Dane techniczne:
- Autor: Tahir Shah
- Tytuł: Dom Kalifa. Rok w Casablance
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
- Liczba stron: 298
- Premiera: 19.10.2011
- Gatunek: Proza obca, podróże
Podróż, przygoda, zagadka i humor w jednym tomie!
Mieszkający w Anglii Tahir Shah postanawia przenieść się do Maroka. Shah, pochodzący z szanowanego rodu afgańskich wojowników, nauczycieli, pisarzy i dyplomatów, od dawna odczuwał nieuświadomioną tęsknotę za kulturą arabską, od której został odcięty. Wyjazd do Maroka stanowi dla niego powrót do korzeni. Kupuje podupadłą posiadłość w Casablance, której niegdysiejszą świetność skrywają pajęczyny i kurz. Tytułowy Dom Kalifa jest nawiedzony przez złośliwego dżina Quandishe… A to nie koniec, na przemian zabawnych i mrożących krew w żyłach, przygód Shaha.
Codzienna praca, obowiązki, rutyna. Każdy myśli czasami żeby się z tego wyrwać. Znaleźć sobie miejsce na ziemi, gdzie będzie żył tak jak sam zechce. Niekiedy wystarczy wyjechać do drugiego miasta, czasem musi być to inny kraj. A czasami kontynent. Mało kto jednak odważy się na zostawienie wszystkiego i przeprowadzkę do kraju o całkowicie innej kulturze i tradycji. Tahir Shah miał z tym trochę mniej problemów. Jego korzenie wywodzą się z gór Afganistanu, oraz z salonów brytyjskich. Jako dziecko wielokrotnie wyjeżdżał z rodzicami między innymi do Maroka. Kupił więc "Dom Kalifa" i przeprowadził się z rodziną do Casablanki.
Zderzenie Europy z Afryką. Kultury brytyjskiej z marokańską. Oraz wiary. To wszystko musiał pokonać Tahir żeby osiąść w swoim nowym domu. Przybył do domu, który nie był zamieszkały przez 10 lat. Musiał poradzić sobie z nadzorcami, którzy bardziej niż on czuli się panami sytuacji. W wiarą w wszechobecne dżiny. W brak jakiejkolwiek organizacji rządowej. Znalezienie fachowców, których zatrudnienie i praca toczy się zupełnie inaczej.
Kiedy zaczynałam czytać "Dom Kalifa" myślałam że jest to powieść z elementami fantastyki. Szybko przekonałam się o pomyłce. Autor opowiada swoje losy w tym kraju. Swoje pierwsze spotkanie z "prawdziwym" Marokiem. I byłam zafascynowana. Bardzo pomógł mi język. Jest przystępny i przejrzysty. Narracja pierwszoosobowa. Shah nie przyśpiesza wydarzeń, nie opowiada czego się dowiedział potem. Razem z nim można poznawać aspekty życia w kulturze muzułmańskiej.
Zawsze uważałam że Maroko jest pięknym krajem, gdzie w górach i w wioskach żyją ludzie według starych tradycji i ideałów. Jednak takie miasta jak Casablanka czy Tager zawsze uważałam za przesiąknięte europejską kulturą. Przecież przez tyle lat była to kolonia francuska. Jedyne co z tamtych czasów się ostało to język. I podupadające budynki w dzielnicach francuskich. Pozostałe 99% Casablanki to miasto na wskroś arabskie, muzułmańskie i afrykańskie. Na każdym kroku wiara w Allaha i proroka przecina się w zabobonny strach w dżiny, które przecież zostały opisane w Koranie. Także stosunki międzyludzkie są tam zupełnie inne. Jeśli nie ma się powiązań nic się nie załatwi. To trochę jak u nas w dawnych, dobrych czasach ;)
Podziwiam autora że pomimo tych przeciwności, które się przed nim piętrzyły nie zostawił "Domu Kalifa", Casablanki i nie wrócił do Anglii. Do końca myślałam że tak się stanie. Wydawało mi się że momentami walczy sam z całym światem a jednak się nie poddał i wygrał tą walkę. A może raczej się przystosował...
Po przeczytaniu "Domu Kalifa" mam straszną chęć wybrać się do Maroka. Chciałabym zwiedzić opisywanie przez niego miejsca. A to chyba najlepsza rekomendacja dla książki. Polecam z całego serca, ja zamierzam wrócić do niej w przyszłości.
Codzienna praca, obowiązki, rutyna. Każdy myśli czasami żeby się z tego wyrwać. Znaleźć sobie miejsce na ziemi, gdzie będzie żył tak jak sam zechce. Niekiedy wystarczy wyjechać do drugiego miasta, czasem musi być to inny kraj. A czasami kontynent. Mało kto jednak odważy się na zostawienie wszystkiego i przeprowadzkę do kraju o całkowicie innej kulturze i tradycji. Tahir Shah miał z tym trochę mniej problemów. Jego korzenie wywodzą się z gór Afganistanu, oraz z salonów brytyjskich. Jako dziecko wielokrotnie wyjeżdżał z rodzicami między innymi do Maroka. Kupił więc "Dom Kalifa" i przeprowadził się z rodziną do Casablanki.
Zderzenie Europy z Afryką. Kultury brytyjskiej z marokańską. Oraz wiary. To wszystko musiał pokonać Tahir żeby osiąść w swoim nowym domu. Przybył do domu, który nie był zamieszkały przez 10 lat. Musiał poradzić sobie z nadzorcami, którzy bardziej niż on czuli się panami sytuacji. W wiarą w wszechobecne dżiny. W brak jakiejkolwiek organizacji rządowej. Znalezienie fachowców, których zatrudnienie i praca toczy się zupełnie inaczej.
Kiedy zaczynałam czytać "Dom Kalifa" myślałam że jest to powieść z elementami fantastyki. Szybko przekonałam się o pomyłce. Autor opowiada swoje losy w tym kraju. Swoje pierwsze spotkanie z "prawdziwym" Marokiem. I byłam zafascynowana. Bardzo pomógł mi język. Jest przystępny i przejrzysty. Narracja pierwszoosobowa. Shah nie przyśpiesza wydarzeń, nie opowiada czego się dowiedział potem. Razem z nim można poznawać aspekty życia w kulturze muzułmańskiej.
Zawsze uważałam że Maroko jest pięknym krajem, gdzie w górach i w wioskach żyją ludzie według starych tradycji i ideałów. Jednak takie miasta jak Casablanka czy Tager zawsze uważałam za przesiąknięte europejską kulturą. Przecież przez tyle lat była to kolonia francuska. Jedyne co z tamtych czasów się ostało to język. I podupadające budynki w dzielnicach francuskich. Pozostałe 99% Casablanki to miasto na wskroś arabskie, muzułmańskie i afrykańskie. Na każdym kroku wiara w Allaha i proroka przecina się w zabobonny strach w dżiny, które przecież zostały opisane w Koranie. Także stosunki międzyludzkie są tam zupełnie inne. Jeśli nie ma się powiązań nic się nie załatwi. To trochę jak u nas w dawnych, dobrych czasach ;)
Podziwiam autora że pomimo tych przeciwności, które się przed nim piętrzyły nie zostawił "Domu Kalifa", Casablanki i nie wrócił do Anglii. Do końca myślałam że tak się stanie. Wydawało mi się że momentami walczy sam z całym światem a jednak się nie poddał i wygrał tą walkę. A może raczej się przystosował...
Po przeczytaniu "Domu Kalifa" mam straszną chęć wybrać się do Maroka. Chciałabym zwiedzić opisywanie przez niego miejsca. A to chyba najlepsza rekomendacja dla książki. Polecam z całego serca, ja zamierzam wrócić do niej w przyszłości.
Tym razem spasuję. Nie do końca przemawia do mnie tematyka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)