- Autor: Katarzyna Stachowiak
- Tytuł: W kolorze krwi. Wieczna miłość.
- Seria: W kolorze krwi 1
- Wydawnictwo: bookio.pl
- Liczba stron: 322
- Premiera: kwiecień 2012
- Gatunek: paranormal romance
Na fali "Zmierzchu" na rynku pojawiła się cała masa książek zakwalifikowanych jako paranormal romance. Były wampiry, anioły, demony, duchy, wilkołaki... kto co lubi. Na naszym rodzimym podwórku nie zabrakło osób, które podpisały się pod książkami z tego gatunku. "W kolorze krwi..." to pozycja, która swoją premierę miała stosunkowo niedawno. Parę razy się z nią spotkałam. Udało mi się otrzymać darmowy ebook. Z okazji wyzwania u Sardegny postanowiłam więc sięgnąć po tą książkę, żeby się przekonać, jak autorka sobie poradziła.
Elizabeth jest młodą hrabianką, która niedawno straciła rodziców. Opiekę nad dziewczyną przejmuje starszy brat, z którym do tej pory nie miała bliższych kontaktów. Rodzeństwo wyjeżdża do wiejskiej posiadłości, aby dziewczyna mogła się wyciszyć i w spokoju podjąć się żałoby. W tym czasie w okolicy dochodzi do brutalnych zabójstw wieśniaków. Każde znalezione ciało pozbawione jest krwi. Lucas, brat Elizabeth postanawia zabić bestię. Dochodzi jednak do wielu wydarzeń, które wkrótce zmienią życie rodzeństwa. Samodzielna wyprawa dziewczyny do wiedźmy jest ich początkiem.
Po takim opisie spodziewałam się ciekawych zdarzeń, choć widać że jest tu wiele powielonych schematów. Niestety. Po przeczytaniu 50-60 stron najchętniej rzuciłabym ją w kąt (w tym wypadku zamknęła ebooka ;) ). Zobowiązałam się jednak że ją przeczytam więc męczyłam się dalej. Postanowiłam poprawić sobie humor zapisując wszystkie błędy i nieścisłości, które pojawiły się w tekście. Książkę można podzielić na trzy części. Pierwsza to przygoda podczas której Elizabeth poznaje "bestię" - Rodericka. Druga to wydarzenia związane z Duncanem, śmiertelnym wrogiem tego pierwszego. Ostatnia część przenosi nas do Ameryki, gdzie pojawiają się inne tajemnicze stworzenia, czyhające na wampiry w obronie ludzkości. Po skończeniu wyobraziłam sobie taką parabolę, gdzie te straszne i momentami tragiczne wydarzenia poprzecinane są okresami spokoju i szczęścia.
A teraz pora przejść do tych licznych minusów. W sumie najwięcej dopatrzyłam się ich w części pierwszej. Przede wszystkim język. Jest nierówny, czasami miałam wrażenie że autorka nie do końca wiedziała jak ująć dane wydarzenie. Dodatkowo pojawiają się tam słowa czy wyrażenia, które w żadnym wypadku nie istniały w XIX-wiecznej Anglii. Przykładowo "mój chłopak" czy "babskie fanaberie". Dodatkowo długo nie mogłam zbliżyć się do bohaterów. Wydawało mi się jakbym oglądała wszystkie wydarzenia gdzieś z boku, przez grubą szybę. Byli trochę sztuczni. Na początku główna bohaterka bardzo mnie denerwowała. Była bardzo samolubną osobą i w sumie nie rozumiem skąd to uwielbienie ze strony Rodericka. Ona się zakochała, więc inni nie są ważni. Ona chce jechać na przechadzkę, więc nieważne że gdzieś w lesie jest potwór, ona na nią pójdzie. Po czym w przeciągu parunastu stron się zmienia. Wydarzenia z Duncanem sprawiają że staje się odpowiedzialną i silną kobietą. Dodatkowo Elizabeth była bardzo wyemancypowana jak na tamte czasy. Rozumiem że służba zgadzała się na wszystkie jej pomysły, ale brat również często kulił uszy po sobie. Ona powiedziała, że ma uczucia i sama będzie o sobie decydować i on się na to zgadzał. To chyba nie ten wiek jeszcze. Zastanawiało mnie, w jaki sposób dwór hrabiowski mógł być obsługiwany przez trzy osoby - kucharkę, służącą i woźnice. Wydaje mi się że to troszkę mało. Do tego relacje służba-państwo też były dziwne. W pewnym momencie Lucas idzie porozmawiać z kucharką jak ma postępować z siostrą. I zaczyna postępować tak jak ona mu mówi... Ta miłość, która pojawiła się w ułamku sekundy i jest na całe życie. Dziewczyna i wampir zobaczyli się i wiedzieli że żyć bez siebie nie mogą... Seks - no tu to już zgłupiałam. Elizabeth stwierdziła (po 3-4 dniach znajomości) że przywiąże do siebie Rodericka oddając mu się. Młoda, niewinna dziewczyna z dobrego domu wiedziała (skąd?) że uprawiając seks ze swoim ukochanym sprawi, że on od niej nie odejdzie. No dobra pierwsze, panienki w jej wieku i pochodzeniu nie wiedziały co to jest miłość cielesna (a z tego co czytałam Elizabeth nie miała skąd się tego dowiedzieć). Dwa co ma piernik do wiatraka. Jeśli wampir byłby draniem to by ją wykorzystał i zostawił. A jeśli by ją kochał to by przy niej został bez różnicy czy się kochali czy nie. Sporo pojawia się też motywów, które kojarzyły mi się ewidentnie ze Zmierzchem. Wieczna miłość. Wampir który był zły, ale został dobrym. Ale najbardziej widoczny jest motyw ludzi-niedźwiedzi. I pakt zawarty z Roderickiem. Zauważyłam też, że autorka lubi uwidaczniać sceny dramatyczne, ale też takie które działają na wyobraźnię. Było ich sporo i w większości wypadków wydawały mi się zbędne.
Po tak długim obnażaniu wad przyszła pora na tą lepszą stronę. Muszę przyznać, że czym bliżej końca tym wydarzenia stają się ciekawsze. Pierwsza część była nudna. Druga była brutalna i wkurzyłam się na wampira. A trzecia była chyba najlepsza. Widać wyraźnie że autorka postanowiła stworzyć kolejne części. Mam nadzieję, że będą one lepsze od jedynki. Być może osoby, które nastawiają się tylko na czytanie o wspaniałej ponadczasowej miłości nie widziały tych błędów, ale mnie bardzo wyraźnie one raziły.
To nie jest tak że nie lubię tego gatunku. Zmierzch mi się podobał. Czytałam też parę innych książek z tego gatunku. "Wieczna miłość..." miała też momenty, gdzie wciągałam się bardziej. Najbardziej działo się tak na samym końcu książki. Myślę, że gdyby tą książkę napisać jeszcze raz byłaby bardzo ciekawą pozycją. Na razie z racji tego, że autorka dopiero debiutuje, nie skreślam jej. Jeśli wyjdzie drugi tom, być może z ciekawości po niego sięgnę. Tylko proszę o parę błędów mniej.
Książkę przeczytałam z racji wyzwania Trójka e-pik.
Też chciałam wygrać tego ebooka:) Widzę,że niewiele straciłam.
OdpowiedzUsuńAjj... A zapowiadało się całkiem nieźle. Dzięki za cynk. Dam sobie spokój z tą książką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zgadzam się, że wiele schematów w powieści zostało powielonych, są też nieścisłości, mnie najbardziej zirytował motyw człowieka - niedźwiedzia. Jednak ostatecznie moje wrażenie było raczej pozytywne. Druga część, z wampirem - brutalem, wydawała mi się najciekawsza. Szału nie ma, ale dramatu też nie. Dzięki za wyzwaniowy link :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam w planach inną książkę z tego gatunku.
OdpowiedzUsuńPolecam z tego gatunku książki Laurell Hamilton o Anicie Blake - zaczęła pisać tą serię w latach 80., czyli zamian wampiry stały się cool ;)
OdpowiedzUsuńZnam tą autorkę. Czytałam inne jej książki o Merry Gentry, muszę przyznać że świetnie mi się czytało. Do Anity Blake nie mogę się przekonać póki co, ale mam zamiar jednak zabrać się za ten cykl :)
UsuńLepiej nie rzucać e-bookiem w kąt, jeszcze przypadkiem uszkodzi się czytnik/laptop :D W każdym razie pewnie miałabym podobne odczucia, ale wolę tego nie sprawdzać ;)
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam tę książkę to już miałam mieszane uczucia, także widzę, że moje obawy się sprawdziły. Ufam Twojej opinii i na pewno po nią nie sięgnę. Szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńNie macie racji, bo jednak druga część książki "W kolorze krwi" jest naprawdę ciekawa i emocjonująca. Poza tym Kasia dopiero rozpoczyna swoją przygodę,a mimo to jest naprawdę świetna. Mimo wszelkich nieprzyjemnych komentarzy, nadal jestem za tym by przeczytać książkę :) Fakt, pierwsza część była moze trochę nudna, trochę niespójna i pełna błędów ale później wszystko nabrało kolorów:) Więcja mimo wszystko, naprawdę serdecznie polecam :)
OdpowiedzUsuńMonday