Hiroszima. Jest rok 1902. Sayo urodziła się pod przynoszącym nieszczęścia znakiem Ognistego Konia, mimo to, pomyślnie wyswatana, płynie do Ameryki na pierwsze spotkanie z mężem Hiroshim. Małżeństwo okazuje się nieporozumieniem i zostaje unieważnione. Tymczasem Sayo zakochuje się w przyjacielu męża, półindianinie Claudzie, z którym zakłada tradycyjny dom schadzek. Pewnego dnia Claud słyszy nawoływania duchów przodków i postanawia ruszyć swemu ludowi na pomoc. Sayo nie mówi mu, że nosi jego dziecko. Claude długo nie wraca. Wszystko wskazuje na to, że zginął. W 1941 r. wybucha wojna Stanów Zjednoczonych z Japonią. Sayo wraz ze swoją córką Haną, zięciem i wnukami, zostają - jako osoby pochodzenia japońskiego - internowani przez rząd amerykański do obozu Manzanar w Kalifornii. Obóz znajduje się na dawnym cmentarzysku Indian. Pewnej nocy Terri, wnuczce Sayo ukazuje się tajemniczy duch indiańskiego wojownika...
Pierwszy tom porywającej trylogii fantasy!
Ataki trolli, chimer i cyklopów są coraz bardziej zuchwałe. Magiczne kopuły chroniące dziewięć miast tracą moc, smoki zaczynają chorować. Za radą wszechwiedzącej Oriany dwunastu oficerów wyrusza do równoległego świata.
Ariel, lekarz weterynarii i matka dziesięciolatki, nie potrafi uwierzyć w słowa tajemniczego Fabiena. Mężczyzna podający się za elfickiego oficera twierdzi, że tylko ona zdoła zaradzić dziwnej epidemii wśród smoków. Czy on oszalał?
Tymczasem Ariel poznaje Croya… Croy jest ogromny. Zielono-złote łuski na jego ciele układają się w fantazyjny wzór. Ma błoniaste skrzydła, krótki i zaokrąglony pysk, jego łapy uzbrojone są w potężne szpony. Pod wpływem dotyku Ariel łuski Croya zmieniają barwę, wtedy on składa ukłon i zaprasza ją do swojego świata. Razem przechodzą przez portal. Komuś potężnemu o czerwonych oczach bez źrenic bardzo się to nie spodoba.
Obie książki są ciekawe i warto je przeczytać :) To co fantasy czy powieść ?
A oto zasady konkursu:
1. Opisz chwilę, kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z książką. Czy były to chwile wieczorem, gdy mama czytała Ci na dobranoc? Może przekroczenie progu biblioteki? A może kiermasz książek, kiedy zobaczyłeś/aś po raz pierwszy swojego książkowego "musthave'a"? Opowiedz nam o tym.
2. W komentarzach prosimy o wybranie sobie tego, co chciałbyś/łabyś wygrać i swój e-mail kontaktowy.
3. Byłoby nam miło, gdybyś umieścił/umieściła u siebie na blogu baner konkursowy. Nie jest to jednak konieczne.
4. Udział brać może każdy - zarówno osoby posiadające bloga, jak i nie. W tym drugim wypadku prosimy tylko o informację w komentarzach.
5. Konkurs trwa do 6 maja (przedłużony do 17 maja)
4. Udział brać może każdy - zarówno osoby posiadające bloga, jak i nie. W tym drugim wypadku prosimy tylko o informację w komentarzach.
5. Konkurs trwa do 6 maja (przedłużony do 17 maja)
Hehe :D No to ja pierwsza.
OdpowiedzUsuńMoje chwile z książką zaczęły się właśnie od kiedy mama czytała mi książeczki na dobranoc, potem sama zapamiętywałam je i poprawiałam ją, gdy była zmęczona i chciała je skrócić (cwaniara! :D). Pamiętam też wielką książkę, która miała 365 bajek i wierszyków na każdy dzień roku, którą mam do tej pory! :) Darzę ją wielkim sentymentem.
Jednak taki bardziej świadomy okres mojego czytelnictwa zaczął się w podstawówce, kiedy po szkole spędzałam godziny w bibliotece publicznej z koleżanką (jedząc nielegalnie czipsy i czytając :D). Od tej pory biblioteka stała się niejako moim domem, teraz na szczęście sama mogę pochwalić się małą biblioteczką liczącą prawie 300 pozycji!
Ciężko mi się zdecydować na książkę, bo obie wyglądają bardzo ciekawie, czy muszę koniecznie wybrać jedną?
Mail: x.miqa.x@hotmail.com
Zaraz umieszczę baner w panelu bocznym bloga.
Jak tak czytam Twoją historię to muszę przyznać że jest podobna do mojej. Tylko że mi czytał tata ;)
UsuńCo do książek to jednak chciałabym żebyś wybrała jedną. Nie martw się to na pewno nie jedyny konkurs, tak patrząc na półki mam jeszcze trochę (no może nie trochę) książek które czekają na drugie życie :)
No proszę :)
UsuńW takim razie zgłoszę się po "Dziewiątego maga".
Świetne nagrody!! Szkoda, że coś ostatnio wena twórcza mnie opuściła. Ale pomyślę nad zadaniem konkursowym:)
OdpowiedzUsuńMasz czas, więc czekamy. Życzę powrotu weny :)
Usuń1. Jak przez mgłę pamiętam książki czytane mi przez mamę (wciąż mam je w pokoju, ogromne z obrazkami i mniejsze też :)) ale jako taką przygodę z czytaniem rozpoczęłam w zerówce gdy szybko opanowałam składanie literek i dostawałam coraz dłuższe teksty czy jakieś bajki do przeczytania gdzieś w kącie. Wtedy nie wyobrażałam sobie nie czytania lektur - które i tak w większości bardzo lubiłam. Potem chodziłam z mamą do biblioteki i tak jakoś wybierałam po okładce albo co mi kto polecił, np. siostra mi czasami wypożyczała. I później już jakoś poszło.
OdpowiedzUsuńŻadnego kiermaszu nie pamiętam, ale moim pierwszym musthave'm była ostatnia część Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów. Nie mogłam się doczekać i na wycieczce do Krakowa nie odpuściłam Empiku :)
2. "Dziewiąty mag" Reystone A.R. / marta_kusz@wp.pl
3. Banner już leci do odpowiedniej zakładki :)
Pozdrawiam!
Głos zapisałam :)
UsuńTrudne to, bo ginie w otchłani zapomnienia. Mama mi czytała książeczki z serii "Poczytaj mi, mamo" i pewnie już wtedy trochę złapałam bakcyla. Ale bardziej pamiętam pierwszą grubszą, prawdziwą książkę, przeczytaną samodzielnie i to ona chyba spowodowała, że wsiąkłam w ten cudny świat. To była "Bułeczka". :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym "Dziewiątego maga" Reystone A.R.- brzmi ciekawie.
Banerek wklejam, przyda się. :)
Zapisałam :)
UsuńMoja przygoda z książką zaczęła się właśnie dzięki mamusi :) Szczegółów nie pamiętam, ale wiem, że czytała mi na dobranoc. Podobno umiałam rozpoznawać książeczki po "grzbiecikach", czyli właściwie po kolorach, bo tytuły się na nich nie mieściły. Ponoć poprawiałam też mamę, gdy próbowała zmienić zakończenie i właściwie sama kończyłam historię. Kiedy już byłam trochę starsza, rodzice zaczęli zamawiać dla mnie książki, które wciąż mam. Potem sama zaczęłam "trwonić" na nie pieniądze. :D
OdpowiedzUsuńWybieram "Dziewiątego maga". Niestety nie mam bloga (jeszcze?), a mój mail to: paulina.wrobel@onet.pl
Dziękujemy za zgłoszenie, zapisałam :)
UsuńWedług relacji mamy, moja przygoda z książkami zaczęła się nadzwyczaj wcześnie i była czysto organoleptyczna. W wieku 3 lat zadowolona siadałam przed regałem i wybierałam książeczki, które potem z hukiem leciały na podłogę. Niektóre z nich niestety zostały rozszarpane bądź pożarte, dlatego moje praktyki szybko zostały bezwzględnie potępione. A tak na serio...
OdpowiedzUsuńW moim przypadku siłą sprawczą również była mama. Zaczęło się, kiedy kupiła mi na siódme urodziny pierwszy tom "Harry'ego Pottera". Wciągnęło mnie niesamowicie i przy każdej nadarzającej się okazji otrzymywałam w prezencie kolejną część serii ;) Później były jeszcze szkolne konkursy na "najlepszego czytelnika miesiąca" i mimo, że nigdy nie udało mi się wygrać to zaczęłam częściej odwiedzać bibliotekę.
Jednak zawsze pozostanie mi sentyment do "Tarzana", na którym doskonaliłam sztukę czytania ;D
Bloga niestety nie posiadam. Jak trzeba wybrać to decyduję się na "Dziewiątego maga". Mail: stoje.za.drzwiami@gmail.com.
Dzięki :) zapisane!
UsuńSzczerze mówiąc nie pamiętam książek czytanych mi przez mamę - wolałabym, gdy sama wymyślała historie i nakłaniałam ją później, by próbowała je odtworzyć :P Ale nie do końca o tym miała być tu mowa.
OdpowiedzUsuńJeśli już muszę uchwycić moment rozpoczęcia mej książkowej choroby, to powiem, że przyczynił się do niej pewien pies. Wabił się Lampo i jeździł koleją. To były chyba moje pierwsze łzy nad kartkami papieru. Niewyobrażalny smutek i jednocześnie podziw dla tak kochanego i bohaterskiego zwierzaka. Pamiętam to wyjątkowo dobrze, a tamten egzemplarz "O psie, który jeździł koleją" Romana Pisarskiego po dziś dzień ma miejsce w mojej biblioteczce, jak i sercu. Dalej już jakoś samo poszło, wszystkie lektury pochłaniałam z dużym wyprzedzeniem, a biblioteka stała jednym z często uczęszczanych przeze mnie miejsc. Pamiętam też, że będąc w podstawówce bardzo chciałam przeczytać "Pippi Langstrump" Astrid Lindgren, lecz nigdy nie było mi to dane, gdyż ani w bibliotece, ani w księgarni nie można było tej książki dostać. Eh... Aż mam ochotę jej teraz poszukać :D
Wybieram "Opowieść o kobiecie spod znaku Ognistego Konia"
marwa89@wp.pl
Oj tak, Lampo chyba we wszystkich poruszył czułą strunę serca... :)
UsuńZapisałam, dzięki za udział w konkursie. :)
Ja moich początków również dokładnie nie pamiętam, jak większość z nas, jednak książki z dzieciństwa nadal mam u siebie. Są to zwykłe, a jednocześnie bardzo niezwykłe bajki, które czytała mi nie tylko mama, ale także tata. To właśnie głównie po nim odziedziczyłam miłość do książek. Zaczynało się od "Baśni Braci Grimm", wierszy, zarówno J. Tuwima jak i J. Brzechwy (które znałam na pamięć), później były lektury szkolne - m.in. "Anaruk, chłopiec z Grenlandii", "Dzieci z Bullerbyn" i inne książki, które mniej lub bardziej zapadły mi w pamięć. Aczkolwiek największej ochoty do czytania nabrałam po przeczytaniu pierwszej części Harry'ego Potter'a. Pamiętam to jak dziś. Akurat w szkole mieliśmy niedługo przerabiać "Zemstę" A. Fredro, a ja dostałam właśnie "Kamień Filozoficzny" w prezencie. I już od pierwszych stron tak bardzo się wciągnęłam, że mama zabrała mi książkę i powiedziała, że dopóki nie skończę lektury szkolnej, nie będę mogła dalej czytać HP. Ja oczywiście bardzo rozochocona i ciekawa dalszych losów młodego czarodzieja, "połknęłam" w rekordowym tempie dzieło pana Fredro i jeszcze tego samego dnia wróciłam do upragnionej lektury. Od tego momentu zaczęłam wręcz nałogowo czytać i kupować książki (czy też prosić o nie w prezentach). Więc miałam w sumie dwa "rozpoczęcia" mojej przygody z książkami, z czego jedno miało na mnie intensywniejszy wpływ ;)
OdpowiedzUsuńZ racji mojego zamiłowania do fantastyki wybieram "Dziewiątego maga" :)
Mój e-mail to pati_sb@o2.pl
Pozdrawiam serdecznie,
Ruczek :)
PS Banerek został umieszczony w zakładce konkursy ;)
UsuńZapisałam :)
UsuńMoja przygoda z czytaniem rozpoczeła się w drugiej klasie podsatwówki. Wtedy to w zimowy wieczór wziełam do ręki Dzieci z Bulerbyn . To właśnie ta książka sprawiła , że zaraziłam się czytaniem.
OdpowiedzUsuńChciałabym wygrać
"Kobieta spod znaku Ognistego Konia" Wakatsuki Houston Jeanne
mój e - mail to ania.glod@ amorki.pl
Głos zapisany :)
UsuńMoja przygoda z książkami rozpoczęła się, jak chyba u większości, czytaniem na dobranoc. Mi czytała mama. Uwielbiałam to. Oczywiście miałam swoją ulubioną książkę. Było to "101 dalmatyńczyków", które mama musiała mi czytać kilka, a nawet kilkanaście razy z rzędu. W końcu znałam ją na pamięć, a gdy mamie zdarzyło się przekręcić jakieś słowo lub ominąć kilka (bo pewnie miała mnie już dość), zawsze ją poprawiałam, choć nie umiałam jeszcze czytać.
OdpowiedzUsuńGdy poszłam do szkoły, czytałam już sama. Lubiłam zwłaszcza podręczniki do języka polskiego w pierwszej, drugiej i trzeciej klasie podstawówki, ponieważ było w nich sporo ciekawych opowiadań. Co do moich ulubionych książek to w tamtym czasie uwielbiałam "Dzieci z Bullerbyn". Czytałam je kilka razy.
Jednak tak naprawdę wsiąknęłam w czytanie w drugiej gimnazjum, a moim książkowym "musthave'em" był "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Wtedy akurat do kin weszła jego ekranizacja i świat ogarnęła potteromania. Ja nie rozumiałam o co tym wszystkim ludziom chodzi. Film oglądałam i bardzo mi się spodobał, ale nie miałam zamiaru sięgać po książki. Nie rozumiałam o co tyle krzyku i razem z przyjaciółką pokpiwałyśmy sobie z koleżanki, która piała z zachwytu nad serią pani Rowlling. Aż pewnego dnia na języku polskim nauczycielka zadała nam ćwiczenie z podręcznika do gramatyki. Trzeba było przekształcić fragment tekstu ze zdań pośrednich na bezpośrednie (czy odwrotnie, już nie pamiętam). Podany tekst okazał się fragmentem drugiego rozdziału powieści "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Bardzo mnie on zaciekawił i obiecałam sobie przeczytać tę książkę, a przy okazji odnaleźć w niej ten fragment. Tydzień później książka pożyczona od koleżanki mojej koleżanki znalazła się u mnie w domu. Pochłonęłam ją w jakieś cztery dni, co, jak na moją ówczesną prędkość czytania, było naprawdę szybko. Niedługo potem zaraziłam Potterem moją przyjaciółkę. Dalej już jakoś poszło, a miłość do książek nie przeszła mi do dziś. Na całe szczęście! ;)
Bardzo chciałabym wygrać "Dziewiątego Maga".
kraina_slow@vp.pl
Pozdrawiam.
Głos dodałam :)
Usuń1. Od czego zaczęła się moje przygoda z książkami? Chyba od czytania mojej mamy na dobranoc. Pamiętam, że zawsze czytała mi bajeczki o książniczkach, a gdy miałam już trochę więcej lat "O psie, który jeździł koleją" i nigdy nie czytała mi zakończenia. Często przychodziła też do mnie babcia i czytała mi "Kopciuszka". Miała już dość słaby wzrok, więc jak czegoś nie widziała to po prostu dopowiadała, co jej się chciało. Ja od razu wtedy mówiłam "Babciu, ale to nie tak było.." i sama opowiadałam resztę bajki. :D Później poszłam do szkoły i w podstawówce książki nie specjalnie do mnie przemówiły. Dopiero w gimnazjum wzięłam się porządnie za czytanie. Pierwszą książką, którą przeczytałam (i kupiłam!) było "Miasto kości". Spodobało mi się tak bardzo, że czytałam następnie części, szukając przy tym innych pozycji podobnych do tego. Z czasem przekonałam moje przyjaciółki do przeczytania tej serii. Teraz w każdy poniedziałek, środę i piątek chodzimy do biblioteki. Nawet nie muszę się ich o to pytać tylko po prostu cały czas mamy tę samą trasę: mój dom (zostawiamy plecaki) -> sklep (musimy kupić coś do jedzenia) -> biblioteka (w której spędzamy co najmniej godzinę). :3
OdpowiedzUsuń2. Zgłaszam się po "Dziewiątego Maga". Mój email: proelostodwazero@o2.pl
3. Bannerek już dodaję w zakładce 'konkursy' i bloga również obserwuję. ^^
Zapisane :)
Usuń1. Hmm nie potrafię sobie przypomnieć czy mama czytała mi na dobranoc. Wiem za to, że moje czytanie zaczęło się od momentu w którym pisała pracę magisterską na jakimś starym pożyczonym komputerze. Pamiętam, że byłam niesamowicie upierdliwa wypytując "a co to za literka? A ta mamusiu?", a po pewnym czasie okazało się, że mając jakieś 5 lat sama nauczyłam się czytać i czytałam każdy jeden wyraz jaki wpadł mi w oczy.
OdpowiedzUsuńPóźniej były oczywiście szkolne lektury, które niezbyt mnie ciekawiły ale mus to mus;) A jak miałam jakieś 12 lat dostałam swojego pierwszego "Harrego Pottera" i tak o to zaczęła się przygoda pochłaniania wszystkiego od Pottera, przez cały cykl "Ani z Zielonego Wzgórza" aż po książki pani Musierowicz. No i zostało mi to dzisiaj:)
2. W związku z tym, że uwielbiam fantastykę wybieram "Dziewiątego Maga", którego nie miałam okazji jeszcze przeczytać.
3. Bloga mam zamiar założyć, ale ciągle nie pozwala mi na to czas, także nie mogę umieścić banera, ale strona trafiła już do moich zakładek także będę zaglądać:)
4. mail nana_0690@wp.pl
Zgłoszenie dodane :)
UsuńChętnie się przyłączę do zabawy i bardzo chciałabym przeczytać "Kobieta spod znaku ...".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to mi dopisze szczęście w losowaniu. Może dostanę od Was cudny prezent na urodziny 19 maja :).
Z lat dzieciństwa wiem, że mama czytała nam książki ale ja tego nie pamiętam. W czasach szkolnych nie lubiłam czytać, pewnie wina "ciekawych" lektur. Jednak jak tylko zdałam maturę, to przeczytałam wszystkie 10 części "Ani z Zielonego Wzgórza". Książki te zbierałam przez kilka lat. Książki przeczytałam w ciągu wakacji i wtedy się zaczęła moja przygoda z książkami :).
Ciesze się że dołączyłaś :)
UsuńBardzo chętnie wezmę udział w tym konkursie. Marzy mi się "Kobieta spod znaku Ognistego Konia". Mój e-mail: sylwiapis@wp.pl
OdpowiedzUsuńBaner oraz link do konkursu umieściłam w odpowiedniej zakładce na swoim blogu. :)
Kiedy zaczęła się moja przygoda z książką? Oj, było to bardzo dawno temu.
Nie przypominam sobie jednej sytuacji, w której nagle oświeciło mnie, że czytanie książek to chyba coś dla mnie. Ten proces był ciągły i stawał się coraz poważniejszy, jednak moje zamiłowanie do książek kształtowało się przez te wszystkie lata.
Pamiętam, że moja mama często mi czytała i wspominam te chwile z utęsknieniem. Miałam sporą gromadkę książek, w której górował stosik książeczek z dobrze znanej serii "Poczytaj mi, mamo". Trochę żałuję, że gdy już byłam nastolatką oddałam je młodszej siostrze ciotecznej, ponieważ aktualnie mam małego brata, który z pewnością ucieszyłby się z takiej kolekcji. Uważam, że przedstawione tam historyjki były bardzo dobrze napisane, dopasowane do wrażliwości i poziomu rozwoju dzieci. Uwielbiałam też wszelkie książki Walta Disney'a, szczególnie "Kopciuszka", "Królewnę i siedmiu krasnoludków" oraz "Małą Syrenkę". Losy Arielki znałam na pamięć - gdy mama czytała mi książeczkę to ja wraz z nią mówiłam to, co jest tam zawarte, ponieważ tak często "Mała Syrenka" była mi czytana, iż doskonale znałam jej treść.
Natomiast, jeżeli chodzi o pierwsze prawdziwe czytanie, kiedy uświadomiłam sobie, że naprawdę lubię to i bez książek nie potrafię poprawnie funkcjonować było przeczytanie "Dzieci z Bullerbyn". Ciekawe perypetie tych dzieciaczków pamiętam i mile wspominam do dzisiaj. Jest to jedna z moich ulubionych książek, do której mogłabym wracać nawet teraz, mając 21 lat. Z pewnością, gdy będę miała już swoje dzieci to będę chciała, aby zapoznały się z tą książką oraz innymi podobnymi, gdyż uważam, iż literatura z moich czasów była o wiele bogatsza i lepsza niż dzisiejsza. Myślę, że warto mówić o niej i udostępniać młodszym pokoleniom, ponieważ przyniesie to wiele korzyści.
Zapisałam :)
Usuń