- Autor: Merrill Christine
- Tytuł: Dwa światy, jedna miłość
- Wydawnictwo: Harlequin Enterprises
- Liczba stron: 191
- Premiera: 2012
- Gatunek: Romans historyczny
Anglia, XIX wiek Zabójstwo, zdrada, posądzenie o szpiegostwo - skandal z udziałem trzech przyjaciół, angielskich arystokratów, gmatwa losy ich rodzin. Wydaje się, że po latach tragiczne wydarzenia powinny odejść w zapomnienie, jednak chęć zemsty jest zbyt silna.
Chowana pod kloszem Verity Carlow buntuje się przeciwko panującym w jej sferze obyczajom. Nie chce posłusznie poślubić kandydata wybranego dla niej przez rodzinę. Marzą się jej silne emocje, niezwykłe przeżycia, niezapomniane przygody. Na balu poznaje czarującego nieznajomego, poddaje się jego urokowi i zapomina o ostrożności. Zostaje uprowadzona do cygańskiego taboru. Dowiaduje się tam, że jej prześladowca to Stephano Beshaley, półkrwi Cygan, nieślubny syn angielskiego barona. O tragiczną śmierć ojca i własny zwichrowany los Stephano oskarża ojca Verity, a porwanie traktuje jako część zemsty. Panna Carlow wkrótce przekonuje się, że ma do czynienia ze szlachetnym, choć rozgoryczonym i zagubionym mężczyzną…
Teoria: kobiety dzielą się na te które albo lubią romanse, albo za nimi nie przepadają. Z neutralnością w tym względzie się nie spotkałam. Osobiście zaliczam się do tej pierwszej grupy. Choć te współczesne jakoś nie bardzo do mnie przemawiają. Bardzo lubię historię pod wszelką postacią, dlatego też romanse historyczne , to właśnie tygryski lubią najbardziej.
Ocenianie tego gatunku nie bardzo wchodzi w grę. Jest to książka lekka, przyjemna ale właściwie nic nie wnosząca. Na tle przeczytanych do tej pory pozycji "Dwa światy..." ani sie nie wyróżnia, ani nie wypada bardzo blado. Ot takie miłe czytadło na popołudnie czy wieczór. Autorka ciekawie rozkręca akcję. Główna bohaterka, mimo że dziewczyna wychowana pod kloszem, okazuje się bardzo zaradną młodą damą. Spodobała mi się ta postać. Bohater, mimo że z licznymi problemami w przeszłości, do tego człowiek na styku dwóch kultur, ma same plusy, jak to na bohatera romansu przystało - przystojny, wrażliwy, uczuciowy, choć skrywa swój prawdziwy charakter pod skorupą. Spotykają się ze sobą przez chęć zemsty, lecz później coraz bardziej się do siebie zbliżają. Mimo przeciwności losu wszystko oczywiście kończy sie happy endem.
Książka ma lekki język, wiec czyta się ją błyskawicznie. Ważne jest też tło historyczne - tutaj autorka starała się być wierna realiom. Duży plus.
Co jest najważniejsze w romansie? Rozrywka. Miło spędzony czas. Odrobina wzruszenia. I to wszystko posiada ta pozycja. Więc jest to dobry przedstawiciel swojego gatunku.
Teoria: kobiety dzielą się na te które albo lubią romanse, albo za nimi nie przepadają. Z neutralnością w tym względzie się nie spotkałam. Osobiście zaliczam się do tej pierwszej grupy. Choć te współczesne jakoś nie bardzo do mnie przemawiają. Bardzo lubię historię pod wszelką postacią, dlatego też romanse historyczne , to właśnie tygryski lubią najbardziej.
Ocenianie tego gatunku nie bardzo wchodzi w grę. Jest to książka lekka, przyjemna ale właściwie nic nie wnosząca. Na tle przeczytanych do tej pory pozycji "Dwa światy..." ani sie nie wyróżnia, ani nie wypada bardzo blado. Ot takie miłe czytadło na popołudnie czy wieczór. Autorka ciekawie rozkręca akcję. Główna bohaterka, mimo że dziewczyna wychowana pod kloszem, okazuje się bardzo zaradną młodą damą. Spodobała mi się ta postać. Bohater, mimo że z licznymi problemami w przeszłości, do tego człowiek na styku dwóch kultur, ma same plusy, jak to na bohatera romansu przystało - przystojny, wrażliwy, uczuciowy, choć skrywa swój prawdziwy charakter pod skorupą. Spotykają się ze sobą przez chęć zemsty, lecz później coraz bardziej się do siebie zbliżają. Mimo przeciwności losu wszystko oczywiście kończy sie happy endem.
Książka ma lekki język, wiec czyta się ją błyskawicznie. Ważne jest też tło historyczne - tutaj autorka starała się być wierna realiom. Duży plus.
Co jest najważniejsze w romansie? Rozrywka. Miło spędzony czas. Odrobina wzruszenia. I to wszystko posiada ta pozycja. Więc jest to dobry przedstawiciel swojego gatunku.
Nie nie zawsze trzeba czytać ksiązki, które coś wnoszą(w odpowiedzi na Twoje facebookowe pytanie). Zapraszam do mnie również drugą właścicielkę bloga czyli Melisandrę.
OdpowiedzUsuńHmm... Do końca nie moje klimaty, ale wiem komu polecić tę książkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Zgadzam się z tym, że kobiety dzielą się na te, które lubią romanse, albo właściwie wcale ich nie czytają. Jeśli chodzi o mnie, sięgam przeważnie tylko po te historyczne, bo tak jak ty lubię historię w niemal każdym wydaniu :) Niesamowicie ciężko jest oceniać ten gatunek. O tej książce jeszcze nie słyszałam. Pewnie ją przeczytam jeśli wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuńPS. A skoro już mowa o romansach historycznych, ostatnio bardzo, bardzo pozytywne wrażenie zrobił na mnie "Kłopotliwy dług księżnej", mmm :)
Pozdrawiam!
ja z kolei czekam na dwa romanse historyczne do recenzji będzie ciekawie.
Usuń@giffin - W takim razie będę zwracała uwagę na informacje o nowych romansach historycznych u Ciebie. Co do "Kłopotliwego..." to spotkałam się z tą książką, ale nie udało mi się jej przeczytać do tej pory. Będę miała na uwadze :)
Usuń@Anne18 - z chęcią przeczytam jak napiszesz o nich parę zdań.
Ja się raczej zaliczam do tej drugiej grupy. Nie czytam romansów, oprócz paranormalnych, w których lubię te wszystkie wątki nie z tego świata.
OdpowiedzUsuńPo "Dwa światy..." raczej nie sięgnę.
Pozdrawiam.