludzi, kochają, intrygują i zabijają. Żadna z nich nie jest kryształowo zła czy dobra, odcieni szarości jest bardzo dużo. To pomaga uczynić ich kreacje bardziej realnymi, ludzkimi. Bardzo istotną częścią pisarstwa pani Szolc jest erotyka i magia czy mistycyzm - tu nie brakuje zwłaszcza tego pierwszego. Nie poleciłabym czytać "Jehanette" bardzo młodym osobom. Jakkolwiek cielesność opisywana w tym zbiorze opowiadań nie przekracza granic dobrego smaku, to jednak nie czuć, aby autorka czuła skrępowanie pisząc o miłosnych uniesieniach.
Przyznam, że z książka trochę mi się zeszło. Nie z powodu braku czasu - zwyczajnie tym razem propozycja pani Szolc nie umiała mnie należycie wciągnąć. Język okazał się męczący, a ja nie potrafiłam się w niego wgryźć. Nie potrafię jej polecić, ani odradzić - każdy sam musi ocenić, czy da tej książce szansę. Nie jest ani wielkoformatowa, ani opasła. Z drugiej strony nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że kiedyś powinnam podejść do niej ponownie.
Moja ocena wynika z sympatii do autorki oraz sięgania przez nią po historyczne postacie - nic powalającego, można się zapoznać nie mając nic szczególnego w kolejce.
Nie brzmi interesująco - martwi mnie "męczący język" ;)
OdpowiedzUsuńNie jest to język męczący w najpopularniejszym tego słowa rozumieniu - styl pani Szolc jest specyficzny, powiedziałabym że "kobiecy" w pełnym tego słowa znaczeniu - czasem zawoalowane aluzje, czasem niedopowiedzenia, do tego poetyckość i mistyczność. Nie do końca mi to odpowiadało akurat tu. Radzę się nie zrażać - a nuż się spodoba akurat Tobie? :)
UsuńCzytałam dwie książki tej pisarki o wampirach. Ale nie mogę sobie teraz przypomnieć tytułu. W każdym razie podobały mi się :) Były bardzo fajnie napisane i ciekawe.
OdpowiedzUsuńAż szkoda, że tym razem autorka się nie popisała bo wzięla sobie bardzo wdzięczny temat do pisania, i już miałam ochotę sięgnąć po tę pozycję... :(
OdpowiedzUsuń