- Autor: Allende Isabel
- Tytuł: Córka fortuny
- Tytuł oryginalny: Hija de la fortuna
- Seria: Dom Duchów 01
- Wydawnictwo: Muza
- Liczba stron: 456
- Premiera: 2008
- Gatunek: Powieść historyczna
W roku 1849 amerykański stan Kalifornia ogarnia gorączka złota. W tym samym czasie w chilijskim mieście Valparaiso mieszka młoda dziewczyna Eliza Sommers. Kiedy jej kochanek, Joaquin Andieta, w poszukiwaniu fortuny postanawia wyjechać na północ, decyduje się ruszyć za nim. Upiorna podróż, jaka odbywa "na gapę" pod pokładem żaglowca, i wieloletnia tułaczka sprawiają, że niewinna dziewczyna wyrasta na nieprzeciętna kobietę. Towarzyszy jej chiński lekarz Tao Chi'en, który, będąc początkowo jej opiekunem i przyjacielem, z czasem okazuje się miłością jej życia.
Po tą książkę pofatygowałam się do biblioteki, w której nie byłam co najmniej od roku. Zmusiło mnie do tego wyzwanie, w którym musiałam pokusić się o przeczytanie książki z lit. iberoamerykańskiej. Nie miałam ochoty ani na Marqueza, ani innych znanych pisarzy z tamtego rejonu. W ten sposób wróciłam do domu z książką Isabel Allende. Słyszałam o tej pisarce wcześniej. Dopiero teraz miałam jednak okazję sięgnąć po jakąś jej pozycję.
W sumie okładka była powodem, który przeważył że właśnie z "Córką..." wróciłam do domu. Przywodzi mi na myśl dagerotyp głównej bohaterki, jeszcze przed jej przemianą. Idealny klimat do powieści.
Na początku byłam trochę nieufna. Z jakiegoś powodu nie byłam przekonana do tej pozycji. Jednak zaledwie po parunastu stronach zmieniłam nastawienie i wtedy też zaczęłam ją pochłaniać. Przede wszystkim przyczynił się do tego język. Jest plastyczny, nie ma nadmiernych opisów, a mimo to miejsca które autorka opisuje są bardzo wyraźne. Narrator jest trzecioosobowy, wszystkowiedzący i nie integruje się z żadnym bohaterem. Mimo to z przejęciem czytałam o życiu Tao przed spotkaniem z Elizą. O życiu jej przybranej matki oraz innych bohaterów.
W "Córce fortuny" cały czas coś się dzieje. Nie ma nudnego, powolnego życia. Każdy bohater, który pojawia się na scenie, da się poznać. Losy poszczególnych ludzi splatają się i rozplatają, co jakiś czas krzyżując. Autorka opowiada o życiu w połowie XIX wieku z wszystkimi szczegółami. Są małżeństwa z rozsądku, handel ludźmi, dzikie instynkty poszukiwaczy złota. Pojawiają się "złote lotosy" oraz podporządkowanie kobiet.
O dziwo główna bohaterka - Eliza jest bardzo zaradną młodą kobietą. Choć wychowana w domu szlacheckim na młodą damę nie boi się złamać praw świata w którym żyje. W chwili kiedy się zakochuje w biednym chłopaku postanawia się z nim spotykać bez zgody rodziny. I tak zostają kochankami. A potem Joaquin wyjeżdża do Kalifornii. Elza szybko przekonuje się o wielu problemach z tym związanych. Dzięki pomocy udaje jej się niepostrzeżenie dostać na pokład i wyruszyć w swoją podróż na północ. Muszę przyznać że zarówno szczęście, jak i pomysły dziewczyny bardzo jej w życiu pomogły. Byłam ciekawa jak poradzi sobie w świecie gdzie żyje tysiące mężczyzn, a jedynymi kobietami są kurtyzany. I udało jej się to nad wyraz dobrze.
Książka momentami zaskakuje, żadne wydarzenie nie jest z góry do przewidzenia. Zarówno w pierwszej części książki, gdy mowa o życiu dziewczyny do poznania Joaquina (przeplatane wspomnieniami o innych bohaterach, którzy pojawiają się na kartach książki) jak i druga część, gdzie dziewczyna wyrusza na wyprawę swojego życia - czytało mi się świetnie. Z jednej strony chciałam się dowiedzieć co będzie dalej a z drugiej nie chciałam za szybko skończyć tej książki.
Autorka mnie oczarowała i już wczoraj wróciłam do domu z drugą częścią trylogii. Od dawna czekałam na tego typu książkę - połączenie historii, przygody, miłości. Nikt nie ma idealnego życia. Każdy musi coś poświecić. Ludzie są pełni wad i zalet. Można spotkać bohaterów pozytywnych i negatywnych, nawet w tych najmniej prawdopodobnych miejscach. Na kartach powieści widać różnorodność świata - oprócz Chile i Kalifornii, autorka przenosi nas do Chin oraz Anglii.
Isabel Allende póki co zyskała u mnie pozytywne punkty. I jeśli tylko kolejne książki autorki będą tak samo dobre z pewnością stanie się jedną z moich ulubionych pisarzy.
Książkę przeczytałam z okazji wyzwania Trójka e-pik.
Po tą książkę pofatygowałam się do biblioteki, w której nie byłam co najmniej od roku. Zmusiło mnie do tego wyzwanie, w którym musiałam pokusić się o przeczytanie książki z lit. iberoamerykańskiej. Nie miałam ochoty ani na Marqueza, ani innych znanych pisarzy z tamtego rejonu. W ten sposób wróciłam do domu z książką Isabel Allende. Słyszałam o tej pisarce wcześniej. Dopiero teraz miałam jednak okazję sięgnąć po jakąś jej pozycję.
W sumie okładka była powodem, który przeważył że właśnie z "Córką..." wróciłam do domu. Przywodzi mi na myśl dagerotyp głównej bohaterki, jeszcze przed jej przemianą. Idealny klimat do powieści.
Na początku byłam trochę nieufna. Z jakiegoś powodu nie byłam przekonana do tej pozycji. Jednak zaledwie po parunastu stronach zmieniłam nastawienie i wtedy też zaczęłam ją pochłaniać. Przede wszystkim przyczynił się do tego język. Jest plastyczny, nie ma nadmiernych opisów, a mimo to miejsca które autorka opisuje są bardzo wyraźne. Narrator jest trzecioosobowy, wszystkowiedzący i nie integruje się z żadnym bohaterem. Mimo to z przejęciem czytałam o życiu Tao przed spotkaniem z Elizą. O życiu jej przybranej matki oraz innych bohaterów.
W "Córce fortuny" cały czas coś się dzieje. Nie ma nudnego, powolnego życia. Każdy bohater, który pojawia się na scenie, da się poznać. Losy poszczególnych ludzi splatają się i rozplatają, co jakiś czas krzyżując. Autorka opowiada o życiu w połowie XIX wieku z wszystkimi szczegółami. Są małżeństwa z rozsądku, handel ludźmi, dzikie instynkty poszukiwaczy złota. Pojawiają się "złote lotosy" oraz podporządkowanie kobiet.
O dziwo główna bohaterka - Eliza jest bardzo zaradną młodą kobietą. Choć wychowana w domu szlacheckim na młodą damę nie boi się złamać praw świata w którym żyje. W chwili kiedy się zakochuje w biednym chłopaku postanawia się z nim spotykać bez zgody rodziny. I tak zostają kochankami. A potem Joaquin wyjeżdża do Kalifornii. Elza szybko przekonuje się o wielu problemach z tym związanych. Dzięki pomocy udaje jej się niepostrzeżenie dostać na pokład i wyruszyć w swoją podróż na północ. Muszę przyznać że zarówno szczęście, jak i pomysły dziewczyny bardzo jej w życiu pomogły. Byłam ciekawa jak poradzi sobie w świecie gdzie żyje tysiące mężczyzn, a jedynymi kobietami są kurtyzany. I udało jej się to nad wyraz dobrze.
Książka momentami zaskakuje, żadne wydarzenie nie jest z góry do przewidzenia. Zarówno w pierwszej części książki, gdy mowa o życiu dziewczyny do poznania Joaquina (przeplatane wspomnieniami o innych bohaterach, którzy pojawiają się na kartach książki) jak i druga część, gdzie dziewczyna wyrusza na wyprawę swojego życia - czytało mi się świetnie. Z jednej strony chciałam się dowiedzieć co będzie dalej a z drugiej nie chciałam za szybko skończyć tej książki.
Autorka mnie oczarowała i już wczoraj wróciłam do domu z drugą częścią trylogii. Od dawna czekałam na tego typu książkę - połączenie historii, przygody, miłości. Nikt nie ma idealnego życia. Każdy musi coś poświecić. Ludzie są pełni wad i zalet. Można spotkać bohaterów pozytywnych i negatywnych, nawet w tych najmniej prawdopodobnych miejscach. Na kartach powieści widać różnorodność świata - oprócz Chile i Kalifornii, autorka przenosi nas do Chin oraz Anglii.
Isabel Allende póki co zyskała u mnie pozytywne punkty. I jeśli tylko kolejne książki autorki będą tak samo dobre z pewnością stanie się jedną z moich ulubionych pisarzy.
Książkę przeczytałam z okazji wyzwania Trójka e-pik.
Inne książki tej autorki są równie dobre choć niekoniecznie o podobnej tematyce:)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, trzeba bedzie capnąć Allende z biblioteki, jak tylko bedzie taka możliwość. :)
OdpowiedzUsuń/Melisandra
Lubię tę autorkę, a znajomość rozpoczęłam od ekranizacji :)
OdpowiedzUsuńLubię tę autorkę i jej książki:))
OdpowiedzUsuńChyba muszę się zmobilizować i poznać panią Isabel Allende. Mogłam popytac w bibliotece, byłam dziś, ale przyniosłam Kacpra Ryxa
OdpowiedzUsuńJak będziesz miała okazję to rzeczywiście warto. Co do Kacpra... to też czytałam, co prawda dopiero 1 tom, ale muszę przyznać że mi się podobał :)
Usuńzachęcająca recenzja.
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie miałam okazji przeczytać, żadnej książki tej autorki, ale planuję to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńAch ta gorączka złota... - jak już o niej mowa to uwielbiam właśnie historie kobiet podążających śladem swoich ukochanych :) XIX wiek to moja miłość, zwłaszcza jeśli chodzi o Anglię i mam wrażenie, że mi też książka może przypaść do gustu.
OdpowiedzUsuńPS. Właśnie mi przypomniałaś, że muszę lecieć do biblioteki! :)
Świetnie, że sięgnęłaś po tę książkę. Teraz i ja po nią sięgnę. Nie wiem czemu, bo nie zawsze interesują mnie takie opowieści a jednak dzięki Tobie ta mnie zaintrygowała. Uwielbiam patrzeć na przemiany następujące w charakterach i psychikach bohaterów! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Niewiele czytam powieści tego typu, choćby z tego powodu, że potrzeba dużej umiejętności, by stworzyć ciekawą i realistyczną opowieść historyczną. Jednak przekonałaś mnie, że Allende Isabel się to udało. Sama pewnie nie zwróciłabym uwagi na jej książki, więc tym bardziej dziękuję za recenzję :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zostaje właśnie umieszczona na liście: muszę przeczytać :)
Lubię elegancki styl Allende -jest bardzo przyjemny w odbiorze. Polecam "Miasto bestii" jej autorstwa: piękną, baśniową opowieść o tym co w życiu ważne.
OdpowiedzUsuńDodaję blog do obserwowanych i będę tu zaglądać częściej:) Pozdrawiam!