Dane techniczne:
- Autor: Lucy Maud Montgomery
- Tytuł: Emilka z Księżycowego Nowiu
- Seria: Cykl o Emilce 01
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
- Liczba stron: 398
- Premiera: Sierpień 2006
- Gatunek: Literatura młodzieżowa
Emilka, po śmierci ukochanego ojca, zamieszkuje w Księżycowym Nowiu ze snobistycznymi krewnymi. Trudno się jej przyzwyczaić do surowych metod wychowawczych i prowadzenia życia panienki z "dobrego domu", bo Emilka to niepokorna dusza i nad wyraz oryginalna osobowość. Na szczęście jednak nowopoznani przyjaciele i niezliczone przygody sprawią, że dziewczynka pokocha Księżycowy Nów. Z wzajemnością!
Jest to ostatnia książka z marcowego wyzwania Trójka e-pik.
W dzieciństwie zaczytywałam się w opowieściach o Ani Shirley. Gdyby mnie ktoś dziś zapytał o ulubionego autora z tego okresu podałabym ex aequo L.M. Montgomery i Alfreda Szklarskiego za cykl o Tomku Wilmowskim. Zresztą nawet w latach późniejszych wielokrotnie w momentach chandry sięgałam po któryś tom przygód Ani. Dziwię się więc dlaczego nie przyszło mi do głowy żeby sięgnąć po inne książki kanadyjskiej autorki. W zeszłym roku postanowiłam nadrobić swoje zaniedbanie. Zaopatrzyłam się w "Emilkę z Księżycowego Nowiu" wydania Wydawnictwa Literackiego. Zabrałam się też zaraz za jej czytanie.
Było to dla mnie straszne podejście. Z trudem dobrnęłam do końca, żeby nie rzucić jej w kąt. Nic mi nie pasowało. Nie mogłam znaleźć tego czaru Mongomery. Tłumaczę sobie to moim "okresem nieczytania". Zdarza mi się tak niestety czasem że przez parę tygodni, czasem nawet miesięcy (nad czym boleję) mam wstręt do literatury. Nie chce mi się nic czytać. Rzucam książkę po paru stronach. Nawet te najukochańsze nie mają w tym czasie swojego uroku.
Teraz ponownie sięgnęłam po tą pozycję. Od razu się przyznam że byłam bardzo negatywnie nastawiona do lektury. Ale w sumie niewiele też z niej pamiętałam. I jakież było moje zaskoczenie kiedy praktycznie od pierwszych stron się wciągnęłam. Choć, wstyd się przyznać, mniej więcej do połowy książki czytałam z nastawieniem: "To teraz zacznie się ta nudna część".
Emilka Starr jest zupełnie inną dziewczyną niż Ania Shirley. Choć łączą je niektóre sprawy. Obie są sierotami - ale Emilka traci ojca dopiero w wieku 11 lat a potem mieszka z krewnymi, obie interesują się poezją i literaturą, same piszą, obie też "wyobrażają sobie". Ale w sumie na tym te podobieństwa się kończą. Emilka jest dziewczynką bardzo stanowczą. Ma swoje zdanie na wiele spraw, którego szybko nie zmienia. Choć stara się być grzeczną i spokojną dziewczynką to czasami sprzeciwia się swoim krewnym dość stanowczo.
Dziewczynka trafia do Księżycowego Nowiu przez przypadek. Mieszka odtąd z dwiema ciotkami - Elżbietą i Laurą. Oraz z kuzynem Jimem. Bardzo ciężko jej porozumieć się z Elżbietą, która tylko "spełnia swój obowiązek". Natomiast szybko przywiązuje się do pozostałej dwójki. Zdobywa też przyjaciół w swoim wieku z którymi spędza urocze chwile.
Czytając "Emilkę..." znalazłam też inne porównania postaci. Kuzyn Jim bardzo przypominał mi Mateusza Cutberta, oraz trochę kapitana Jima (jeśli ktoś czytał dalsze przygody Ani to wie o kim mówię). Ciotka Elżbieta ma wiele cech Maryli Cutbert, choć bohaterka "Emilki..." jest bardziej nieprzejednana i wydać u niej o wiele mniej uczuć do dziewczynki.
Podoba mi się twórczość Montgomery. Pisze ona o zwyczajnym życiu. O problemach i radościach. Zawsze uważałam że tak właśnie powinno się pisać powieści obyczajowe. Każde wydarzenie w życiu bohaterów jest dla nich istotne. Postacie które kreuje autorka mają swoje wady i zalety. Nie są krystalicznie dobre, ani diametralnie złe. Ot tacy ludzie, których spotkalibyśmy na ulicy przenosząc się na Wyspę Księcia Edwarda w końcu XIX wieku.
Bardzo ciekawym doświadczeniem było dla mnie czytanie tej książki jeszcze pod innym względem. Autorka przedstawiała poglądy ze swojego dzieciństwa na temat wychowania dzieci.
"Razu pewnego, gdy był u nas na podwieczorku pastor Dare, użyłam w toku rozmowy wyrazu "byk". Opowiadałam że Ilza i ja przelękłyśmy się idąc przez pastwisko, bo spotkałyśmy tam byka. Gdy pastor odszedł, ciotka Elżbieta skrzyczała mnie okropnie i zabroniła mi używać kiedykolwiek wyrazu "byk"
Takich niezrozumiałych sytuacji dla współczesnego czytelnika jest o wiele więcej. Osobiście bardzo mi się podoba wyłapywanie tych różnic. Dodaje to lekturze dodatkowej wartości.
Wciągnęłam się w tą historię na tyle że z chęcią sięgnę w najbliższym czasie po pozostałe części "Emilki...". Książka ta nie ma już takiego czaru, jakim w dzieciństwie obdarowała mnie Ania. Czytała mi się jednak bardzo dobrze i umiliła mi czas.
Muszę jednak trochę ponarzekać na samo wydanie. Nie podoba mi się strasznie to Wydawnictwa Literackiego. Po pierwsze okładka do mnie nie przemawia. Po drugie po ponownym przeczytaniu książki odpadły mi pierwsze strony. A dodatkowo okazało się że egzemplarz jest wybrakowany i to o całe 15 stron o.O Dlatego też zaopatrzyłam się w wydanie z Naszej Księgarni. Mam całą Anię w tym wydaniu i jestem nim zachwycona. Póki co czekam na przesyłkę :)
Faktycznie to wydanie Wydawnictwa Literackiego nie jest zbyt piękne.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o książki Montgomery to czytałam tylko serię o "Ani z Zielonego Wzgórza". Po "Emilkę" może sięgnę kiedyś w przyszłości :)
Jeśli znajdziesz czas polecam :)
UsuńJakoś nie przepadam za twórczością tej autorki.
OdpowiedzUsuńGust gustowi nie równy. Rozumiem to znakomicie :)
UsuńJa uwielbiam Montgomery! Posiadam całą serię o Ani Shirley i rozczytywałam się również w innych jej powieściach. Z chęcią bym sobie teraz do nich wróciła... ;)
OdpowiedzUsuńZ czasem zmienia się podejście do lektury, więc może warto spróbować :)
UsuńPrzeczytaj koniecznie kolejne części - Elżbieta zawsze kochała Emilkę, tylko nie okazywała tego wprost. Zresztą nawet w "Emilce z Księżycowego Nowiu" przełamuje się i okazuje dziewczynce uczucia, wtedy kiedy znajduje jej listy do ojca. Właściwie najbardziej lubię część "Emilka szuka swojej gwiazdy" (w innym tłumaczeniu "Emilka dojrzewa), a już majstersztykiem jest opis ucieczki bohaterki i powrotu do domu. Ach, ale Ci zazdroszczę, że masz to jeszcze przed sobą!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, wolę postać Emilki niż Anię, która o ile jeszcze w Szumiących Topolach była uroczą młodą dziewczyną, to już w Wymarzonym Domu zaczęła robić się jakaś taka irytująco dorosła i wyrozumiała. A te części o dzieciach są fajne tylko ze względu na przygody maluchów, już nie wspomnę o części o Rilli, w której Ania robi się irytująco moralizatorska i zrzędliwa.
Nie omieszkam przeczytać pozostałych dwóch części. Wczoraj jak wróciłam do domu czekała na mnie drugi tom i "Pani ze Srebrnego Gaju" (oczywiście po fakcie okazało się ze to druga część ;)) Chce się dowiedzieć jak skończy się przygoda Emilki.
UsuńCo do Ani to jakoś nie mogę znaleźć u niej wad. Na pewno powoduje mną sentyment. A co do Rilli to jest jedną z moich ulubionych części ze względu właśnie na tytułową bohaterkę.
Swego czasu bardzo lubiłam Pat Gardiner. Ale kiedy trochę podrosłam - i zrozumiałam, że zmiany to nieodłączna część naszego życia, i że nie ma sensu boczyć się na coś, czego nie da się uniknąć - zaczęłam patrzeć na nią pobłażliwie. Ot, głupiutkie dziewczątko, choć niepozbawione uroku.
UsuńZdecydowanie moją ulubioną bohaterką książek Montgomery jest Emilka, a zaraz po niej Jana Stuart.