Autor: Patrick Rothfuss
Tytuł: Imię wiatru
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 888
Gatunek: fantasy
Poznajcie Kote.
Kote jest karczmarzem, jakich wielu,
choć jego lokal mógłby prosperować lepiej. Ma na stanie pomocnika
i ucznia, Basta, dziwną istotę o kociej gracji zamkniętej w ciele
przystojnego młodzieńca.
Zdawać by się mogło, że Kotego nic
nie wyróżnia, ot, zwykły człowiek. Nic bardziej mylnego. Gdy do
„Ostańca” przybywa Kronikarz, zbieracz baśni i opowieści, jak
łatwo się domyśleć, nakłania karczmarza do opowiedzenia swych
barwnych dziejów. Kote bowiem otacza nimb sławy, jest to osoba w
pewnych kręgach kochana, albo nienawidzona, nie ma nikogo, kto
pozostawałby na niego obojętny.
I tak oto udajemy się w retrospektywną
podróż przez życie głównego bohatera.
Kvothe, bo tak brzmi jego prawdziwe
imię, rozpoczyna opowieść od chwil dzieciństwa, spędzonego na
wozie, wśród koni, ognisk rozpalanych co noc i namiotów wędrownej
grupy teatralnej Enema Ruh. Gdy do grupy dołącza Abenthy, chłopiec
zaczyna poznawać rzeczy nie mające nic wspólnego ze sceną...
W trakcie lektury dowiadujemy się o
zmiennym szczęściu Kvothe, o jego pobycie na Uniwersytecie,
przyjaźniach, waśniach. O pierwszej miłości do pięknej, choć
zagadkowej dziewczyny...
Jest nam zimno, gdy Kvothe nie ma się
czym okryć, gdy bohater się martwi czy wstydzi, odczuwamy to razem
z nim.
Autor nie sili się na rozbudowane,
trudne metafory, ani karkołomne zabiegi stylistyczne. Jego język
jest żywy i plastyczny, a my nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak
szybko mija czas nad książką, mimo jej opasłości.
Fabuła nie ma w sobie mrowia postaci,
za to kilka - kilkanaście nieźle wykreowanych, z którymi można
się utożsamić, albo przynajmniej je polubić bądź nie. Pojawia
się trochę pobocznych postaci, jednak stanowią one bardziej
niezbędne tło, aniżeli pełnoprawnych bohaterów.
Z mojej strony powiem tyle, że warto –
dla postaci, języka i niezwykle realistycznie wykreowanego świata.
"Imię wiatru" jest pierwszym tomem trylogii (następny tom ze względów edycyjnych został podzielony w Polsce na 2 części) - akcja kończy się, gdy bohater dopiero rozpoczyna swoje bogate w różne wydarzenia życie - warto z nim zostać.
"Imię wiatru" jest pierwszym tomem trylogii (następny tom ze względów edycyjnych został podzielony w Polsce na 2 części) - akcja kończy się, gdy bohater dopiero rozpoczyna swoje bogate w różne wydarzenia życie - warto z nim zostać.
Nie słyszałam jeszcze o tej książce, ale w przyszłości na pewno po nią sięgnę. Ostatnio wręcz lubuję się w fantastyce. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ew
888 stron to niekrótka lektura! Choć jakby nie patrzeć to wolę dłuższe pozycje, bardziej zżywam się wtedy z bohaterami. Jeśli będę miała czas i ochotę na fantasy to na pewno będę pamiętać o tej powieści :)
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, bo wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale kocham taki gawędziarski styl opowieści a na to mi tu wygląda skoro to taka forma opowieści o życiu. Bardzo ciekawe, chyba sięgnę.
OdpowiedzUsuńPs. widzę, że czytasz "Zjawę" Mastertona, jestem ciekawa Twojej recenzji bo ja byłam urzeczona, ale czytałam ją lata temu.
Pozdrawiam!
Ew, Fuzja - z kolei ja jestem zaskoczona, że nie słyszałyście o tej książce. Ale warto, bo zapowiada się świetna trylogia, a język nie nuży.
OdpowiedzUsuńVersatile - to nie jest całość, na to się składa kilka naprawdę grubych książek. Zdążysz pokochać jednych bohaterów, i znienawidzić drugich. :)
Fuzjo - to nie ja czytam "Zjawę", tylko barwinka. Ja obecnie czytam Bakkera. :)
A ja tym razem nie jestem do końca przekonana. Zresztą w najbliższym czasie i tak nie znajdę zbyt wiele czasu na dodatkowe lektury :<
OdpowiedzUsuń